29 sierpnia 2014

ShinyBox - The Luxury Touch


Chciałabym Wam zaprezentować ShinyBoxa z edycji The Luxury Touch, który jest dostępny poza standardowymi, comiesięcznymi pudełkami. Ta wersja jest też znacznie droższa - za pudełko trzeba zapłacić 119zł (+10zł przesyłka). Ja swój egzemplarz dostałam za darmo, jako ambasadorka i w tym poście chciałabym napisać, co myślę o zawartości.

W pudełku znajduje się 5 produktów, nawet jeśli nie są one pełnowymiarowe, to ich ilość pozwoli na przetestowanie kosmetyku i wyrobienie sobie na jego temat opinii. Poniższe zdjęcie dedykowane jest dla mojego chłopaka, który uważa, że na blogu zawsze muszę dać zdjęcie pod ukosem, proszę bardzo :P



Pierwszym produktem jest samoopalacz FakeBake. Słyszałam coś na temat tej marki, natomiast sama nie skusiłabym się na ten produkt, ponieważ nie za bardzo lubię bawić się samoopalaczami, a tym bardziej tak drogimi. Jednak dostałam szansę, by go przetestować i z przyjemnością to uczynię. Przez opakowanie czuć, że kosmetyk pachnie kokosowo. W opakowaniu mamy nieco ponad 88ml produktu (pełnowymiarowe wersja ma 170ml), rękawiczki i rękawicę. 

Następna rzecz to sorbet The Body Shop. Początkowo myślałam, że to żel lub peeling pod prysznic, jednak jest to sorbet chłodzący, coś jak balsam. Bardzo ładnie pachnie grejpfrutem, chociaż na ciele ten zapach już nie jest taki ładny. Konsystencją rzeczywiście przypomina sorbet, jest taki puszysty. Produkt ma 200ml i jest to pełnowymiarowe opakowanie.


W pudełku znalazła się próbka Revitalash 1ml. Ten produkt już miałam i pisałam o nim recenzję, jednak wiele osób uznało, że zdjęcia słabo obrazują efekt i mogą być trochę oszukańcze, zatem postanowiłam, że jeszcze raz zrobię tę recenzję. Poprzednio z efektów byłam średnio zadowolona, może teraz będzie lepiej. Recenzji spodziewajcie się raczej w okolicach stycznia, ponieważ kurację przewiduję na okres studniówki mojego chłopaka.

Następny kosmetyk to krem 24h energii dla skóry od Skincode. Chyba kiedyś ta marka obiła mi się o uszy, ale nigdy mnie nie zainteresowała. Dostałam tubkę 25ml (pełnowymiarowy krem to 50ml). Skład jest średni, mało naturalny i na 6-stym miejscu znajduje się silikon (więc tak średnio na noc). A producent poleca go jako intensywną kurację na dzień lub na noc. Niemniej jednak, z chęcią spróbuję droższego kremu.

Ostatni produkt to kredka Etre Belle. Przypominam, że były one też w pudełku lipcowym. Wtedy dostałam kolor 02, czyli brązowo-fioletowy mauve. Teraz trafiła do mnie kredka 04, czyli taki szaro-fioletowy kolor. Bardzo takie lubię, na jesień będzie jak znalazł. Dobrze, że dostałam dwa różne kolory. Chociaż muszę przyznać, że mam problem z tymi kredkami na moich powiekach, muszę znaleźć na nie sposób.


Pudełko The Luxury Touch jest ciekawe, jednak więcej o nim będę mogła napisać po przetestowaniu wszystkich produktów. Cieszę się, że w końcu pojawiły się inne marki niż dotychczas (pewnie zauważyliście, że w standardowych ShinyBox marki bardzo się powtarzają). Myślę, że to pudełko najbardziej przypadłoby do gustu osobom, które lubią takie luksusowe samoopalacze lub chcą takiego wypróbować. Z tego, co wiem, pudełko szybko się wyprzedało, mimo swojej ceny.


25 sierpnia 2014

MAKIJAŻ: Delikatna, roztarta kreska





Przedstawiam Wam makijaż, jaki dzisiaj sobie zrobiłam. Postanowiłam w końcu zrobić rozmytą kreskę cieniem, bo w sumie nigdy takiej nie nosiłam. Byłam ciekawa, jak będzie to u mnie wyglądać i przyznam, że jestem zadowolona z efektu. Chciałam użyć czerwonej pomadki, więc postawiłam mniejszy akcent na oko, niemniej jednak jest ono podkreślone.

TWARZ:
MAC, ProLong Wear Concealer, NC20
Joko, Smooth&Light, J140 pastel
Mariza, puder ryżowy
Flormar, Pretty Compact, duo P115 (bronzer)
Annabelle Minerals, Rose (róż)

OCZY:
Sunkissed, paletka cieni (dwa szampańskie cienie)
Inglot, Matte 342
Sleek, Au Naturel (czarny cień)
Lovely, Maximum Volume Waterproof Mascara

BRWI:
Catrice, eyebrow set

USTA:
Madame L'ambre, pomadka nr 01


24 sierpnia 2014

'Ostatnio' na zdjęciach #2, czyli lipiec i sierpień wakacyjnie :)

Witam Was w kolejnym poście ze zdjęciami. Podobał Wam się poprzedni wpis i chciałyście, żebym dawała takie częściej i voila. Tym razem zdjęcia z wakacji :) Jak zwykle kolejność nie ma znaczenia. Zapraszam do oglądania. Trzymajcie się :*


wieczorne wyjście na piwo :)  /  moje kolorowe, różowo-fioletowe włosy  /  siniaki od gry w siatkówkę :P

 ja z psiakiem, którego znaleźliśmy na wakacjach  /  Wojek z Gremlinką (i jej cudowna mina)  /  jedziemy na Woodstock!

 Wojtek z Gremcią, taaaaka miłość  /  mój kotek :D  / Gremlinka i Leon zaczynają się bawić :)

 bawimy się demo The Sims 4 - to niby ja  /  wczorajszy makijaż imprezowy 1  /  mój najnowszy kosmetyczny nabytek

kotek lubi tak siedzieć i spać  /  wczorajszy makijaż imprezowy 2  /  wczorajszy makijaż imprezowy 3


22 sierpnia 2014

ShinyBox - sierpień 2014


Pora na prezentację sierpniowego ShinyBoxa. Pudełeczko jest dość lekkie, ale bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie swoją zawartością. W pudełku mamy tylko jedną pełnowymiarową rzecz, ale trzy inne to spore próbki i myślę, że będzie można spokojnie przetestować te kosmetyki. Ostatnio nie byłam za specjalnie zachwycone tym, co oferował ShinyBox, ale w tym miesiącu - muszę przyznać - jestem usatysfakcjonowana. Mogłoby być odrobinę lepiej, wtedy pewnie pudełko byłoby perfekcyjne, ale jest naprawdę dobrze. Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć poszczególnych produktów i przeczytania mojej opinii na temat ich obecności w pudełku:


Zacznijmy od kremu Bandi (30ml) - miałam go już kiedyś, dostałam go od firmy do recenzji, która egzystuje gdzieś na blogu. Krem był niezły, chociaż mnie nie powalił. Niemniej jednak, cieszę się, że w tym pudełku znalazł się krem, ponieważ ostatnio wykończyłam swoje smarowidło do twarzy, a obecnie nie mam za bardzo funduszy na zakup czegoś ciekawego. Drugim produktem jest mgiełka do stóp Yasumi (50ml). Mam problemy ze zużywaniem produktów do stóp, których w ShinyBoxie dostajemy całkiem sporo, więc pewnie ten produkt też będzie u mnie długo siedział. Jednak podoba mi się, nigdy nie używałam czegoś takiego i z chęcią przetestuję. Kolejną rzeczą jest mała próbka serum do twarzy Dermika (5ml), pewnie szybko ją zużyję, bo akurat te miniaturki z pudełek idą u mnie jak woda ;) Najciekawszym dla mnie produktem jest arganowe masełko The Body Shop (50ml). Przyznam, że nigdy nie miałam styczności z tymi masłami - nie wiem jak pachną, ani jaką mają konsystencję. Się okaże. Jedynym pełnowymiarowym produktem w moim pudełku jest kredka do brwi Glazel. Mi trafiła się wersja czarna, więc użytku u mnie nie znajdzie. Szkoda, że nie brązowa, bo nawet ciemny brąz by się u mnie spisał. W każdym razie, kredka idzie w świat i wpadnie w ręce koleżanki, zapewne jako kredka do oczu. Dodatkowo, w pudełeczku znalazły się dwie próbki olejków pod prysznic Barwa i próbka kremu nawilżającego tej samej marki. Jest też próbka kremu od firmy Saluterra.

Pudełko ShinyBox można zakupić za 59zł. Jeśli jesteście zainteresowane, wystarczy kliknąć tutaj i dokonać zamówienia :)

21 sierpnia 2014

Eveline: Ideal Stay, fluid trwale kryjący, odcień nr 15


W te wakacje opaliłam się wyjątkowo mocno (czego oczywiście nie widać na zdjęciach :D) i doszło do tego, że musiałam sięgnąć po najciemniejszy podkład ze swoich zbiorów. Jakiś czas temu otrzymałam fluid i krem CC w podobnych do siebie, ciemnych odcieniach. Obecnie wszystkie inne moje podkłady są za jasne, nawet Rimmel Wake Me Up 103. Niemniej jednak, nie narzekam, ponieważ opalona skóra twarzy sprawia, że nie jestem taka różowa i cera wygląda nie najgorzej nawet bez niczego.

Jednak czasami lubię się pomalować i wyrównać koloryt cery, zatem sięgam po fluid Eveline. Do mnie trafił nr 15 i z czego się orientuję, jest to najjaśniejszy lub jeden z najjaśniejszych kolorów. Jak widać na zdjęciu ze swatchem na bladej skórze, wcale taki jasny nie jest. W dodatku jest pomarańczowy.

Podkład nakładam gąbką SYIS. Krycie jest delikatne, wystarczające, żeby delikatnie wyrównać koloryt skóry. Porównując do CC kremu Eveline, krycie jest odrobinę lepsze. Warto wspomnieć, że fluid trochę oksyduje i po kilku minutach na twarzy jest ciemniejszy. Jeśli chodzi o matowienie, to zupełnie ono nie występuje. Podkład jest raczej rozświetlający, tworzy glow na skórze. Absolutnie nie jest to efekt matowej skóry. I na pewno nie na 12h - producenta trochę poniosło. Podkład, w dobrym stanie, trzyma się około 5-6h. Gdyby nie był to jedyny kolorystycznie pasujący do mnie fluid to raczej bym po niego nie sięgała. Z plusów to na pewno to, że podkładu nie czuć na twarzy, jest lekki, nie lepi się. Rzeczywiście nie tworzy efektu maski. Jeśli lubicie efekt rozświetlenia, to też wykończenie będzie dla Was plusem. No i oczywiście cena, bo jest to jeden z tańszych podkładów.



Jak dla mnie, podkład Eveline wypada dosyć średnio. Powiedziałabym, że jest to kosmetyk dla dziewczyn, które dopiero zaczynają przygodę z makijażem - jest tani, lekki, słabo kryjący. Dla mnie natomiast jest za mało kryjący, za krótko utrzymujący się i zbyt rozświetlający. Będę go używać póki opalenizna mi nie zejdzie, jednak do moich ulubieńców nie trafi i na pewno nie wykorzystam go do końca. Na dole przedstawiam Wam, jak wygląda podkład na mojej twarzy. Podkład jest przypudrowany (puder Wibo nr 05).



Cena: 9-13zł      Pojemność: 30ml      Dostępność: szafy Eveline, małe drogerie, internet

19 sierpnia 2014

Pat&Rub: Sun Fun, olejek rozświetlający do twarzy i ciała


Olejek Pat&Rub leżał u mnie dość długo... w sumie nadal leży, bo użyłam go zaledwie kilka razy. Otrzymałam go od firmy kilka miesięcy temu i z otwarciem zwlekałam do lata, bo uznałam, że będzie najlepszy na tę porę. W butelce olejek wygląda przepięknie, wylany i rozprowadzony zresztą też, ale ogólnie butelka mnie urzeka. Zapach produktu jest świetny - nie spodziewałam się tak świeżego i czystego zapachu po olejku naładowanym złotymi drobinkami. Naprawdę mnie zaskoczył i przyznam się, że lubię go odkręcić, żeby tylko go powąchać.

Uznałam, że olejek Pat&Rub będzie najbardziej odpowiedni na okres, kiedy nosimy skąpe ubrania i jest ciepło. Niestety nosząc go na siebie czuję się niekomfortowo. Miejsca na skórze, które się ze sobą nie stykają są bezproblemowe (np. dekolt, ręce), gorzej jest kiedy rozprowadzimy olejek na nogach. A nogi jak wiadomo, lubimy położyć jedna na drugiej lub po prostu się ze sobą ocierają. Wtedy uczucie jest dla mnie koszmarne - czuć jak produkt lepi się na skórze, jest tłusty... a do tego wszystkiego dochodzą upały.

Nie ma się co oszukiwać - nie jest to przyjemne. A zaznaczam, że nie lałam na siebie dużo tego olejku. Swoją drogą, musi on być koszmarnie wydajny, bo butelka to aż 100ml, a ilość potrzebna do tego, żeby być shiny jest naprawdę niewielka. Drobinki wyglądają na ciele pięknie, ale jest to olejek raczej na wiosnę lub ciepłą jesień, bo w lecie może być zbyt męczący. Olejku można też używać do pielęgnacji ciała, bo ma piękny skład... ale chyba trochę szkoda tych drobinek pod szlafrok.


Cena: 89zł      Pojemność: 100ml      Dostępność: sklep Pat&Rub

15 sierpnia 2014

Alverde: Masło do włosów z awokado i masłem shea


Wielki boom na kosmetyki z DMu, czyli Balea i Alverde chyba już przeminął, niemniej jednak, ja wciąż uwielbiam te kosmetyki (szczególnie Alverde). Alverde jest chyba moją ulubioną marką i lubię testować to, co mają w asortymencie. W lutym, przy okazji wizyty w DM, kupiłam sobie masło do włosów tejże marki. Produkt dość nietuzinkowy, bo raczej nie słyszy się o masłach do włosów, a bardziej o olejach czy po prostu maskach.

Masło mieści się w 200ml opakowaniu, które pod wieczkiem zabezpieczone jest sreberkiem. Pojemność jest dość duża, w końcu można znaleźć 200ml masła do ciała, a tego używamy do włosów. Zapach jest przyjemny, jak dla mnie lekko kwaśny, ale jakby owocowy; czuć trochę ten alkoholowy smrodek, jak przy wielu kosmetykach Alverde. Konsystencja kosmetyku jest gęsta i zbita, przypomina masło do ciała lub gęsty krem do stóp. Uważam, że ta konsystencja jest zbyt tępa, by nakładać ten produkt na suche włosy - po jakimś czasie wysycha i tworzy z włosów wysuszone, oblepione strąki. Rozumiem, że nie każdy musi lubić oleje do włosów, ale gdyby to masełko miało formę bardziej tłustej maści, myślę, że lepiej by się sprawdzało.

I tutaj konsystencja wiąże się z czasem trzymania produktu na włosach. Nie można go trzymać długo, bo jak napisałam - masło zasycha. Ja nie nakładam go na suche włosy, bo to nie ma sensu, najczęściej wcieram je w końcówki, które są już naolejowane. Nigdy nie używałam tego masła po umyciu włosów, bo wolę inny typ masek, to masło wydaje mi się za ciężkie.


Prawdę mówiąc, masełko mnie nie powaliło. Końcówki po nim i po oleju są fajne; nie zauważyłam, by były obciążone, natomiast ta konsystencja mi nie leży i nie lubię sięgać po ten produkt. Starczy mi pewnie jeszcze na długo, bo wydajność ma naprawdę dobrą, ale potem o nim zapomnę i już nie wrócę do tego kosmetyku. Miałyście ten produkt i zgadzacie się z moją opinią? A może u Was to masełko się sprawdziło? :)

Cena: 3,45€      Pojemność: 200ml      Dostępność: DM, drogerie internetowe

7 sierpnia 2014

Baikal Herbals: Krem do twarzy Anti-Age, regenerująco-odmładzający z różeńcem górskim


Od dłuższego czasu, do nawilżania skóry twarzy używam głównie naturalnych produktów. Jeśli chodzi o popularne rosyjskie kosmetyki używałam zwykle tych do włosów, a te do twarzy nie były tak popularne, więc postanowiłam spróbować. Zależało mi na kremie na noc, który będzie trochę cięższy i nie wchłonie się w dwie minuty. Wybór padł na krem Baikal Herbals z różeńcem górskim. Przeznaczony jest niby do cery dojrzałej, ma mieć działanie odmładzające, ale nie wierzę w takie rzeczy przy kremach - ma po prostu dobrze nawilżać.

Opakowanie jest wyposażone w pompkę typu airless i zawiera standardowe 50ml kremu. Zapach kosmetyku jest delikatny, lekko kwiatowy, przyjemny dla nosa. Tego produktu używałam głównie na noc, ale czasami zdarzyło mi się nałożyć go pod makijaż, kiedy miałam więcej czasu. Skubaniec był naprawdę wydajny, bo zużywałam go kilka dobrych miesięcy (w przeciwieństwie do większości kremów, ten jest ważny przez 12 miesięcy od otwarcia). Muszę przyznać się, że polubiliśmy. Krem zapewniał mojej skórze optymalne nawilżenie, czego oczekiwałam. Sprawdzał się na noc, ponieważ nie należy do najlżejszych i wchłanianie zajmowało mu dłużej niż minutę. Przez czas stosowania nie zauważyłam suchych skórek na twarzy. Jeśli chodzi o stosowanie go pod makijaż, to też dawał radę. Nakładałam go jednak wtedy, kiedy wiedziałam, że mam więcej czasu i pozwolę mu spokojnie się wchłonąć. Nie zostawia na skórze denerwującego, tłustego filmu.


Biorąc pod uwagę cenę, wydajność i satysfakcjonujące mnie działanie, jestem w stanie powiedzieć, że chętnie wróciłabym do tego kremu w przyszłości. Teraz chcę spróbować czegoś innego, ale ten produkt Baikal Herbals naprawdę mnie zadowolił i jeśli stawiacie na uniwersalny, naturalny krem nawilżający to ten jest naprawdę godny polecenia.

Cena: ok. 27zł      Pojemność: 50ml      Dostępność: internet, np. Skarby Syberii