Hej! Dziś dzielę się z Wami efektami farbowania przy pomocy naturalnej farby marki Tints of Nature. Wybrałam kolor 10N Naturalny platynowy blond. Miałam ochotę na coś ciut jaśniejszego, a już kiedyś używałam innego koloru, 8N - wpis jest TUTAJ, tam farba w starej szacie graficznej.
Platyny się nie spodziewałam (mimo nazwy), ponieważ te farby są delikatne, zawierają 95% składników naturalnych i nie mają ekstremalnie rozjaśniającego działania. Najlepiej sprawdzą się u osób poszukujących kompromisu między w 100% naturalnymi farbami (typu mieszanki ziołowe, indygo i henna) a farbami drogeryjnymi.
Farby Tins of Nature zmieniają kolor włosów mniej więcej o 1-2 tony. Zależało mi na odświeżeniu koloru, lekkim rozjaśnieniu włosów i wyrównaniu odrostów. Udało się! :) Nie mam włosów siwych, zatem nie wiem, jak je pokrywa. Mogę powiedzieć, że na pewno subtelnie rozjaśnia włosy (widać to na odroście), ale jest to bardzo naturalny i zadowalający mnie efekt.
Na plus zaliczam zapach, bo nie jest ostry ani nieprzyjemny. Farba pachnie raczej neutralnie, lekko owocowo, a skóra nie piecze ani nie swędzi. Ponadto, farba jest bardzo wydajna, bo ja na swoje dość długie włosy napakowałam sporo, a i tak nie zużyłam całości. Konsystencja jest jakby żelowa. Dobrze się nakłada i rozprowadza. Koloryzowałam włosy samodzielnie i bez problemu dałam radę ;)
Jeśli zastanawiacie się, jaka jest forma tych farb - standardowa, taka jak przy farbach drogeryjnych. To nie jest proszek do rozrobienia z wodą. Mamy emulsję rozwijającą i żel koloryzujący, które mieszamy w butelce z aplikatorem-dzióbkiem. Do tego w opakowaniu mamy rękawiczki, czepek, szampon przed myciem, szampon i odżywkę po myciu.
Platyny się nie spodziewałam (mimo nazwy), ponieważ te farby są delikatne, zawierają 95% składników naturalnych i nie mają ekstremalnie rozjaśniającego działania. Najlepiej sprawdzą się u osób poszukujących kompromisu między w 100% naturalnymi farbami (typu mieszanki ziołowe, indygo i henna) a farbami drogeryjnymi.
Farby Tins of Nature zmieniają kolor włosów mniej więcej o 1-2 tony. Zależało mi na odświeżeniu koloru, lekkim rozjaśnieniu włosów i wyrównaniu odrostów. Udało się! :) Nie mam włosów siwych, zatem nie wiem, jak je pokrywa. Mogę powiedzieć, że na pewno subtelnie rozjaśnia włosy (widać to na odroście), ale jest to bardzo naturalny i zadowalający mnie efekt.
Na plus zaliczam zapach, bo nie jest ostry ani nieprzyjemny. Farba pachnie raczej neutralnie, lekko owocowo, a skóra nie piecze ani nie swędzi. Ponadto, farba jest bardzo wydajna, bo ja na swoje dość długie włosy napakowałam sporo, a i tak nie zużyłam całości. Konsystencja jest jakby żelowa. Dobrze się nakłada i rozprowadza. Koloryzowałam włosy samodzielnie i bez problemu dałam radę ;)
Jeśli zastanawiacie się, jaka jest forma tych farb - standardowa, taka jak przy farbach drogeryjnych. To nie jest proszek do rozrobienia z wodą. Mamy emulsję rozwijającą i żel koloryzujący, które mieszamy w butelce z aplikatorem-dzióbkiem. Do tego w opakowaniu mamy rękawiczki, czepek, szampon przed myciem, szampon i odżywkę po myciu.
Tak prezentują się efekty. Kolor nie jest drastycznie zmieniony, ale nie na tym mi zależało. Lubię naturalne, ciepłe odcienie blondu, które nie są ani zbyt jasne, ani zbyt ciemne. Staram się uzyskać "lepszy odcień" moich naturalnych włosów, ponieważ jest odrobinę szarawy. Z tego powodu celuję w ocieplenie, ozłocenie odcienia - uzyskałam to, więc jestem jak najbardziej zadowolona :)
Farby Tints of Nature kupicie m.in. w sklepie Helfy - LINK. Kolorów jest całkiem sporo, więc każdy znajdzie coś dla siebie - od czerni, przez brązy do blondów. Pozdrawiam!