31 sierpnia 2013

Wibo: So Matte nr 7


                    Marka: Wibo, So Matte
                    Nazwa: 7
                    Wykończenie: matowe (satynowe), bezdrobinkowe
                    Kolor: odcień różowo-koralowy, dość neonowy (na żywo jest bardziej różowy)
                    Krycie: lakier jest średnio napigmentowany, potrzebne są dwie warstwy emalii
                    Inne cechy: po wierzchownym zaschnięciu nadal może się na nim odbić faktura
                    Dostępność: Rossmann - szafy Wibo
                    Pojemność: 7 ml
                    Cena: ok. 7zł

Jak widzicie, wracam z lakierami. Niestety już bez długich paznokci, i chyba prędko ich nie będzie (możliwe, że zacznę kosmetykę, tylko muszę papiery złożyć :P). Mam jednak nadzieję, że i w takiej formie prezentacje lakierów przypadną Wam do gustu. Mi niestety takie krótkie paznokcie się nie podobają, ale co poradzić?! :<

29 sierpnia 2013

Eveline: dwie pomadki, które chcieliście zobaczyć ;)


Kiedy pokazałam Wam paczkę od Eveline, wiele z Was chciało zobaczyć pomadki. Jestem ciekawa, jaki będzie odzew pod tą notką :P Niestety, szminki "nie trafiły mi się" kolorystycznie... nie, wróć - nie trafiły mi się wykończeniowo. Kolory są ładne, jednak ich wykończenie zupełnie mi nie odpowiada. Perłowe pomadki, czy też lakiery kojarzą się głównie ze starszymi bądź dojrzalszymi paniami. No i powinno tak pozostać, bo do młodych osób nie pasują. Dowodem na to są właśnie te dwa produkty.

Eveline, Aqua Platinum nr 468           ok. 9zł      Dostępność: szafy Eveline, małe drogerie
Pomadka nr 468 z serii Aqua Platinum to soczysty, lekko różowy, pomarańcz o złotym, perłowym wykończeniu. Opakowanie ma dość klasyczne. Jest ono plastikowe, niezbyt eleganckie, ale też nie odstrasza. Kolor jest śliczny i gdyby ta pomadka była cieniem do powiek, to na pewno byłabym z niego zadowolona. Niestety nie jest. W sumie nie wiem, komu polecałabym tę szminkę... starszej pani z ciepłym odcieniem skóry?

Eveline, Colour Celebrities nr 623           ok. 13zł      Dostępność: szafy Eveline, małe drogerie
Natomiast druga pomadka nr 632 z serii Colour Celebrities to taki winny odcień bordo. Ten pasowałby dojrzałej kobiecie na wieczór, np. do teatru. Kolor jest elegancki i myślę, że pasowałby wielu osobom. I kurczę... w sumie nie wygląda na ustach źle, ale mam wrażenie, że mnie postarza. Szkoda, że szminka ta nie ma wykończenia kremowego, bo kolor na pewno przypadłby mi do gustu...

PS. To mój 400-tny post ;D

28 sierpnia 2013

Eveline: odżywka do paznokci 9w1 Total Action


9w1 jest kolejną odżywką z fabryki Eveline. Wcześniej miałam do czynienia z 8w1, jednak się się okazuje - ta ma taki sam skład, więc jej działanie jest takie samo. 8w1 bardzo polubiłam, więc z 9w1 nie mogło być inaczej.

Odżywka dobrze działa na moje paznokcie. Przede wszystkim bardzo je utwardza (zawartość formaldehydu), co jest u mnie bardzo pożądane, bo nie mam mocnych paznokci. Nie zauważyłam złego wpływu na płytkę, u mnie te odżywki krzywdy nie robią. W sumie nie wiem, co jeszcze napisać, bo o tych odżywkach już każdy wie. Zatem informuję tylko, że jest nowa wersja - 9w1, ale nie różni się niczym od innych odżywek Eveline ;)


 Cena: ok. 10zł      Pojemność: 12ml      Dostępność: różne drogerie; szafy Eveline
   

27 sierpnia 2013

Eveline: bioHYALURON 4D, Luksusowy krem do ciała


Luksusowy krem bioHYALURON 4D od Eveline to jeden z tych produktów, który średnio się u mnie nie sprawdził. W związku z tym, że dostałam dwa produkty do ciała tej firmy w tym samym czasie, ten powędrował na stopy. W końcu one też wymagają pielęgnacji, a dodatkowo znoszą wszystkie składy (np. z zawartością parafiny, która tutaj występuje) lepiej niż reszta ciała.

Przez jakiś czas obficie nakładałam ten krem na stopy, na noc. Niestety, już aplikacja sprawia kłopoty, ponieważ produkt ma bardzo maślaną konsystencję. Powiedziałabym, że zachowuje się jak masło wrzucone na gorącą patelnię - część produktu zaczyna pływać, reszta jest jeszcze zbita. Przy nanoszeniu zawsze mam wrażenie, że kosmetyk spłynie mi ze stopy. Trudno go równomiernie rozłożyć, w dodatku nie da się go wsmarować (mówię tu o stopach - na nogach czy rękach chyba lepiej by się zachowywał)... Zatem od razu zakładam skarpetki.


Rano, po całonocnym wchłanianiu się kremu, nie zauważałam większego nawilżenia. Stopy były takie same, jak przed aplikacją. Dopiero po kilku zastosowaniach coś ruszyło i zauważyłam, że skóra jest nieco gładsza, głównie w bezproblemowych miejscach. Niestety specyfik nie za bardzo wpłynął na pięty. Poza tym krem ma intensywny (coś jak proszek do prania) zapach, który mi osobiście nie przypadł do gustu... no ale produkt nanoszę tylko na stopy, więc spoko. No i z wydajnością słabo, jeśli chodzi o stosowanie na te same partie, co ja. Po prostu po kilku aplikacjach, połowy kremu już nie było.


Cena: ok. 12zł      Pojemność: 200ml      Dostępność: różne drogerie

26 sierpnia 2013

Bingo Spa: recenzja trzech produktów - kolagenowe serum do mycia włosów, serum czekoladowo-morelowe do ciała oraz oczyszczająco-nawilżająca maseczka algowa do twarzy


Od niedawna testuję trzy produkty BingoSpa, które otrzymałam ze współpracy, jak sporo innych dziewczyn. Miałyśmy do wyboru listę 12 produktów, z czego miałyśmy wybrać 2-3. Ja skupiłam się na tańszych kosmetykach, w mniejszych pojemnościach, ponieważ nie lubię męczyć się z czymś, co by mi nie przypasowało. A teraz o każdym produkcie, po kolei:


Bingo Spa, kolagenowe serum do mycia włosów      150ml, 9zł
Kolagenowe serum do mycia włosów to po prostu szampon o kremowej konsystencji. Ma w składzie SLS i o tym wiedziałam, więc jego obecność nie była dla mnie niespodzianką. Od czasu do czasu używam mocno oczyszczającego szamponu z tym składnikiem. Serum ma zapach świeżego prania (podobnie pachnie maska Masło shea & 5alg). Produkt jest wydajny (chociaż niewielki - w buteleczce jest tylko 150ml), ponieważ już niewielka ilość szamponu wystarcza do umycia moich średnio-długich włosów. Produkt pieni się bardzo dobrze i tworzy przyjemną, obfitą i aksamitną piankę. Niestety cała przyjemność ulatuje przy zmywaniu produktu, ponieważ włosy są szorstkie, tępe i nieprzyjemne w dotyku, podobnie jak po szamponie Babydream. Włosy są jednak bardzo dobrze oczyszczone. Jeśli takie produkty przyczyniają się u Was do plątania włosów, BingoSpa pewnie będzie działał podobnie.


Bingo Spa, serum czekoladowo-morelowe do ciała      120g, 16zł
Serum czekoladowo-morelowe przypomina standardowe masło do ciała. Jest treściwe i zbite. Niestety nie wyszukałam jego składu przez wyborem produktów i okazało się, że wysoko w składzie ma parafinę, której staram się unikać (mimo że mi nie szkodzi). Mimo wszystko produkt był i wciąż jest przeze mnie używany. Jeśli chodzi o zapach, to absolutnie mi się on nie podoba. Jeśli liczycie na słodki i apetyczny aromat czekolady z morelami, to muszę Was zawieść - zdecydowanie taki nie jest. Woń serum Bingo Spa przywodzi mi na myśl aptekę, jakiś antybiotyk czy inny lek. Bynajmniej nie jest to zapach przyjemny dla mojego nosa, przez co nie mam dużej przyjemności ze stosowania kosmetyku. Produkt jest wydajny, ponieważ niewielka ilość nabrana na dłonie pozwala na pokrycie serum dużą powierzchnię ciała. Nawilżenie jakie oferuje nam masełko jest przyzwoite - skóra jest nawilżona, miękka i gładka. Film wytworzony przez parafinę jest lekko wyczuwalny na skórze. Szkoda, że dostałam produkt z krótką datą ważności, jednak dzięki używaniu ego produktu jako 'balsamu pod prysznic' mogłam go szybko wykończyć ;)


Bingo Spa, maseczka do twarzy z kompleksem algowym      120g, 10zł
Maseczka algowa jest produktem, który najtrudniej mi ocenić. Ma ciekawą, żelową formułę, wygląda jak żel do włosów. Zapach ma nietypowy, jakby trochę alkoholowy, trochę algowy - trudno mi go zdefiniować. Zachowanie maski też jest dziwne - kiedy nakładam ją na twarz, skóra zaczyna mnie lekko piec (mimo że skład kosmetyku jest raczej ok), ale nie robi się czerwona ani podrażniona. Produkt dobrze nakłada się na skórę, nie spływa z niej i w czasie noszenia można spokojnie wykonywać czynności domowe, czy jakiekolwiek inne. Maskę trzymam około 15min., przez ten czas ona zasycha, a pieczenie jest coraz słabsze, aż w końcu ustępuje. Po zabiegu skóra jest gładsza i jakby bardziej sprężysta. Jednak nie widzę oczyszczenia, ani powalającego nawilżenia (robiłam test - maseczkę nałożyłam na jeden policzek, drugi pozostawiłam bez niczego... właściwie nie było różnicy).

MAC: test korektora Pro LongWear - NC20


Dzisiaj chcę pokazać Wam mój nowy nabytek - korektor z MACa - w akcji. Nagrywałam makijaż, jednak nie do końca spodobał mi się efekt końcowy i postanowiłam wyciąć fragment, gdzie nakładam sam korektor, żeby pokazać, jak się zachowuje i jak dużo może przykryć. Mówiąc szczerze - nie spodziewałam się takich rezultatów i wciąż jestem zaskoczona :D

Jeśli macie ochotę zobaczyć test na żywo korektora Pro LongWear w kolorze NC20, to zapraszam:


25 sierpnia 2013

Lovely: Fast Dry, szybkoschnący eyeliner


Dzisiaj przedstawię Wam kolejny eyeliner z fabryki Wibo/Lovely. Rozwodzić się nie będę, bo ogólnie te eyelinery bardzo lubię. Ten przypadł mi do gustu nieco mniej niż większość jego braci. Głównie też to, że kolor nie jest w 100% czarny, taki bardziej czarno-szary i krycie też nie jest rewelacyjne. Żeby wykonać nim kreskę bez prześwitów potrzeba kilka warstw. Mimo że na zdjęciach mam ich około 2-3, to nadal nie udało mi się uzyskać pełnego krycia. Pod tym względem wygrywają eyelinery Wibo - zwykły czarny i wersja wodoodporna, którą lada dzień Wam pokażę. Tamte eyelinery niezaprzeczalnie wygrywają.

Ten ma właściwie taki sam pędzelek - czyli taki, jaki lubię. Łatwo mi się nim manewruje i zazwyczaj jestem zadowolona z kreseczki. Jednak jego opakowanie jest nieco wkurzające. Po prostu trudno je ustawić na tej wąskiej 'dupce'. Poza tym pojemność jest raczej dla osób, które robią kreski od święta, ponieważ 2,5g nie starczy na długo przy codziennym użytkowaniu. Mówiąc szczerze, nie zauważyłam też, by eyeliner wysychał na oku szybciej niż inne znane mi kosmetyki tego typu.


Cena: ok. 7zł       Pojemność: 2,5g      Dostępność: Rossmann - szafy Lovely

24 sierpnia 2013

MeMeMe: Flawless, kremowy podkład z SPF15 oraz puder w kompakcie


Jakiś czas temu w moje ręce wpadły 3 produkty MeMeMe. Pierwszy z nich, lakier o nazwie Ambitious, był już przeze mnie pokazywany na blogu. Teraz przyszła pora na podkład i puder z serii Flawless. Mimo że podkład ma nr 01 i nazywa się Porcelain Pure, nie nadawał się na wcześniejsze miesiące - był po prostu za ciemny. Natomiast pudru Translucent zdarzyło mi się użyć kilka razy z innym podkładem - chociaż wcale nie jest taki transparentny.
  

Podkład, o standardowej pojemności 30ml, mieści się w opakowaniu typu airless. Konsystencja podkładu jest kremowa, lecz dość gęsta. Produkt charakteryzuje się mocnym, pudrowym zapachem, który mi się podoba, jednak niektórym może przeszkadzać jego intensywność. Na plus kosmetyku zaliczam obecność SPF15 - może nie jest to duży filtr ochronny, jednak jak na podkład, jest ok.

Jeśli chodzi o krycie, to określiłabym je jako średnie. Podkład ładnie zakrywa większość niedoskonałości, ale z większymi raczej sobie nie poradzi. Jednak zgodziłabym się z tym, że na skórze, która nie boryka się z większymi przebarwieniami itp., mógłby wyglądać naprawdę fajnie i tworzyć nieskazitelny efekt. Trwałość kosmetyku niestety nie powala. U mnie trzyma się nieźle, ale całego dnia poza domem raczej by nie przetrwał. Ogólnie uważam, że nie jest to zły produkt, jednak jest nieco za drogi, jak na swoje właściwości. Można go kupić za 68zł, co - jak dla mnie - jest wygórowaną ceną. Gdyby oscylowała ona w okolicach 30-40zł, chętnie sięgałabym częściej po ten podkład.

Cena: ok. 68zł      Pojemność: 30ml       Dostępność: drogerie internetowe - Kosmetykomania


Podkład marki MeMeMe mieści się w standardowym opakowaniu z lusterkiem i znajdujemy tam 12g kosmetyku. Opakowanie jest bardzo ładne, a lusterko dość duże. Niestety, jeśli nie kładziemy na powierzchnię pudru żadnego puszka ani folii, lusterko szybko zostaje pokryte przed pudrowy pyłek. Puder bardzo mocno pyli, nieważne czy nakładamy go pędzlem czy puszkiem. 

Jego wykończenie jest jest do końca matowe. Powiedziałabym, że raczej takie miękkie, satynowe. Osoby ze skórą tłustą i ogólnie ze skłonnością do przetłuszczania raczej nie byłyby z niego zadowolone. Puder nie uchroni nas przez przetłuszczaniem - u mnie sebum wychodzi dość szybko, dlatego używam go raczej na policzki, które nie mają ku temu skłonności. Myślę, że jest to produkt dla osób, które nie lubią płaskiego matu, a są zwolennikami naturalnego, lekko satynowego efektu. Nie ufałabym też jego transparentności, ponieważ daje nieco koloru i nie jest to najjaśniejszy odcień beżu. Jeśli jesteście bardzo jasne, obawiam się, że może być za ciemny. Jego cena to niecałe 33zł.

Cena: ok. 33zł      Pojemność: 12g      Dostępność: drogerie internetowe - Kosmetykomania


Tutaj macie efekt końcowy, po nałożeniu podkładu, a później - pudru. Nie pokazywałam twarzy bez niczego, bo możecie ją zobaczyć w innych postach z podkładami. Jak widać, krycie nie jest pełne, ale na co dzień może być. Puder fajnie wykańcza makijaż i daje nieco krycia, przez co skóra wygląda jeszcze lepiej.

22 sierpnia 2013

Haul sierpniowy - Sleek, Technic, MAC, Annabelle Minerals itd.


Swój haul zacznę od zakupów z Biedronki. Skusiłam się na trzy małe peelingi marki Joanna - na co dzień ich nie kupuję, ponieważ uważam, że 5zł za takie maleństwo to przesada. Jednak w Biedronce kosztowały jakiś 3,30zł, więc wzięłam trzy zapachy :) Do tego dorzuciłam odżywkę Nivea, która spodobała mi się po wykorzystaniu próbki. Kosztowała 6,49zł.


Następnie zakupy ze sklepu Cocolita.pl - zamówiłam dwie paletki - fioletową Technic (11,90zł) oraz Sleek - Darks, na którą czaiłam się od kilku miesięcy. Zakup wciąż odwlekałam, aż wpadło mi trochę gotówki... i jest moja :) Szkoda, że teraz te palety są takie drogie, bo kosztują około 37zł. Pamiętam, jak zamawiałam moją pierwszą Storm za 27zł, heh.

Do koszyka wpadły mi też dwa pędzelki Hakuro. H76 (15,90zł) to precyzyjny pędzelek ołówkowy, zaś H64 (29,90zł) to niewielka, zbita kulka, której będę używać albo do korektora, albo do blendowania cieni. H64 to jeden z najnowszych pędzelków Hakuro, jestem ciekawa, jak się sprawdzi.


W końcu wybrałam się do salonu MAC, mamy go we Wrocławiu, więc to nie problem... Problemem był zawsze brak funduszy. Jednak zakup korektora Pro LongWear planowałam już dobre kilka miesięcy, więc postanowiłam go nabyć. Mój jest w odcieniu NC20 i kosztował 74zł.


Ostatnie rzeczy, to przesyłka od Annabelle Minerals, sklepu, w którym możemy się zaopatrzyć w kosmetyki mineralne. W ramach współpracy od AM dostałam dwa kody rabatowe - jeden na 150zł, drugi na darmową wysyłkę. Bardzo podoba mi się taka polityka prowadzenia współprac - zamówiłam sobie co chciałam... a żeby nie tracić pieniędzy z rabatu, dorzuciłam swoje 5zł i dzięki temu mam jeden pędzelek więcej. Jestem naprawdę pod wrażeniem PR-u i zaliczam to na zdecydowany plus marki.

Zamówiłam sobie atrakcyjny cenowo zestaw - podkład, róż, korektor + pędzel (w moim wypadku do różu), który kosztuje 110zł, czyli jakby mamy pędzel za darmo :) Do tego wzięłam dwa pędzelki - jeden puchaty, fajny do korektora (25zł) oraz puchaty skośny do cieni (20zł).


Ufff... i dobrnęliśmy do końca! Haul całkiem spory. Jestem bardzo z niego zadowolona :)
Dajcie znać, co Wy kupiłyście w ostatnim czasie :) I to na tyle. Pa :)

21 sierpnia 2013

ShinyBox - sierpień 2013


Znów przychodzę do Was nieco spóźniona z ShinyBoxem. Tym razem w pudełku mamy dużo produktów pełnowymiarowych i są to kosmetyki, które każdej z nas raczej się przydadzą, są dość uniwersalne.


W pudełku znajdują się trzy kosmetyki, których na pewno możemy używać na co dzień - płyn micelarny, krem do rąk i serum na końcówki. W sumie żadna z tych rzeczy nie cieszy mnie jakoś bardzo, ale na pewno je zużyję. Płyny micelarne schodzą u mnie bardzo wolno, więc jego kolej przyjdzie pewnie za kilka miesięcy; obecnie mam dwa kremy do rąk w użytku, ale ten już musiałam wypróbować; serum na końcówki też mam, jednak to nie jest w formie jedwabiu, a takiej białej emulsji.

Pozostałe produkty to kuracja antycellulitowa od Marion - dobrze, że mamy do czynienia z całym opakowaniem ampułek, a nie tylko z jedną ;) Na pewno wypróbuję, chociaż niczego od tego produktu nie oczekuję. Maskę Dermedic chętnie przetestuję, bo dzięki ShinyBox bardzo polubiłam tę markę. Jeśli chodzi o prezent w formie peelingu, to pewnie go zużyję, ale raczej nie stosuję peelingów mechanicznych, więc nie jest to produkt dla mnie.

Pudełko jest, według mnie, przeciętne. Produkty na pewno się nie zmarnują, bo prędzej czy później je zużyję, ale nie ma też kosmetyku, którego obecność by mnie powaliła. Jeśli macie ochotę na takie codzienne produkty, to myślę, że warto zakupić sierpniowego ShinyBoxa za 49zł - klik.

20 sierpnia 2013

Sierpień 2013 - Woodstock & Międzyzdroje

Postanowiłam naskrobać luźną notkę wakacyjną. Jak wiecie, byłam w tym roku (jak i poprzednim) na Woodstocku i jak zwykle dobrze się bawiłam. Byliśmy tam 6 dni, a zleciało jakby to były 2. Masakra! Wydaje mi się, że było lepiej towarzysko, ale gorzej koncertowo. No ale oczywiście na kilka koncertów poszliśmy i nam się podobały :) Pogoda była lepsza niż w zeszłym roku - nie było tak upalnie i nie lało tak, jak wtedy :P Ogólnie jakość zdjęć jest słaba, bo są one pobrane z fejsbuka :P


No i Międzyzdroje. Pojechaliśmy tam od razu z Kostrzyna, z Woodstocku. Byliśmy tam 7 dni. Pogoda była średnia - dwa dni padało, reszta była słoneczna, ale niezbyt gorąca, więc nasza opalenizna nie jest powalająca. W sumie codziennie plażowaliśmy, a kiedy była gorsza pogoda, to poszliśmy do Wolińskiego Parku Narodowego i oglądaliśmy różne zwierzątka. Byliśmy w 3 pary, jednak nie wrzucam zdjęć osób, które się na to nie zgadzają (tutaj nie pytałam, ale też nie ma sensu zarzucać Was fotami ;)).



No i tyle z tej fotorelacji. Może nie jest rewelacyjna, ale miałam ochotę na luźniejszy post ;)
Pozdrawiam Was. Dajcie znać, jak Wy spędziłyście wakacje.