29 lutego 2012

Ingrid Cosmetics: No Limits Beauty, eyeliner w pisaku


 Witajcie, moi drodzy! Przychodzę do Was dziś z recenzją eyelinera w pisaku firmy Ingrid Cosmetics. Trafił w moje ręce dzięki współpracy z drogerią Nocanka.pl, wcześniej nie miałam do czynienia z kosmetykami tej marki. Muszę przyznać, że produkt spodobał mi się.

Forma pisaka bardzo przypadła mi do gustu - maluje mi się nim o wiele wygodniej niż eyelinerem w pędzelku czy żelowym przy użyciu pędzelka skośnego. Zazwyczaj trudno zrobić mi prostą i zadowalającą kreskę, a przy użyciu tego kosmetyku to mi się udało :) Na oku nie rozmazuje się, utrzymuje się bardzo długo. Nie jest wodoodporny i łatwo go zmyć. Pisak mieści 2g produktu, koszt takiego eyelinera to jakieś 8-10zł - niedużo, a produkt jest naprawdę fajny. Mam nadzieję, że nie będzie szybko wysychał... w razie czego, dam znać ;) Minusem jest to, że czasami mnie łaskocze po powiece i trudniej mi wtedy się skupić na malowaniu ;)

28 lutego 2012

Projekt denko - styczeń/luty 2012

  • Peeling do ciała, BeBeauty - świetny produkt, te peelingi bardzo przypadły mi do gustu. W lecie kupiłam 3 zapachy i dopiero niedawno zużyłam ostatni ;)
  • Foot works, Avon - wygrałam go w rozdaniu. Niezbyt fajny... trochę za mało ostry, dla mnie. Lepiej sprawdza się jak ostateczny zabieg wygładzenia skóry na stropach lub dłoniach.
  • Krem na pękające pięty, No 36 - niezły, chociaż nie nawilża jakoś nadzwyczajnie. Myślę, że osobom z pękającymi piętami nie sprawdziłby się dobrze.
  • Żel pod prysznic, Fa - kupiłam o zapachu moreli, super! Zapach wspaniały, konsystencja kremowa, ładni się pieni i żel nie wysusza.
  • Peeling do ciała, Bielenda - recenzowany tutaj.
  • Żel pod prysznic, Alverde - tani (chyba 1,25€), pięknie pachnący Nimm2 (omnomnom), delikatna pianka - na pewno kupię ponownie (jak będę w Niemczech)!
  • szampon i odżywka, GlissKur - nie lubię tych kosmetyków... tata kupił w Niemczech, właściwie mamie zużyła większość, bo ona nie ma przetłuszczających się włosów, mi nie pasowały.
  • maska/odżywka do włosów Rigenol, Framesi - fajna maska, ładnie odżywia włosy, są po niej miękkie i gładkie. Myślę, że kiedyś kupię ponownie.
  • jedwab do włosów, BioSilk - używam czasami, włosy ładnie pachną i wyglądają ładnie.
  • szampon do włosów blond, Alverde - recenzowany tutaj.
  • woda micelarna, Bourjois - mam już nową, super produkt!
  • płyn do demakijażu oczu, Ziaja - nie był zły, ale nie kupię ponownie, bo wolę Bourjois
  • tonik nagietkowy, Ziaja - całkiem fajny tonik do oczyszczenia twarzy, teraz mam Bourjois, ale może kiedyś do niego wrócę
  • chusteczki do demakijażu, Inglot - wygrałam je w rozdaniu. Sprawdzały się ok, ale bez rewelacji... mogłyby być trochę bardziej nawilżone.
  • krem do twarzy, Bielenda - recenzowany tutaj.
  • żel do powiek i pod oczy, FlosLek - masakra... nie lubiłam go, nic dobrego nie robił, tylko tworzył mi worki pod oczami. Na pewno nie kupię ponownie.
  • sól do kąpieli, Gabamed - recenzowana tutaj.
  • hydrolat różany, Gabamed - recenzowany tutaj.
  • maskara duo power, p2 - nie dokończyłam jej, jest okropna i nie chcę używać tego czegoś :P recenzja tutaj.
  • zmywacz do paznokci, Lady's Nails Cosmetics - całkiem fajnie zmywał, jednak nie kupię ponownie, bo raczej nie będę robić zakupów w sklepie producenta.
  • Foundation II, NailTek - została mi 1/4 jednak już niezdatna do użytku... produkt sprawdzał się fajnie na początku, potem przestał na mnie działać. Nie wiem czy wrócę do tej odżywki...

26 lutego 2012

Dove: Color Care Therapy do włosów blond



Opiszę Wam dziś szampon firmy Dove, który dostałam do przetestowania od portalu Wizaż24. Dostałam wersję do włosów blond, czyli takich jakie mam ;) Szampon jest standardowej wielkości - 250ml. Butelka jest ładna, jednak nie widać ile produktu zostało w środku (chyba, że pod światło). Zamknięcie ok, dobrze dopasowanie, nic się z nim nie dzieje.

Kosmetyk ma zabarwienie perłowe, co sprawia, że jest wykluczony dla wielu osób. Przyznam, że ja też nie przepadam za takimi szamponami, jednak nie zauważyłam, by robił mi coś niedobrego. Nie obciążył mi włosów. Konsystencja jest bardzo kremowa, jak w przypadku innych szamponów Dove. Bardzo ładnie się pieni i nie potrzeba go dużo, by umyć włosy. Zapach jest, według mnie, bardzo przyjemny! Dla testów, użyłam tego szamponu bez odżywek itp. i włosy nie były splątane... Może nieco bardziej sianowane, niż po zastosowaniu 'wygładzacza', jednak wyglądały dosyć normalnie.

Cena szamponu to 12zł na stronie drogerii. Przyznam, że nie widziałam tej serii w sklepach. Raczej nie wrócę do tego produktu, bo wolę te nieperłowe, ale nie jest zły ;)

 Dziękuję portalowi Wizaż24 za możliwość przetestowania produktów.

24 lutego 2012

Bielenda: Peeling do ciała "Granat"


Witajcie! Dzisiaj przedstawię Wam peeling do skóry normalnej firmy Bielenda. Kupiłam go w zestawie z masłem do ciała za niecałe 17zł. Jeżeli miałyście do czynienia z tym produktem, to pewnie nie byłyście z niego zadowolone. W sumie ten produkt ma bardzo niefajne opinie. Czemu? Czytajcie dalej ;) Jeżeli chodzi o opakowanie - jest całkiem fajne, w ładnym kolorze, mieści 200g peelingu. Widzicie napis, że peeling jest cukrowy? Nie wiem, czemu na etykiecie widnieje taka informacja, ponieważ jest on solny. Zapach jest chemiczny, w sumie pachnie mi płynem do mycia podłóg.

Jeżeli chcecie używać go do peelingowania całego ciała, to pewnie się zawiedziecie - nie sprawdza się w tej roli. Produkt 'ucieka' nam z rąk i ciała, lądując w wannie/brodziku. Poza tym nie zdziera dobrze, jakby znika. W połączeniu z wodą rozpuszcza się w mgnieniu oka. Znalazłam jednak zastosowanie tego kosmetyku, w którym sprawdza się nie najgorzej. Mianowicie - używam go do stóp i dłoni (na sucho). Muszę też wspomnieć o tym, że peeling jest trochę tłustawy i zostawia taką delikatną powłokę na skórze. Kupując ten kosmetyk osobno za kilkanaście złotych byłabym zła, jednak kupiłam go w zestawie i wyniósł mnie koło 8zł, więc nie będę narzekać. Na pewno nie kupię go ponownie, jednak można go jakoś zużyć.


19 lutego 2012

Vipera: Just Lips nr 6


Opiszę Wam dzisiaj szminkę firmy Vipera z serii Just Lips. Moja jest w numerze 6, jest to jasny odcień różu o wykończeniu kremowo-satynowym. Pomadka jest kremowa, dobrze nakłada się ją na usta, jednak trzeba mieć je w dobrym stanie, bo podkreśla suche skórki. Zapach jest całkiem przyjemny, niezbyt intensywny. Trwałość jest standardowa. Opakowanie jest ładne - wygląda dosyć elegancko, a na spodzie widać kolor. Ułatwia to poszukiwanie produktu w interesujących nas odcieniach, zamiast sprawdzać każdy kolor po kolei. Poza tym plastik jest niezłej jakości. Koszt szminki to jakieś 10-13zł.

18 lutego 2012

Golden Rose: Paris nr 225


Znacie ten lakier? :) Jestem pewna, że część z Was na pewno go widziała, a może nawet go ma :) Muszę przyznać, że jak go zobaczyłam, od razu byłam pewna, że go kupię. Kolor jest świetny - miętowo-seledynowy z zielonymi drobinkami. Lakier ma konsystencję z gatunku rzadszych, czyli moich ulubionych. Do pokrycia płytki potrzebujemy 2-3 warstw emalii, chociaż na dłuższych paznokciach pewnie i tak będą lekkie prześwity. Czas schnięcia jest raczej standardowy. Lakier kosztuje koło 6zł, a w buteleczce znajduje się 11ml produktu. Jeżeli chodzi o trwałość, jest całkiem ok. Trzyma się jakieś 3 dni, co dla moich paznokci jest czasem standardowym. Ogólnie lubię lakiery Golden Rose.


17 lutego 2012

TAG: 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć...

Przyznam, że ten TAG jest trochę kontrowersyjny, ponieważ każdy z nas na inny gust i popularne produkty must-have wcale dla niektórych interesujące nie są. Zostałam mianowana do udziału w zabawie przez Kolorowy pieprz, z czego bardzo się cieszę, bo ten tag jest bardzo ciekawy.

Zasady:
- napisz, kto Cie otagował i zamieść zasady TAG'u
- zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki (akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo:

- mają tańsze odpowiedniki
- są przereklamowane
- amatorkom są niepotrzebne
- bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
...i krótko wyjaśnij swój wybór

- zaproś do zabawy inne blogerki

1. Pierwszą, zbędną dla mnie rzeczą, jest paletka/paletki Urban Decay. Wiem, że dużo osób jest nimi zachwyconych lub o nich marzy... Mnie się po prostu nie podobają - ani kolory, ani cena.

2. Pędzle MAC czy Sigma - ja wiem, że dobry pędzel przetrwa kilka ładnych lat, jednak chyba serce by mi pękło na myśl o wydaniu 100zł za włoski na patyku :P Chociaż byłabym bardziej skłonna kupić Sigmę niż MACa ;)

3. Drogie lakiery do paznokci typu Essie czy OPI. Ja kupuję lakiery za kilka złotych, dobrze się sprawdzają. I tak niestety mam zły nawyk zdrapywania emalii z płytki, więc nic się długo nie trzyma ;P

4. Kredki do oczu droższych marek, typu MAC - ja kredek nie używam prawie wcale. O wiele bardziej wolę eyelinery, a na dolną powiekę - cień. Mam kredek kilka, ale nie skończę ich chyba nigdy, bo prawie wcale po nie nie sięgam. Także ten produkt w tej cenie byłby dla mnie stratą pieniędzy.

5. Pomadki kosztujące więcej niż 30zł. W sumie w mojej kolekcji przeważają szminki w cenie ok. 10zł, więc to 30zł jest, jak dla mnie, ceną niemałą. Nie kuszą mnie pomadki Chanel, YSL itd. Dla mnie to nie problem poprawić sobie makijaż ust w ciągu dnia, zwłaszcza, że maluję je na kolory mniej lub bardziej cieliste. Chociaż poprawienie czerwieni też nie sprawia mi kłopotu... A gdyby droga szminka mi zginęła, to chyba bym się zachlastała :P Zgubiłam kiedyś Sensique, której wcale jakoś nie lubiłam i było mi szkoda przez 2 tygodnie XD


TAGUJĘ:
Arletę
LadyAggu
Lejdsh

16 lutego 2012

Color Club: N09 Edie


Ten lakier wygrałam kawał czasu temu w rozdaniu. Z góry mówię, że zdjęcie jest obficie podrasowane Gimpem, ponieważ mój aparat bezczelnie robił z tego koloru niebieskawy seledyn. Nadal nie wygląda tak, jak w rzeczywistości. To po prostu taki intensywny trawiasty kolor, dosyć neonowy i przyciągający wzrok (zazwyczaj nikt nie komentuje koloru moich paznokci, a mając ten usłyszałam od kilku osób, że fajny). Przepraszam za cudowne zdjęcie.

Wadą lakieru jest jego słabe krycie. Ja użyłam trzech warstw emalii, a chciałoby się nałożyć jeszcze jedną. Konsystencja jest dosyć rzadka, lubię taką. Lakier schnie bardzo szybko, więc nakładanie trzech warstw nie zajmuje wcale dużo czasu. Z tego, co wiem, nie są to lakiery tanie - kosztują chyba 15-20zł (jeśli mówię źle, poprawcie mnie). Nie dziwię się zatem, że dziewczyny rzuciły się na te zestawy z TK Maxxa za 37zł. Na drugi dzień widziałam malusieńkie odpryski.

15 lutego 2012

Dove: Silk Dry, antyperspirant w kulce



W tej notce przedstawię Wam antyperspirant Dove, który dostałam do testów od drogerii Wizaż24.
Mało który antyperspirant mnie zadowala i cieszę się z możliwości wypróbowania kolejnego.

Pojemność dezodorantu to standardowe 50ml, produkt nie zawiera alkoholu. Zapach kosmetyku jest bardzo neutralny - nie jest ani ładny, ani brzydki, a konsystencja płynno-kremowa. Silk Dry to jedna z tych kulek, które niestety zostawiają białe ślady i kruszą się po jakimś czasie pod pachą. Bardzo tego nie lubię, dlatego moimi faworytami w tej dziedzinie są kulki Nivea. Niemniej jednak, kosmetyk jest delikatny - skóra nie piecze ani nie swędzi, nie pojawiają się krostki.

Jeżeli chodzi o ochronę - nie mam problemów z nadmiernym poceniem się i antyperspiranty zazwyczaj pełnią swoją rolę. Z tym jest tak samo - skuteczność nie jest wybitnie dobra, ale też nie jest zła. Nie mam obaw przed wyjściem z domu na cały dzień po porannej aplikacji tego produktu. Antyperspirant kosztuje ok. 13zł. Jednak nie kupiłabym go ponownie, ponieważ, pod tym względem, od kilku lat jestem wierna firmie Nivea.


Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.

13 lutego 2012

Nivea Visage: Pure & Natural, Mleczko oczyszczające do wszystkich typów skóry



Na samym wstępie przyznam, że nie przepadam za firmą Nivea - rzadko wkładam do koszyka produkty tej marki. Ten też nie znalazłby się w mojej kolekcji, gdyby nie wygrana w jakimś rozdaniu jakiś czas temu. Skoro to mleczko trafiło już w moje ręce, wypadałoby je wykorzystać.

Nie jestem fanką mleczek - wolę zmywać makijaż/przemywać twarz czymś w formie wody. Jednak to nie jest złe - ma bardzo ładny, świeży zapach (który z czasem może męczyć, ale ja używam tego mleczka raz na jakiś czas), podobno zawiera 95% składników pochodzenia naturalnego oraz jest bogate w BIO olejek arganowy i BIO aloes (dosyć wysoko w składzie). Wystarczy niewielka ilość, by oczyścić twarz. Ja zmywam nim lżejszy makijaż i nieźle sobie radzi, nawet z maskarą. Jednak jak to mleczko - potrafi się 'mazać' po twarzy. Nie piecze mnie w oczy (nie mam zbyt wrażliwych), ani nie podrażnia mi skóry - z tyłu opakowania widnieje napis, że kosmetyk jest odpowiedni dla osób z wrażliwą cerą.

Mleczko kosztuje ok. 15zł (200ml). Nie ma w składzie parabenów, barwników, olejów mineralnych ani silikonów. Ma za to, niestety, alkohol czy uwodorniony olej roślinny. Jeżeli ktoś lubi mleczka, to może spróbować ;)

11 lutego 2012

Mój pieseczek - Musia!

Cześć! Tak sobie myślę, że chyba nigdy nie pokazywałam Wam mojego pieseczka? :) To już starowinka, ma 11 lat. Często kuleje, słuch coraz gorszy, ale nadal zachowuje się jak dziecko :D Musia jest rasy Welsh Corgi Pembroke (w sumie delikatnie zmieszany, jednak weterynarz stwierdził, że jest rasowa). Nie ma rodowodu, jest wzięta ze wsi od rodziny, spod młotka (bo chcieli ją zabić) - miała wtedy koło roku. Żyła z nami ponad 10 lat - 8 marca zawołano ją do Psiego Nieba :(


9 lutego 2012

Coty: Playboy, Play It Rock EDT


nuta głowy: czerwona pomarańcza, kandyzowane jabłka, szafran
nuta serca: frangipani, passiflora, kwiat pomarańczy
nuta bazy: heban, paczula, bób tonka

Znacie zapach Playboy Play it rock? Przyznam, że mnie zainteresowała nazwa. Kocham muzykę rockową i koncerty, więc reklama tego produktu idealnie wpasowała się w moje klimaty. Tę wodę toaletową mam od września. Skusiłam się na nią, ponieważ skończyła mi się Elisabeth Adren Green Tea. Przyznam, że, kiedy powąchałam te perfumy, nie spodobały mi się za bardzo. Mimo wszystko wzięłam, bo nie odrzuciły mnie. Z czasem zapach bardzo polubiłam i używam go chętnie.

Uważam, że jest bardzo trudny do opisania. Nuty wskazują na słodką, owocową woń. W praktyce wygląda to trochę inaczej - zapach jest bardziej orientalny, ciepły. Polecam powąchać przy najbliższej okazji, bo według mnie jest bardzo ciekawy. Nie wiem, jak inne wody Playboya, ponieważ jest to moja pierwsza (mam jeszcze mgiełkę, ale to inna jakość), ale ta jest całkiem trwała. Ubrania pachną nią bardzo długo. Myślę, że ten zapach pasuje na chłodniejsze dni i wieczory.

Cena to ok. 60zł (50ml), jednak w promocji zazwyczaj waha się między 37 a 45zł.

8 lutego 2012

Wymiana z asd525

Kojarzycie pewnie Grażynę z YouTube'a, której nick to asd525. Ostatnio na facebooku zaproponowała wymianę osobom, które są w posiadaniu dwóch paletek Sleek, których nie miała. Zaoferowałam swoją paletę (Bad girl), ponieważ - mimo tego, że bardzo mi się podobała kolorystycznie - użyłam jej góra 4 razy i tak sobie leżała. Dobrze, że ktoś ją przygarnął :)

Grażynka zaproponowała mi paletę Sunset, jednak mam tyle cieni, że pewnie też niezbyt bym ją używała, więc dostałam inną ofertę - róż Bell, rozświetlacz Collection 2000 i bronzer Honolulu + 2 gratisy :) Zgodziłam się i dziś przyszła do mnie paczka. Róż jest nowy (ma piękny kolor <3), rozświetlacz niewiele używany (lakier i balsam do ust też), a bronzer ma największe zużycie - nie przeszkadza mi to, bo rzadko używam tego typu kosmetyków, a przetestować zawsze można :))


7 lutego 2012

p2: duo power mascara

Pewnie jesteście już znudzeni moimi recenzjami z tuszami? ;) Coś mnie wzięło na ich recenzowanie, bo bardzo łatwo pisze mi się takie notki. Tym razem opiszę maskarę niedostępną w Polsce. Ale nie ma co żałować!

Jest to produkt dwustronny - z białą bazą oraz zwykłym czarnym tuszem. Jak na złość, szczoteczka białej części jest fajniejsza, a przy stosowaniu takiego produktu musimy się trochę pobawić, co skutecznie mnie zniechęca do używania tej białej mazi. Poza tym ona i tak nic nie daje - może trochę pogrubia, ale nie na tyle, by chciało się codziennie po nią sięgać.

Szczoteczka strony czarnej jest zachęcająca - ze zwężeniem po środku. Jednak jest ona bardzo giętka. Za giętka. Trudno ładnie wytuszować nią rzęsy, zwłaszcza te zewnętrzne. Nabierają one dziwny kształt i nie wygląda to ładnie. Szkoda nawet pokazywać zdjęcie. Wielki minus należy są też za trwałość - maskara kruszy się niemiłosiernie niedługo po użyciu. Kiedy ją dostałam, sprawdzała się całkiem nieźle, jednak trochę poleżała i jest koszmarkiem.


 Jak lubię firmę p2, to ten tusz bardzo mnie zawiódł. Dobrze, że go dostałam, bo w przeciwnym wypadku bardzo żałowałabym tych 3,75€, które trzeba za niego zapłacić. Na niemieckich stronach z recenzjami ten produkt dostaje bardzo dobre noty, jednak ja nie polecam!

6 lutego 2012

Mon Ami: Puder prasowany z drobinkami rozświetlającymi


Produkt firmy Mon Ami, którego recenzję zaraz przeczytacie, nazywa się pudrem prasowanym z drobinkami. Jednak absolutnie nie zaaplikowałabym go sobie na całą twarz! Czemu? Bo według mnie jest to zwykły róż, po którym twarz wyglądałabym jak po nocy przespanej w solarium. Mój puder jest w numerze 2, w odcieniach różu i brzoskwinki.

 Skład i inne informacje dla zainteresowanych.


Puder (czy też róż) ma zapach pudrowy, dosyć intensywny, jednak mi nie przeszkadza. Pigmentacja jest dobra i niewprawiona osoba może początkowo przesadzić z ilością produktu nabierając go na pędzel. Drobinki są w kolorze złotym i ładnie rozświetlają policzki. Nie są mocno widoczne na twarzy.



Trzyma się całkiem ok. Po kilku godzinach znacznie blednie i pozostaje po nim tylko delikatna
poświata koloru. Może to wina czapki z uszami, którą ostatnio codziennie noszę, ale nie mogę mieć pewności. Do minusów należy zaliczyć też słabą dostępność produktu. Możliwe, że można go dostać w osiedlowych drogeriach (ale nie wiem, bo w takich raczej nie bywam) oraz na stronie sklepu Mon Ami, gdzie kosztuje 13zł. Ja ten produkt polubiłam i uważam, że jest to całkiem przyjazny kosmetyk.

Świetnym rozwiązaniem dla osób zainteresowanych produktami Mon Ami jest możliwość
zakupu zestawu próbek (niektóre są pełnowymiarowymi produktami) za 10zł - tutaj.

5 lutego 2012

Hean: lakier do paznokci Duo Chromatic nr 603


W tej notce opiszę Wam lakier firmy Hean, z serii Duo chromatic. Ja, swój egzemplarz, mam w kolorze 603. Jest to szarość z drobinkami. W przeciwieństwie do innych lakierów z tej serii, tego nie można nazwać chromatycznym, ponieważ nie zmienia koloru  w zależności od padania światła. Jest to po prostu lakier z różnokolorowymi drobinkami, a szkoda.

Tak wyglądają drobinki w świetle sztucznym. Na paznokciu są o wiele mniej widoczne.

Buteleczka jest bardzo fajna - mała, kwadratowa, mieszcząca rozsądną ilość emalii (7ml). Niestety napisy na niej szybko się ścierają. Koszt lakieru to ok. 5zł (taka była w sklepie Heana, jednak nie widzę teraz zakładki z tymi lakierami. Czyżby zostały wycofane?). Konsystencja jest bardzo fajna, bardziej w kierunku rzadkiej. Pędzelek jest raczej standardowy, łatwo się nim manewruje.


Do pokrycia płytki paznokcia potrzeba dwóch warstw lakieru (myślę, że przy dłuższych - nawet trzech). Czas schnięcia jest bardzo dobry. Jest to jeden z najszybciej schnących lakierów w mojej kolekcji. Wykończenie jest drobinkowe, ale lakier wygląda niczym lateks (na zdjęciu nie jest to tak widoczne) i ładnie się błyszczy. Jeżeli chodzi o trwałość - u mnie wytrzymuje koło 3 dni, chociaż zdarza mu się odprysnąć wcześniej. Ale oczywiście zależy to od stanu płytki paznokcia. Szkoda, że te lakiery są tak ciężko dostępne, bo chętnie kupiłabym sobie inne.

shimmer z bliska
w słońcu
 Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.

4 lutego 2012

Hean: Boom Lashes mascara


Ostatnio zostałam poproszona o zrobienie recenzji tuszu Hean - Boom lashes, ponieważ jedna z Was jest nim zainteresowana :) Produkt dostałam do testów na początku października i mogę wyrazić swoją opinię na jego temat.

Za cenę ok. 11zł otrzymujemy 13ml maskary z wielką szczotą (wielkości mojego oka!). Moja szczoteczka była wygięta, ale wiem, że raczej tak nie jest... Niemniej jednak dużo osób ją wygina, bo wtedy lepiej się sprawdza. Moje pierwsze odczucia co do tuszu nie były pozytywne. Rzęsy tuszowałam wówczas normalnie - patrząc raczej na wprost lusterka. Teraz moje zdanie trochę się zmieniło, a rzęsy tuszuję patrząc prostopadle w dół, w lusterko.
 


Według producenta: 
Hipnotyzujące spojrzenie w maxi rozmiarze. Elastyczna kremowa formuła tuszu
3 w 1: wydłuża, pogrubia i pielęgnuje rzęsy. Szczoteczka LARGE VOLUMIZING
spektakularnie unosi rzęsy i zwiększa objętość rzęs od nasady aż po same końce.

Jak sprawdza się maskara?
Przez rozmiar szczoty, dosyć trudno manewruje się nią przy mniejszym oku i krótkich rzęsach. Ponadto, zrobiona jest ona z szorstkiego włosia i przejechanie nią po skórze może być trochę bolesne (wole nie myśleć o włożeniu jej do oka). Nabiera trochę za dużo produktu. Tusz wymaga chwili pracy, bo skleja trochę rzęsy. Może nie robią się z nich 3 włoski, ale sklejenie jest widoczne (na zdjęciu mocno to widać, ale na żywo nie kuje to aż tak w oczy). Poza tym pozostawia na rzęsach trochę grudek. Lekko się osypuje. Jeżeli chodzi o pogrubienie - rzeczywiście jest widoczne i jeżeli oczekujecie od maskary tylko pogrubienia, powinna się sprawdzić. Oczywiście też trochę wydłuża i unosi rzęsy, ale na pewno nie spektakularnie. Właściwości pielęgnujących nie zauważyłam. Zazwyczaj używam tego tuszu z połączeniu z innym, żeby rzęsy były bardziej rozdzielone i dłuższe, ale by pokazać Wam efekt saute, użyłam tylko Heana.

Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę

Gabamed: Naturalna woda z kwiatów Róży Krymskiej

Cześć! Dzisiaj przychodzę z recenzją wody różanej, która dostałam od Ukraina-shop kilka miesięcy temu. Nie polubiłam się z tym produktem i bardzo ciężko było mi go zużyć, więc przedstawiam Wam go dopiero teraz. Dołączona była kartka A4 z różnymi opcjami na zastosowanie kosmetyku. Woda ma wiele właściwości, o których możecie poczytać klikając w powyższy link. Można jej używać np. jako toniku czy płynu do płukania jamy ustnej.

Wykazuje działanie łagodzące, tonizujące i przeciwzapalne, poprawia napięcie skóry, jej koloryt oraz wspomaga ukrwienie, Orzeźwia, koi i nawilża. Skóra staje się elastyczna, promienna i jedwabiście gładka.

Niestety zapach tego produktu nie pozwolił mi na stosowanie go na twarz. Gdy wąchałam go przez dzióbek było ok - różano-miodowy zapach, niezbyt przyjemny,
ale do zniesienia. Jednak nie mogłam znieść tej woni na skórze.

Żeby jakoś wykorzystać produkt, zdecydowałam się używać go do kąpieli. To znaczy, wlałam pół butelki (250ml) na jedną kąpiel. Nie zauważyłam żadnych efektów - woda nie pachniała (może bardzo delikatnie, do zniesienia), a moja skóra pozostała taka, jaka jest przy każdej kąpieli. Nie miałam żadnego uczulenia, ani wysypki. Woda nie jest tania (49zł), a zupełnie zbędna w szafce. Ogólnie polubiłam produkty z Ukraina-shop, ale ten absolutnie nie przypadł mi do gustu.

2 lutego 2012

Pollena Ostrzeszów: produkty Biały Jeleń


Dosyć dawno temu dostałam do testów kilka produktów firmy Pollena. Były to, widoczne na zdjęciu, żel do higieny intymnej, szampon do włosów i żel pod prysznic (który już wykorzystałam i zapomniałam zostawić opakowanie). Produkty dostałam w formie saszetek i miniaturek (są dostępne np. w Rossmannie). Wszystkie te produkty są hipoalergiczne.

Zacznę od żelu pod prysznic. Zgodnie z przeznaczeniem użyłam go raz - sprawdził się dobrze, jednak wolę inne żele. Potem przelałam kosmetyk do dozownika na mydło w płynie i używam go do mycia rąk. Nie wysusza dłoni tak bardzo jak mydła w kostce i to mi odpowiada. Zapach jest delikatny.

Żel do higieny intymnej to również udany produktu - ma delikatny zapach i lekką konsystencję.
Ładnie się pieni, dobrze myje i nie podrażnia. Czego można chcieć więcej?

Z szamponu jednak nie jestem zadowolona. Mnie mało co uczula, więc nie muszę kupować szamponów delikatnych. Szampon ma delikatny, bardzo ładny zapach, chociaż mocniejszy od poprzednich produktów. Niestety plącze włosy i właśnie to mnie do niego zraża, bo bardzo nie lubię takiego efektu. Szampon ma niby wygładzać włosy, ale nic takiego nie robi. Myślę, że bardziej sprawdziłby się na krótkich włosach.

Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.