Bronzer, a raczej balsam brązujący, marki Bandi wpadł w moje ręce na jednym ze zlotów w Opolu. Było to dawno, jednak bohater tej notki miał swoją premierę na moim ciele dopiero jakiś czas temu. Nie za bardzo byłam do niego przekonana, ponieważ moje poprzednie balsamy, które miały być brązujące wcale tego nie robiły i nie miałam ochoty na powtórkę z rozrywki.
Niemniej jednak, w dniu wesela mojego kuzyna, postanowiłam się trochę przybrązowić. Obecnie żałuję, że zrobiłam to rano, przed wyjściem - już mówię czemu. Balsam daje efekt opalenizny, bardzo ładnej zresztą. Skóra wygląda na muśniętą słońcem, jednak ciemniejszy odcień skóry jest zauważalny. W dodatku w balsamie zatopione są złote drobinki dające efekt rozświetlenia. Ogólnie balsam ma ładny zapach, taki jakby kremowy... niestety po kilku godzinach zaczyna śmierdzieć zwyczajnym samoopalaczem. I dlatego żałuję, że nałożyłam go w dniu wesela, bo nie czułam się komfortowo.
Według mnie najlepszą opcją na obejście się z tym produktem to: 1) umycie się, najlepiej z zastosowaniem peelingu 2) nasmarowanie niedługo po umyciu 3) powtórne posmarowanie się ok. 1h przed pójściem spać.
Balsam tragicznie brudzi piżamę, więc koniecznie trzeba dać mu czas, by się wchłonął - najlepiej pochodzić przez godzinę w bieliźnie. Poza tym, przez noc nieprzyjemny zapach samoopalacza w dużym stopniu się utleni i przez następny dzień nie powinien przeszkadzać.
Produkt marki Bandi dobrze się rozsmarowuje, nie zauważyłam, by robił plamy czy zacieki. Opalenizna jest równomierna. Osobom nielubiącym drobinek mogą one przeszkadzać, ponieważ są bardzo zauważalne na skórze i w słońcu widać, że nasza skóra jest nimi pokryta. Przy okazji balsam lekko pielęgnuje skórę, troszkę ją nawilża - fajnie, że na drugim miejscu w składzie ma olej ze słodkich migdałów.
Ogólnie jest to dobry produkt, najlepiej brązujący, z jakim miałam do czynienia. Jednakże raczej bym do niego nie wróciła, bo samoopalacz jest u mnie w użytku 'od święta'. Trzeba przy nim uważać, by nie pobrudzić ubrań, a smrodek samoopalacza może być uciążliwy. Reszta cech to zalety - ładna opalenizna, rozświetlona skóra i przyjemna aplikacja. Miałyście do czynienia z tym produktem? Jak się u Was sprawdził?
Cena: ok. 50zł Pojemność: 200ml Dostępność: Hebe, sklep Bandi
Nie miałam i nie planuję mieć ;) Jeśli Bandi to tylko pielęgnacja twarzy - tu nie mam nic absolutnie do zarzucenia, bo są rewelacyjni!
OdpowiedzUsuńmiałam 2 produkty Bandi, z tego jeden był do twarzy i trochę mnie zawiódł, natomiast ten bronzer mi się bardziej spodobał ;)
UsuńA co miałaś do twarzy? :)
Usuńjest recenzja nawet. krem intensywnie nawilżający, z serii Hydro care.
UsuńA tak! Czytałam :) Powiem Ci, że mnie jakoś nie zachwycił ale jest ogólnie spoko. Właśnie go kończę. Natomiast Elixir Młodości i krem na dzień z Anti-Aging Care były boskie :)
UsuńNo, no dokładnie. Jest taki "bezkonfliktowy" :) Jakbyś kiedyś miała możliwość przetestowania powyższych to bierz bez zastanowienia ;) u mnie są ich recenzje
UsuńJa nawet najlepszych balsamem brązującym zrobię sobie plamy :/
OdpowiedzUsuńJa go uwielbiam!
OdpowiedzUsuńJa jestem taka blada, że chyba każdy samoopalacz wyglądałby u mnie za sztucznie. Powinni zrobić lepsze dostosowanie tych produktów do różnych karnacji, bo na razie nie mam już zamiaru sięgać po produkty tego typu.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego balsamu brązującego:/
OdpowiedzUsuńładnie się mieni. ja na lato też wybieram takie balsamy.
OdpowiedzUsuńmam z dove z drobinkami :)
na razie leży u mnie w szufladzie tylko balsam brązujący Yves Rocher, który dostałam od mamy. strach przed plamami skutecznie mnie zniechęca do poprawiania kolorytu cery... cieszę się, że Bandi Ci się spodobał, ja uwielbiam estetykę tej firmy, opakowania, zapachy, niestety nie wszystkie produkty mnie zachwyciły, dlatego jak czytam, że coś jest dobre, od razu mi się micha cieszy :D
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawił ten produkt.
OdpowiedzUsuńOgólnie mam taką skórę, że chociaż bym plackiem cały dzień leżała to ani troszkę się nie opale. Nie ważne czy lato czy zima wyglądam jak córka młynarza ;)
Nie miałam z nim do czynienia, teraz używam samoopalacza z Ziaji, który świetnie się u mnie sprawdza i jest niedrogi:)
OdpowiedzUsuńciekawy jest :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie najbardziej drażni mnie zapach w tego typu produktach...
OdpowiedzUsuńnie miałam go nigdy ;)
OdpowiedzUsuńnie używam samoopalaczy :P podziwiam Cię za odwagę :d
OdpowiedzUsuńto nie jest samoopalacz, tylko balsam brązujący - to jest różnica ;)
UsuńJa zawsze kupuję mnóstwo takich balsamów a potem leżą na dnie szuflady...
OdpowiedzUsuńDrobinki? Podziękuję, nie lubię :(
OdpowiedzUsuńnie lubię smrodku samoopalacza
OdpowiedzUsuńNie miałam go jeszcze;)
OdpowiedzUsuńnie lubię stosować samoopalaczy:)
OdpowiedzUsuńja jednak wolę słoneczko :)
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna bronzerowi z lirene. :)
OdpowiedzUsuńMam go i niestety jego zapach, tak jak mówisz po czasie, kompletnie mi nie odpowiada!
OdpowiedzUsuńbalsamy brązujące jakoś mnie nie przekonują
OdpowiedzUsuńze mnie ciężko się zmywa ;p
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak przed studniówką postanowiłam posmarować się samoopalaczem. Byłam zapobiegliwa, dlatego sięgnęłam po kilka dni wcześniej i codziennie dokładałam cienką warstwę. Niestety, tuż przed imprezą rozłożyła mnie grypa. Miałam ponad 40 stopni gorączki i samoopalacz ze mnie ściekał, wydzielając przy tym nieprzyjemny zapach. Od tego niefortunnego wydarzenia nawet nie patrzę w kierunku produktów brązujących;)
OdpowiedzUsuńTwarz tez mozna smarowac????:)
OdpowiedzUsuń