Któż nie zna słynnego Carmexu? Chyba nie ma takich osób w świecie kosmetycznym. Nawet jeśli nie próbowaliście, to zapewne znacie z nazwy. W niewielkiej, żółtej tubce mieści się 10g produktu. Jest to półprzezroczysty 'żel' o delikatnym, żółtawym zabarwieniu. Moja wersja zapachowa to truskawka - niestety bardzo sztuczna i mało przyjemna.
Wersja wiśniowa bardziej przypadła mi do gustu. Smak też nie jest fajny.
Jeżeli chodzi o działanie, to jest nieźle - Carmex działa szybko. Wystarczy posmarować nim usta, a już po chwili są o wiele gładsze i miękkie. Nie jest to jednak efekt długotrwały - jeżeli chcemy czegoś mocniejszego, to należy go nałożyć grubszą warstwą na noc. Wtedy rezultaty są lepsze ;) Według mnie zjada się dosyć szybko, ale na temat tego są różne opinie. Ja bardzo lubię delikatne mrowienie i chłodzenie, które daje - wiem jednak, że wiele osób tego nie znosi. Dodatkową zaletą kosmetyku jest zawartość filtra SPF 15. Poza tym jest super wydajny - mimo częstego używania ciągle mam
go dużo! Za cenę ok. 10zł (bez promocji) dostajemy naprawdę fajny balsam :)
Ja jeszcze nigdy nie używałam Carmexu, nie wiem jak to możliwe, ale nigdy nie rzuca mi się w oczy, gdy szukam czegoś do ust :)
OdpowiedzUsuńmam truskawkowy i wiśnię, myślałam, że truskawka jest super, myliłam się lepsza jest wiśnia:)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze smakowego Carmexu :) Miałam klasyczny sztyft :) Był mega :) Czekam teraz na mój wygrany Carmex :)
OdpowiedzUsuńNie kupię :D Nie kupię :D Nie kupię :D Muszę się tego trzymać ;)
OdpowiedzUsuńJa mam dwa w tubce- zwykły i wiśniowy. Jeżeli kiedykolwiek je zużyje to kupie sobie ten w barwiący :) Ale szybko to nie nastąpi. Uwielbiam kłaść go na noc. Jeżeli (jakimś cudem) nie ścieram go w nocy to rano nadal czuję tłustawą powłokę :) Dobrze, że nie kupiłam truskawki, bo zastanawiałam się pomiędzy wiśnią a właśnie Twoim egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Magda
PS.Zapraszam na nową notkę :)
ja jeszcze caremexu nie wypróbowałam.. muszę w końcu to zmienić!
OdpowiedzUsuńja także jeszcze nie miałam z nim do czynienia :D
OdpowiedzUsuńJa miałam wiśniowy, ale nie powalił mnie na kolana. Najbardziej przypadł mi do gustu sztyft.
OdpowiedzUsuńtego smaku nie znam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńAktualnie mam zielona herbate :)
Truskawkowej wersji nie poznałam. Mam wiśniową już od ponad roku i rzeczywiście używam jej co prawda nieco sporadycznie ale mam wrażenie że jej nie ubywa! ;P
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu wypróbować Carmex, bo cały czas używam Tisane, ale chcę przetestować coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedys carmex i byłam zadowolona, ale obiecałam sobie w tym miesiacu zastopowac, wykorzystac to co mam i dopiero szalec na nowo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia :)
Ja jak do tej pory używałam tylko wiśniowej wersji i też jestem zadowolona. :) Ale chciałabym spróbować co innego. :) Ja też ostatni raz w Szwecji byłam prawie że 2 lata temu. Teraz znowu tam wracam i jestem szczęśliwa bo uwielbiam to miejsce na świecie. :) Szkoda, że nie dasz rady w tym roku. :( Fajnie byłoby się kiedyś spotkać w Sztokholmie haha. :P
OdpowiedzUsuńteż wolę wersję wiśniową od truskawkowej :)
OdpowiedzUsuńJa Carmexu jeszcze nie miałam, ale tyle osób go zachwala że masakra. Muszę go wreszcie zdobyć. :)
OdpowiedzUsuńCarmexy są genialne, sama mam jeden :) tylko w sztyfcie :) buziaki, zapraszam na nowy wpis ;)
OdpowiedzUsuńMam Carmex w słoiczku i już zużyć go nie mogę. Zaczął mnie irytować ten jego smród, który kiedyś całkiem lubiłam, chłodzenie, które też było całkiem przyjemne, no i co najgorsze... usta już się chyba do niego przyzwyczaiły, bo nie widzę żeby działał. Czas od niego odpocząć i zachwycać się na nowo za jakiś czas ;) Po wersje w tubce nawet nie sięgam, nie lubię tego typu aplikacji. Może skuszę się kiedyś na Carmex Plus, tylko ta cena jakaś nie bardzo :P
OdpowiedzUsuńmam wiśniowy i dla mnie właśnie on jest strasznie sztuczny i przez to cięzko mi go używać :/ a sam efekt mrowienia lubię bardzo!
OdpowiedzUsuńDotychczas korzystałam tylko z klasycznego Carmexu w tubce. Żadne truskawki nie wchodzą w grę, włosy mi się jeżą na samą myśl. Każdemu powtarzam, że truskawki toleruję tylko w postaci truskawki! :D Ale, wracając. Jakoś nie mogę się do niego przekonać mimo dobrego działania i przyjemnego mrowienia w środku lata :). Mam problemy z wysuwaniem sztyftu, a jak już się wysunie, to nie chce się schować. Siostra narzeka na to samo. Nie wiem, czy trafiłyśmy na buble, czy po prostu wszyscy tak mają. :P
OdpowiedzUsuńJa carmexa poznałam niecały rok temu. Początkowo bardzo go polubiłam (tubkę) a potem jakoś tak mi się znudził, lepszy efekt obecnie dają mi pomadki.
OdpowiedzUsuńja jeszcze nigdy żadnego carmexa nie miałam i aż mi wstyd
OdpowiedzUsuńWłaśnie go testuję. Na razie radzi sobie całkiem nieźle :)
OdpowiedzUsuńOj, po takim czasie też miałabym dość ! Ja na szczęście nosiłam rok, może półtorej i bardzo mi się podobało. Owszem bolało trochę, ale i tak przyjemny dla oka widok :)) Ale masz teraz piękny uśmiech i to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńA Carmexu nigdy nie miałam i nigdy też nie rozumiałam jego fenomentu bo dla mnie on śmierdzi i wygląda jak klej. Ale może kiedyś spróbuję :))
Jakoś się nie mogę zabrać za zakup Carmexu, a planuję go już od bardzo dawna :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zostanę na dłużej, bo ślicznie tu masz!
Obserwuję :)
Ja mam wersję wiśniową i mam go zawsze przy sobie. :)
OdpowiedzUsuńJa lubię carmex tylko w sytuacjach awaryjnych, co zdarza mi się może raz na miesiąc. Przy częstym używaniu wysuszył mi usta. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnie slyszalam jeszcze o tej firmie;))
OdpowiedzUsuńTeż mam tylko o smaku wiśniowym i uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuń