28 czerwca 2016

INSPIRED BY NATURALNIE PIĘKNA - świetne pudełko, które było dla mnie niespodzianką :)


W poprzednim poście pokazywałam Wam najnowszą edycję ShinyBoxa, a dziś przychodzę z pudełkiem Inspired By Naturalnie Piękna. Na samym wstępie powiem, że obecność tego pudełka w paczce od załogi Shiny była dla mnie wiekom zaskoczeniem, bo nie dostałam wcześniej żadnej wiadomości, że w tym miesiącu dostaniemy paczkę 2w1 :) Super niespodzianka! Zwłaszcza, że zawartość naprawdę bardzo mi się podoba i osobiście uważam, że jestem o wiele fajniejsza od pudełka ShinyBox 4ever.

Nie wszystkie produkty z tego pudełka są naturalne, a szkoda. Ale i tak zawartość jest naprawdę ciekawa, i biorąc pod uwagę to, że można to pudełko kupić za około 60zł - sądzę, że się opłaca.


Pierwsze produkty, które wchodzą w skład pudełka to zestaw do włosów Pilomax: szampon i odżywka przeznaczone do pielęgnacji włosów farbowanych ciemnych. Nie wiem, czy była dostępna wersja do włosów blond, ale jeśli nie to trochę szkoda - mi by bardziej odpowiadały. Ale akurat składa się tak, że mam bardzo dużo innych produktów do pielęgnacji włosów i te nie są mi potrzebne - dałam je mamie, która właśnie mnie ciemne włosy farbowane. Pewnie będzie zadowolona. Żałuję, że zamiast Pilomaxa w pudełku nie znalazły się kosmetyki jakiejś innej, może mniej znanej marki. Sugerowana cena produktów to 20,50zł + 13,60zł.

Kolejna rzecz to kosmetyk jednej z moich ulubionych marek - kojący balsam do ciała Sylveco. Akurat miałam go już w zapasach z krótką datą ważności, zatem tamten szybko poleciał w świat, a ten zajął jego miejsce w szafce. Balsam ma przyjemny, lekko miętowy zapach i ma dawać delikatne uczucie chłodzenia, czyli w sam raz na lato! Produkt nie został wymieniony na karteczce ze spisem produktów, ale jego cena to około 36zł.


Kolejna rzeczy to niestety... kolejny szampon. Tym razem marki Labrayon z dodatkiem zielonej glinki. Czemu dwa szampony w jednym pudełku? Tego nie wiem. Wolałabym inny produkt zamiast drugiego produktu do mycia włosów. Niestety przyczepię się także do składu - kosmetyk zawiera SLS i Polyquaternium-7, zatem nie jest najbardziej ekologiczny. Używałam go dwa razy i spisał się całkiem nieźle, a w dodatku z któregoś poprzedniego ShinyBoxa mam odżywkę do włosów z tej samej serii. Produkty zostawiłam u Wojtka w domu, żeby móc ich tam używać, jak będę musiała umyć u niego włosy ;) Szampon kosztuje podobno 50zł, ale widziałam go w sklepach internetowych za około 34zł.

Następny kosmetyk to popularna ostatnio emulsja do mycia ciała marki Oillan. Widzę, że jest w wielu pudełkach (ShinyBox, JoyBox, Inspired by), ale narzekać nie będę, bo muszę przyznać, że jest to produkt godny uwagi. Ma przyjemną, bardzo delikatną formułę i łagodny skład, zatem powinien się dobrze sprawdzać na skórze suchej, alergicznej, atopowej. Nie pieni się, ale coś za coś - mi, wielbicielce kosmetyków naturalnych, absolutnie to nie przeszkadza. Sugerowana cena emulsji to 25zł.


I pora na najciekawszą część pudełka, a mianowicie małe pierdółki, które bardzo mnie cieszą :)

Pierwsza rzecz od lewej, jest to produkt marki O'right, a mianowicie dwuskładnikowa maska do włosów. Przeznaczona jest do włosów suchych, zniszczonych, poddawanych różnym zabiegom. Jestem bardzo jej ciekawa. A tak przy okazji - nie wiem czy nie jest to przepadkiem produkt, który znajdzie się w lipcowym ChillBoxie. Najwyżej będę miała dwa - od przybytku głowa nie boli ;) Jedna saszetka ma 50ml, druga 30ml. Myślę, że starczy mi na więcej niż 1-2 razy. Taki zabieg kosztuje aż 69zł.

Następny kosmetyk to samoopalacz do ciała od Vita Liberata. Nie miałam żadnego z kosmetyków tej marki. W pudełku znalazła się 50 ml miniaturka produktu (pełnowymiarowo ma on 200ml), którą chętnie wykorzystam, mimo że nie jestem fanką samoopalaczy. Pełnowymiarowy kosmetyk kosztuje 65zł, zatem cenę próbki można oszacować na 16,25zł.

Kolejny z produktów to korektor pod oczy marki Pixie Cosmetics. Jestem go bardzo ciekawa, chociaż mam korektorów pod dostatkiem. Ten natomiast ma naturalny skład i ładny kolor. Z tego co testowałam na ręce, wygląda ładnie, a przy okazji będzie nieco nawilżał skórę.

Pod korektorem znajduje się niewielkie zawiniątko, a jest to półkula do kąpieli z nagietkiem od Ministerstwa Dobrego Mydła. Bardzo się cieszę, że jest to coś do kąpieli, a nie mydło. Ja akurat mam wannę i uwielbiam kąpiele w wannie, zatem jest to produkt dla mnie!

Obok półkuli w wąskim, małym opakowaniu mieści się krem pod oczy z Bee pure. Produkt był wymienny z maską do twarzy - ja się cieszę, że mam krem :) Opakowanie jest nieco mniejsze (ma 10g) od pełnowymiarowego (15g), ale wystarczająco duże, by dobrze przetestować produkt. Zaaplikowałam sobie niewielką ilość kremu i widzę, że bardziej będzie nadawał się na dzień, bo szybko się wchłania. Taka przyjemność w pełnowymiarowym opakowaniu kosztuje niemało, bo aż 179zł.

Niewielka żółta buteleczka skrywa spray naturalnie rozjaśniający włosy marki Klorane. Spray ma nadawał włosom delikatne refleksy. Nie zawiera sztucznych substancji ani żadnych rozjaśniaczy. Chętnie wypróbuję - mam nadzieję, że po zużyciu 10ml próbki zauważę jakieś efekty. Pełnowymiarowe opakowanie ma 125ml pojemności i kosztuje około 35-40zł.

Ostatni produkt jaki znalazł się w pudełku to baton Petarda marki Zmiany Zmiany. Mniam! Ja bardzo lubię takie naturalne i pożywne przekąski. Baton był ze spiruliną i wiem, że niektórzy uważają, że smakuje błotem. Ode mnie tego nie usłyszycie - ja te batony bardzo lubię i czasami zdarza mi się je kupić, mimo że tanie nie są (kosztują około 6-9zł, w zależności od rodzaju).


Mnie to pudełeczko naprawdę przypadło do gustu - szczególnie rzeczy z ostatniego zdjęcia. Nie podoba mi się do końca obecność dwóch szamponów - wolałabym jeden, ale zupełnie innej, mniej popularnej, bardziej naturalnej marki. Ogólnie oceniam boxa Naturalnie Piękna bardzo dobrze, jestem pozytywnie zaskoczona tym, co się w nim znalazło. Jeżeli Wam też się on podoba, to można go nadal kupić na stronie Inspired by w regularnej cenie za 119zł, ale ja polecam obserwować fanpage IB, bo można dorwać to pudło znacznie taniej ;)


27 czerwca 2016

ShinyBox - czerwiec 2016 || 4 EVER


Zapraszam Was dziś na comiesięczną prezentację pudełka ShinyBox. Tym razem pudełko ma znacznie większe rozmiary niż standardowo i jest to edycja urodzinowa - ShinyBox ma już 4 lata. Pudełko jest spore, ale zawartość nie jest jakoś szczególnie rozbudowana. Pewnie dzięki temu, że jestem ambasadorką, mam też więcej produktów (8). Na innych blogach widziałam, że dziewczyny otrzymywały po 6-7 kosmetyków. A teraz zobaczcie, co znalazło się w moich pudełku:


  • Płyn micelarny Dermedic - można powiedzieć, że w pudełku ShinyBox i InspiredBy pojawia się regularnie. Mam go już trzeci albo czwarty raz. Lubię go, jest w porządku. Nie podrażnia skóry, nie szczypie i nieźle zmywa makijaż. Ten egzemplarz oddałam mamie, bo jej kończą się płyny micelarne, a mi nie ;)
  • Krem tonujący Oillan - ma niebrzydki, jednak opalony kolor. Miałam zostawić go sobie na różnego typu wyjazdy, żeby delikatnie ujednolicić koloryt cery, ale ostatecznie oddałam go mamie, bo ona używa czasami takich produktów pod podkład.
  • Krem nawilżająco-regenerujący Amaderm - będę go używać do stóp, jak dla mnie całkiem ok. Powinien dobrze nawilżać suche miejsca takie jak łokcie, kolana itp.
  • Peeling do twarzy Stenders - mi nie do końca pasuje, bo ma w składzie alkohol denaturowy i pewnie zawiera drobinki, zatem nie jest odpowiedni dla mojej cery. Natomiast chętnie zużyję go do złuszczania naskórka z ciała.



  • Suplement diety ze spiruliną Noble Health - ten produkt akurat mi się podoba. W dodatku nie ma złego smaku, da się go bez większego problemu przełknąć. W pudełku jest 120 tabletek, a należy brać 3-6 dziennie. Produkt ma dość krótką datę przydatności (październik 2016), ale myślę, że zużyję go do tego czasu.
  • Henna do brwi i rzęs Joanna - myślę, że jestem jedną z niewielu osób, którym ten produkt pasuje jeżeli chodzi o kolor. Ja właśnie używam brązowej henny do brwi, bo moje włoski taki są, mimo że jestem blondynką. Szkoda natomiast, że jest to produkt marki Joanna, który jest na pewno tani.
  • Pilomax maska do włosów ciemnych - akurat te maseczki są niezłe, chociaż wolę wersję do włosów blond. Produkt powędrował do mamy, bo ja mam wielkie zapasy i bardzo duży produktów do włosów.
  • Lakier do paznokci Mollon - nie podoba mi się kolor, no i jak przy każdym lakierze w pudełku powtarzam, że nie używam od dawna zwykłych lakierów.
  • Próbka herbaty Qbox - pięknie pachnie i ma świetny skład. Na pewno wypijemy razem z Wojtkiem :)

Ogólnie oceniam pudełko jako średnie. Mimo że jest to edycja urodzinowa, zawartość mnie nie powaliła i niestety jestem trochę rozczarowana. Kilka produktów mi się całkiem spodobało, kilka bym sobie zostawiła, ale wolałam oddać mamie, a część jest zupełnie nietrafiona. Akurat pudełko 4ever zostało już wyprzedane, więc nie kupicie go już, ale na pewno można dokonywać zakupu kolejnego pudełka, tym razem lipcowego.

A Wy co sądzicie o tym pudełku?
 

17 czerwca 2016

L'Biotica: szampon + odżywka do włosów Silk&Shine || POLECAM CZY JEDNAK NIE?


Znalezienie dobrego duetu do codziennej pielęgnacji włosów stanowi nie lada wyzwanie. Od niedawna testuję nowe produkty marki L'Bioitica z serii Silk&Shine - szampon i odżywkę. Czy kosmetyki te podbiły moje serce i okazały się być idealnymi dla moich włosów, czy wręcz przeciwnie? Czytajcie dalej :)
  
Moje włosy są gęsta, ale cienkie - to normalne u blondynek. Kolor ma naturalny, od dawna nie farbuję włosów, co wiąże się z tym, że włosy dość szybko mi się przetłuszczają. W dodatku są dość zdrowe i obecnie trudno je zadowolić pod względem nawilżenia i dociążenia, mało co im pasuje.

Kiedy otrzymałam wielka paczkę od L'Biotiki, nie wiedziałam za co się zabrać, ale jeden z pierwszych wyborów padł właśnie na zestaw Silk&Shine. Moje włosy bardzo lubią produkty dociążające, które mocno wygładzają włosy - i na to też liczyłam. Niestety, już po pierwszym użyciu nie było zachwytów. I jest tak do tej pory, a niedługo wykończę te kosmetyki i opakowania wylądują w denku.
  

SZAMPON
Szampon na żelową, perłowo-przezroczystą formułę, za którą osobiście nie przepadam. Tego typu konsystencje zazwyczaj obciążają włosy, a nawet jeśli nie obciążają, to sprawiają, że włosy szybciej się przetłuszczają. I tak było i w tym wypadku. Szampon nieszczególnie dobrze doczyszcza włosy, więc moje na drugi dzień nadają się do ponownego mycia. W tym wypadku napis na opakowaniu everyday shampoo się sprawdza, bo włosy trzeba myć codziennie. Ja tego nie lubię. Jedyne plusy szamponu: włosy są miękkie i dość gładkie.

ODŻYWKA
Do odżywki też się przyczepię. Ogólnie nie jestem szczególnie wymagająca, zazwyczaj większość tego typu produktów się u mnie sprawdza. Natomiast odżywka Silk&Shine według zapewnień producenta ma mocno wygładzać włosy, regenerować je, nabłyszczać. A guzik prawda. Ma przyjemną konsystencję, to muszę przyznać, natomiast na moich włosach nie robi za wiele dobrego. Po jej zastosowaniu moje włosy nie są ani szczególnie nawilżone, ani wygładzone. W sumie można powiedzieć, że moje kudły po tej odżywce wyglądają średnio. Odżywka powinna ujarzmiać włosy, a ta tego nie robi - mam po niej nieogarnięte, nieco napuszone włosy. Dodam, że nie używam jej codziennie, bo ja często zmieniam maskę/odżywkę, żeby nie zmęczyć włosów zbyt dużą ilością protein, które są wszechobecne w kosmetykach. O regeneracji oczywiście można pomarzyć, bo skład jest zbyt ubogi, żeby miał zrobić coś rewelacyjnego z włosami. Dodam, że jest niewydajna, bo zostało mi jej na jakieś 2 użycia, a nie stosuję jej non stop. Tak naprawdę użyłam jej z 8-10 razy.


Jak widać, ten duet nie zrobił na mnie wrażenia. Mam chyba "zbyt" zdrowe włosy, bo wydaje mi się, że u kogoś z suchymi, zniszczonymi włosami produkty te sprawdziłyby się o wiele lepiej. Mam jeszcze jeden zestaw z L'Biotiki, tym razem z serii Repair i nie wiem, czy zostawiać go sobie, czy lepiej komuś go podarować, bo pewnie jego działanie będzie porównywalne. Co prawda ma inne składniki aktywne, ale baza tych produktów jest taka sama.

Osobiście nie polecam zestawu szampon+odżywka Silk&Shine... no chyba, że na Waszych włosach sprawdza się 99% kosmetyków, to i te na pewno się sprawdzą ;) Wspomnę jeszcze o pojemnościach. Szampon ma 250ml, odżywka ma 200ml. Nie podoba mi się to. Takie zróżnicowanie doprowadziło do tego, że odżywka mi się kończy, a szamponu mam jeszcze pół opakowania. No i cena... zdecydowanie za wysoka, przynajmniej moim zdaniem ;)

Cena: ok. 28zł/sztuka     Pojemność: 250 ml (szampon), 200 ml (odżywka)      Dostępność: np. Rossmann, Superpharm

15 czerwca 2016

Pudełka ChillBox: luty, marzec, kwiecień - moja opinia na temat zawartości i poszczególnych produktów || Co myślę, czy żużyłam... Czy warto?

Przyszła pora na podsumowanie trzech kolejnych pudełek ChillBox. Poprzedni post możecie przeczytać tutaj - tam opisywałam pudełka z listopada, grudnia i stycznia. Teraz pora na luty, marzec i kwiecień. Wiem, że jestem trochę spóźniona, ale ja nie otwieram kosmetyków z boxów tak szybko, a  jednak chciałabym napisać o nich kilka słów :)

Tak jak poprzednio, skupię się tu przede wszystkim na kosmetykach. Na temat książek się nie wypowiadam, bo jeszcze żadnej z ChillBoxa nie przeczytałam (mam sporo innych książek w kolejce, a w CB od czasów kiedy zamawiam pudełka nie było kryminałów, a to mój ulubiony gatunek). Dzisiaj w edycji czerwcowej otrzymałam kryminał-thriller z czego bardzo się cieszę :) Ale o tym napiszę Wam w kolejnym 'odcinku' ;)


CHILLBOX - LUTY 2016


Z pudełka niestety jestem zadowolona średnio. Jedyne, co ratuje to pudełko to peeling Harmonique i może jeszcze krem do twarzy. Peelingu jeszcze nie otwierałam, bo mam zapasy, ale na pewno za jakiś czas pójdzie w ruch i myślę, że będzie fajny - lubię naturalne peelingi.
  • Krem arganowy z olejkiem lawendowym Lilla Mai - ma dość intensywny zapach lawendy, co wielu osobom może się nie podobać. Mi nie przeszkadza, a po nałożeniu na skórę staję się bardziej anyżowy niż lawendowy. Krem jest mocno tłusty, więc nadaje się bardziej na noc. Kilka razy zastosowałam też małą ilość pod podkład i nawet dało radę ;) Krem ogólnie jest w porządku, ale wolałabym coś z różą i bez arganu, który na szczęście w tym przypadku mnie nie zapycha. Plus za naturalny skład i szklany, ciemny słoiczek.
  • Apis, maseczka do twarzy z minerałami z morza martwego - oddałam koleżance z pracy, która ma bardzo suchą skórę. Mówiła, że maseczka jest fajna i u niej szybko się wchłania i ładnie nawilża. Ja nie chciałam jej używać, bo na drugim miejscu w składzie była parafina :(
  • Różana lemoniada - mi bardzo smakowała! Szkoda, że była taka mała :P Dodatkiem była świeczka-korek, którą też spaliłam. Fajny gadżet, ale zupełnie mi do szczęścia niepotrzebny :P

 CHILLBOX - MARZEC 2016


W pudełku, z działu kosmetyki, znalazł się zestaw 3 miniaturek kosmetyków do twarzy marki Skin79, eliksir (olejek) do ciała Mokosh oraz maska do włosów. Pozostałymi produktami była oczywiście książka, próbki, a także przyprawa do kawy i szablony do zdobienia kawy. Marcowa edycja była całkiem w porządku, chociaż nie powaliła. Nadal wielu rzeczy nie zdążyłam użyć. Nie używałam jeszcze zestawu Skin79 ani eliksiru z Mokosh.

  • Maska do włosów figowa Organic Shop - ma bardzo ciekawy i słodki zapach, lekko figowy. Skład jest przyzwoity, pozbawiony silikonów. Sama maska jest gęsta i będzie dość wydajna, dobrze rozprowadza się na włosach. Jestem nią pozytywnie zaskoczona, bo po jej zastosowaniu włosy wyglądają dobrze. Są miękkie, gładkie, takie jakby puszyste. Maska nie obciąża moich włosów. Sprawdza się wyjątkowo dobrze jak na maskę bez silikonów ;)
  • Przyprawa do kawy Dary Natury - uwielbiam kawę i użyłam tej przyprawy kilkukrotnie, natomiast jej smak mnie nie przekonał. Jest trochę zbyt korzenny, mimo że ja lubię takie nuty. Chyba niekoniecznie dobrze mi to współgra z kawą, być może z jakąś czekoladą na gorąco byłoby lepiej ;) 
  • Szablony do zdobienia kawy - fajny gadżet, ale jeszcze nie używałam i nie wiem czy kiedykolwiek przyjdzie mi to zrobić. Może na jakieś imprezie ;)


CHILLBOX - KWIECIEŃ 2016



Edycja dość przeciętna, ale w porządku. Jak się patrzy na te wszystkie produkty z góry, to zawartość nie powala. Użyłam praktycznie wszystkiego, a oto moja opinia:
  • Masło shea - organiczne masło shea marki Be Organic, które według mnie jest dość średnio trafionym produktem jeżeli chodzi o okres wiosenno-letni. Niemniej jednak dałam mu szansę i zrobiłam z niego peeling, a także używałam tego masła do opalania. Do opalania nawet fajnie się sprawdza, chociaż nie ma wysokiego filtra SPF. Za to skóra jest dobrze natłuszczona i nawet jeśli trochę za mocno się spali, to szybko brązowieje.
  • Tonik z oczarem wirgilijskim Organique - bardzo fajny, delikatny tonik. Daje uczucie odświeżenia, tonizuje skórę. Atomizer dozuje produkt w sposób przyjemny - równomiernie i sporą ilość. Produkt nie podrażnia mojej skóry. Niestety nie będzie wydajny, bo już po kilku użyciach widzę naprawdę duży ubytek.
  • Korund kosmetyczny - cieszę się z jego obecności, bo jest fajnym zdzierakiem i można zrobić z niego peelingi. Już go używałam, chociaż muszę przyznać, że w peelingach z masłem shea średnio się sprawdza, bo masło natłuszcza skórę i na niej zostaje, a wraz z nim maleńkie drobinki korundu. Raczej proponuję dodawać korund do olejków lub żeli pod prysznic.
  • Nasiona chia + słoiczek - bardzo lubię! Lubię nasiona chia, a ostatnie opakowanie właśnie się skończyło. Do tego dochodzi cudny słoiczek (plastikowy), który idealnie nadaje się do przygotowania takiego śniadania do pracy czy na uczelnię.
  • Olejek zapachowy do kominka Magnolia - niestety, nie jestem zadowolona. Nie pachnie kwiatowo, tylko kremowo-brzydko jak środek na komary. Nie przepadam za takimi zapachami, bo trochę mnie przytłaczają. Powędruje do koleżanki.


Te trzy edycje niestety nie zrobiły na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Były w porządku, poznałam kilka bardzo fajnych produktów. Kosmetyki, których jeszcze nie zdążyłam użyć na pewno z biegiem czasu zostaną wykorzystane. Jestem też po dwóch najnowszych edycjach pudełek (majowej i czerwcowej) i są moim zdaniem o wiele lepsze. Ciekawe, jaka będzie lipcowa. Na pewno zrobię Wam kolejny post z podsumowaniem maj-czerwiec-lipiec, a potem robię sobie niestety przerwę od tych pudełek, bo mimo że jestem z nich raczej zadowolona, to jednak wolę przeznaczyć pieniądze na coś innego ;)


2 czerwca 2016

Woda różana - do czego można jej używać?


Woda różana już od dawna jest stosowana w przemyśle spożywczym, jak i kosmetycznym. W kosmetyce można używać jej na wiele sposobów - nie tylko do tonizacji twarzy. W dzisiejszym poście przedstawię Wam kilka oczywistych i mniej oczywistych zastosowań wody różanej.

Oczywiście wody różane są różne - lepsze, gorsze, droższe, tańsze. Już sami musimy ocenić, jakiej wody szukamy, jaka będzie dla nas najbardziej odpowiednia i ile chcemy na nią wydać. Jednym z najtańszych i najpopularniejszych wariantów jest woda różana marki Dabur. Kosztuje ona 12zł w Helfy i od dawien dawna cieszy się dużym powodzeniem wśród klientek.

Niestety nie jest to czysta woda różana, ponieważ zawiera w składzie glikol propylenowy i sorbinian potasu, ale wiem, że i taka kompozycja składników odpowiada wielu osobom. Produkt marki Dabur ma ładny, różany zapach i nie przyczynia się do zaczerwienienia cery - moja skóra dobrze na niego reaguje.



Jak stosować wodę różaną? Do czego można jej dodać? Co można z niej zrobić?


1. Tonizacja - woda różana jako tonik

Banalny i powszechnie znany sposób na używanie wody różanej. Stosujemy ją zamiast toniku, czyli przecieramy nią twarz przy pomocy wacika. Należy to robić po każdym kontakcie cery z wodą, czyli np. po umyciu twarzy żelem czy zmyciu maseczki. Taki zabieg przywróci skórze odpowiedni poziom pH (woda ma pH 7, a skóra około 5,5, więc różnica jest spora) i dzięki temu substancje zawarte w kosmetykach, która nałożymy potem (np. krem/olejek) będą mogły łatwiej wchłonąć się w skórę.


2. Odświeżająca mgiełka

Z wody różanej można zrobić też odświeżającą mgiełkę na lato. Wystarczy ją przelać do butelki z atomizerem i psikać się, kiedy zechcemy się trochę orzeźwić. Jeżeli nasza woda różana od razu jest zapakowana w butelkę z 'psikaczem', wtedy mamy problem z głowy :)


3. Serum olejowe do włosów / lekka odżywka do włosów w sprayu

Kto jest zaznajomiony z blogami włosomaniaczek, ten na pewno słyszał o serum olejowym. Jest to alternatywa dla standardowego olejowania włosów. Do buteleczki z atomizerem wlewamy: olej, wodę i trochę odżywki. Oczywiście zwykłą wodę zastępujemy w tym przypadku wodą różaną, dzięki czemu kosmetyk ma jeszcze lepsze działanie nawilżające.

Można też się pokusić na przygotowanie lekkiej odżywki do włosów. Jest to tak samo proste, a nawet prostsze, bo pomijamy krok z dodaniem oleju. W buteleczce z atomizerem mieszamy wodę różaną z niewielką ilością odżywki do włosów. Włosy można spryskiwać takim specyfikiem po myciu (włosy będą lepiej nawilżone i na pewno będzie łatwiej je rozczesać) lub za każdym razem, kiedy uznamy, że naszym kłaczkom przyda się zastrzyk nawilżenia.


4. Baza do rozrabiania glinek i maseczek w proszku

Wody różanej warto też dodawać do maseczek, które musimy rozrobić z jakimś płynem. Taki zabieg jest szczególnie polecany przy cerach wrażliwych, dojrzałych i naczynkowych. Woda wtedy nie będzie tylko bazą, z którą mieszamy proszek, ale także będzie pełniła funkcję nawilżającą i kojącą skórę.

5. Zakwaszająca płukanka do włosów

Żeby włosy były gładkie i mniej narażone na uszkodzenia mechaniczne, warto od czasu do czasu zafundować im płukankę. I wcale nie trzeba wydawać kilkunastu/kilkudziesięciu złotych na specyfik przeznaczony do tego celu - można z łatwością zrobić go samemu w domu.

Do przygotowania płukanki będziemy potrzebować wody, wody różanej i niewielkiej ilości octu jabłkowego (tylko i wyłącznie jabłkowego! zwykły nie wchodzi w grę). Zależy jak dużo płukanki potrzebujecie, bo jeżeli wystarczy Wam niewielka ilość, to samą bazą może być tylko woda różana. Jeżeli potrzebujecie większej ilości, można dodać zwykłej wody przegotowanej. Ocet należy dodać w proporcji 1 łyżka octu na 1 szklankę wody.

Płukankę stosujemy na samym końcu mycia włosów, czyli po szamponie i po odżywce. Włosy polewamy płukanką i zostawiamy, NIE ZMYWAMY tego wodą. Zapach octu szybko się ulotni, a jeśli do płukanki użyliśmy wody różanej, to zapach będzie bardziej różany niż octowy ;)


Dajcie znać, do czego Wy używacie wody różanej? :) Jakie są Wasze ulubione wody różane? :)