Cześć moi kochani! Przychodzę dzisiaj z pierwszym wpisem z serii, której bardzo dawno nie było na moim blogu. Chcę opisać i przedstawić Wam moją aktualną pielęgnację twarzy. Wybrałam same produkty podstawowe, których używam na co dzień i każdy pokrótce opiszę. Od kiedy mam rzęsy 1:1 trochę inaczej traktuję swoją twarz, zatem dowiecie się, jak wygląda mój obecny rytuał pielęgnacyjny i jakie kosmetyki się u mnie sprawdzają.
Od kiedy mam rzęsy 1:1 rzadko kiedy myję twarz pod bieżącą wod. Dlaczego? Po prostu nie chcę tak często moczyć rzęs. Wydaje mi się, że kiedy namokną i skupiają się w grupki, to stają się trochę obciążone, a wolałabym tego uniknąć. W dodatku zauważyłam, że pielęgnacja bez wody służy mojej cerze.
Przez fakt posiadania przedłużonych rzęs odstawiłam tymczasowo olejki do demakijażu, bo jak wiadomo, nie powinno się używać tłustych produktów, by rzęsy nam się nie odkleiły. Zatem do zmywania makijaży używam obecnie płynu micelarnego z Tołpy, który otrzymałam na Meet Beauty. Dobrze zmywa makijaż, nie podrażnia skóry, jest łagodny, ale nie mogę powiedzieć, żeby był wybitny. Ot taki zwykły płyn micelarny.
Rano, by odświeżyć i oczyścić skórę, najczęściej sięgam po toniki. W tej chwili stosuję naturalny tonik różany EcoPlant. Kosmetyk jest boski - przyjemnie odświeża cerę, absolutnie nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienień, przyjemnie pachnie, a w dodatku... delikatnie nawilża. Tak naprawdę, w dni kiedy nie nakładam makijażu często nawet nie stosuję po nim kremu, bo nie mam takiej potrzeby. Jeżeli macie skórę wrażliwą, naczynkową, delikatną, to bardzo polecam się z nim zapoznać.
Niestety oba typy kosmetyków, czyli płyny micelarne i toniki idą u mnie jak przysłowiowa woda. I wcale się nie dziwię, bo w sumie są jej substytutem ;)
Przez fakt posiadania przedłużonych rzęs odstawiłam tymczasowo olejki do demakijażu, bo jak wiadomo, nie powinno się używać tłustych produktów, by rzęsy nam się nie odkleiły. Zatem do zmywania makijaży używam obecnie płynu micelarnego z Tołpy, który otrzymałam na Meet Beauty. Dobrze zmywa makijaż, nie podrażnia skóry, jest łagodny, ale nie mogę powiedzieć, żeby był wybitny. Ot taki zwykły płyn micelarny.
Rano, by odświeżyć i oczyścić skórę, najczęściej sięgam po toniki. W tej chwili stosuję naturalny tonik różany EcoPlant. Kosmetyk jest boski - przyjemnie odświeża cerę, absolutnie nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienień, przyjemnie pachnie, a w dodatku... delikatnie nawilża. Tak naprawdę, w dni kiedy nie nakładam makijażu często nawet nie stosuję po nim kremu, bo nie mam takiej potrzeby. Jeżeli macie skórę wrażliwą, naczynkową, delikatną, to bardzo polecam się z nim zapoznać.
Niestety oba typy kosmetyków, czyli płyny micelarne i toniki idą u mnie jak przysłowiowa woda. I wcale się nie dziwię, bo w sumie są jej substytutem ;)
I jak wspomniałam wyżej - praktycznie nie myję twarzy wodą, ale oczywiście czasami nachodzi mnie taka ochota (mniej więcej raz w tygodniu), no i wiadomo - skóra potrzebuje dogłębnego oczyszczenia. Wtedy do akcji wkracza żel biosiarczkowy Balneokosmetyki i szczoteczka soniczna Beautyline z Biedronki.
Żel mam już drugi raz i jest w porządku. Nie uważam, żeby działał nadzwyczajnie, ale jest fajny. Nieco więcej rozpiszę się o szczoteczce. Według mnie jest to bardziej gadżet, ale mimo wszystko chciałam spróbować tańszego (i to o wiele) zamiennika Foreo Luny. Szczoteczki używam maksymalnie 2 razy w tygodniu. Po pierwsze dlatego, że daje efekt peelingujący, a ja tego codziennie nie potrzebuję, a po drugie mam skórę naczynkową i częste jej stosowanie nie jest wskazane.
Szczoteczka ma 2 poziomy drgań - mocniejsze i słabsze. Ma wygodny kształt i moim zdaniem dociera wszędzie, gdzie powinna - daje radę np. przy skrzydełkach nosa. Wypustki są dość miękkie, chociaż moim zdaniem mogłyby być jeszcze delikatniejsze ;) Po zastosowaniu szczoteczki skóra jest czysta, bardzo gładka i przyjemna w dotyku. Zwiększenia zaczerwienień nie zaobserwowałam, więc bardzo się cieszę, ponieważ tego się obawiałam.
I ostatni produkt, który należy do mojej podstawowej pielęgnacji, ale sięgam po niego rzadko, to peeling enzymatyczny marki Norel. Używam go rzadko, bo ostatnio nie potrzebuję dodatkowego złuszczania. Jak nie używam ściereczki muślinowej z olejkami, to używam szczoteczki sonicznej... ale kosmetyk Norel zawsze jest w pobliżu, gdybym potrzebowała jeszcze czegoś dodatkowego.
Peeling jest bardzo kremowy i przyjemnie rozsmarowuje się na skórze. Jest dość gęsty, więc nie spływa z twarzy - można spokojnie chodzić z nim przez 10-15 minut. Działa dobrze - w sposób delikatny usuwa martwy naskórek i wygładza powierzchnię skóry. Jest w porządku, ale niestety nie jest aż tak dobry jak peeling enzymatyczny z Organique. Tamten działa o wiele mocniej i jakby dogłębniej, ale ten też jest niczego sobie. Na pewno jest o wiele lepszy niż peelingi enzymatyczne typowo drogeryjne, bo jeszcze nie spotkałam takiego, który by dobrze działał.
Peeling jest bardzo kremowy i przyjemnie rozsmarowuje się na skórze. Jest dość gęsty, więc nie spływa z twarzy - można spokojnie chodzić z nim przez 10-15 minut. Działa dobrze - w sposób delikatny usuwa martwy naskórek i wygładza powierzchnię skóry. Jest w porządku, ale niestety nie jest aż tak dobry jak peeling enzymatyczny z Organique. Tamten działa o wiele mocniej i jakby dogłębniej, ale ten też jest niczego sobie. Na pewno jest o wiele lepszy niż peelingi enzymatyczne typowo drogeryjne, bo jeszcze nie spotkałam takiego, który by dobrze działał.
Znacie te kosmetyki? Jeżeli tak to napiszcie koniecznie, jak się u Was sprawdzały! :) Kolejna część już za kilka dni, a w niej opiszę Wam, czego używam do nawilżania skóry, czyli będzie głownie o kremach ;)
5 komentarzy:
Jeszcze nie stosowałam tych kosmetyków, jednakże większość znam :)
Wszystkie te kosmetyki to dla mnie nowości, żadnego nie stosowałam :) Ale super, że znalazłaś produkty, które odpowiadają Twojej cerze, bo to niejednokrotnie jest trudne :/
Kurcze, nie spodziewałabym się, że można myć twarz bez wody... A jednak :) pozdrawiam i zapraszam ;)
fajny arsenał mój wygląda w sumie podobnie oprócz tej tajemniczej szczoty :D obserwuję:)
Też się skusiłam na soniczną szczoteczkę z Biedry, jak dla mnie, mogłaby być odrobinę delikatniejsza :) Widzę Ruboril, od dawna myślę nad spróbowaniem go, chętnie bym poczytała, jak się u Ciebie sprawdza :)
Prześlij komentarz