15 czerwca 2016

Pudełka ChillBox: luty, marzec, kwiecień - moja opinia na temat zawartości i poszczególnych produktów || Co myślę, czy żużyłam... Czy warto?

Przyszła pora na podsumowanie trzech kolejnych pudełek ChillBox. Poprzedni post możecie przeczytać tutaj - tam opisywałam pudełka z listopada, grudnia i stycznia. Teraz pora na luty, marzec i kwiecień. Wiem, że jestem trochę spóźniona, ale ja nie otwieram kosmetyków z boxów tak szybko, a  jednak chciałabym napisać o nich kilka słów :)

Tak jak poprzednio, skupię się tu przede wszystkim na kosmetykach. Na temat książek się nie wypowiadam, bo jeszcze żadnej z ChillBoxa nie przeczytałam (mam sporo innych książek w kolejce, a w CB od czasów kiedy zamawiam pudełka nie było kryminałów, a to mój ulubiony gatunek). Dzisiaj w edycji czerwcowej otrzymałam kryminał-thriller z czego bardzo się cieszę :) Ale o tym napiszę Wam w kolejnym 'odcinku' ;)


CHILLBOX - LUTY 2016


Z pudełka niestety jestem zadowolona średnio. Jedyne, co ratuje to pudełko to peeling Harmonique i może jeszcze krem do twarzy. Peelingu jeszcze nie otwierałam, bo mam zapasy, ale na pewno za jakiś czas pójdzie w ruch i myślę, że będzie fajny - lubię naturalne peelingi.
  • Krem arganowy z olejkiem lawendowym Lilla Mai - ma dość intensywny zapach lawendy, co wielu osobom może się nie podobać. Mi nie przeszkadza, a po nałożeniu na skórę staję się bardziej anyżowy niż lawendowy. Krem jest mocno tłusty, więc nadaje się bardziej na noc. Kilka razy zastosowałam też małą ilość pod podkład i nawet dało radę ;) Krem ogólnie jest w porządku, ale wolałabym coś z różą i bez arganu, który na szczęście w tym przypadku mnie nie zapycha. Plus za naturalny skład i szklany, ciemny słoiczek.
  • Apis, maseczka do twarzy z minerałami z morza martwego - oddałam koleżance z pracy, która ma bardzo suchą skórę. Mówiła, że maseczka jest fajna i u niej szybko się wchłania i ładnie nawilża. Ja nie chciałam jej używać, bo na drugim miejscu w składzie była parafina :(
  • Różana lemoniada - mi bardzo smakowała! Szkoda, że była taka mała :P Dodatkiem była świeczka-korek, którą też spaliłam. Fajny gadżet, ale zupełnie mi do szczęścia niepotrzebny :P

 CHILLBOX - MARZEC 2016


W pudełku, z działu kosmetyki, znalazł się zestaw 3 miniaturek kosmetyków do twarzy marki Skin79, eliksir (olejek) do ciała Mokosh oraz maska do włosów. Pozostałymi produktami była oczywiście książka, próbki, a także przyprawa do kawy i szablony do zdobienia kawy. Marcowa edycja była całkiem w porządku, chociaż nie powaliła. Nadal wielu rzeczy nie zdążyłam użyć. Nie używałam jeszcze zestawu Skin79 ani eliksiru z Mokosh.

  • Maska do włosów figowa Organic Shop - ma bardzo ciekawy i słodki zapach, lekko figowy. Skład jest przyzwoity, pozbawiony silikonów. Sama maska jest gęsta i będzie dość wydajna, dobrze rozprowadza się na włosach. Jestem nią pozytywnie zaskoczona, bo po jej zastosowaniu włosy wyglądają dobrze. Są miękkie, gładkie, takie jakby puszyste. Maska nie obciąża moich włosów. Sprawdza się wyjątkowo dobrze jak na maskę bez silikonów ;)
  • Przyprawa do kawy Dary Natury - uwielbiam kawę i użyłam tej przyprawy kilkukrotnie, natomiast jej smak mnie nie przekonał. Jest trochę zbyt korzenny, mimo że ja lubię takie nuty. Chyba niekoniecznie dobrze mi to współgra z kawą, być może z jakąś czekoladą na gorąco byłoby lepiej ;) 
  • Szablony do zdobienia kawy - fajny gadżet, ale jeszcze nie używałam i nie wiem czy kiedykolwiek przyjdzie mi to zrobić. Może na jakieś imprezie ;)


CHILLBOX - KWIECIEŃ 2016



Edycja dość przeciętna, ale w porządku. Jak się patrzy na te wszystkie produkty z góry, to zawartość nie powala. Użyłam praktycznie wszystkiego, a oto moja opinia:
  • Masło shea - organiczne masło shea marki Be Organic, które według mnie jest dość średnio trafionym produktem jeżeli chodzi o okres wiosenno-letni. Niemniej jednak dałam mu szansę i zrobiłam z niego peeling, a także używałam tego masła do opalania. Do opalania nawet fajnie się sprawdza, chociaż nie ma wysokiego filtra SPF. Za to skóra jest dobrze natłuszczona i nawet jeśli trochę za mocno się spali, to szybko brązowieje.
  • Tonik z oczarem wirgilijskim Organique - bardzo fajny, delikatny tonik. Daje uczucie odświeżenia, tonizuje skórę. Atomizer dozuje produkt w sposób przyjemny - równomiernie i sporą ilość. Produkt nie podrażnia mojej skóry. Niestety nie będzie wydajny, bo już po kilku użyciach widzę naprawdę duży ubytek.
  • Korund kosmetyczny - cieszę się z jego obecności, bo jest fajnym zdzierakiem i można zrobić z niego peelingi. Już go używałam, chociaż muszę przyznać, że w peelingach z masłem shea średnio się sprawdza, bo masło natłuszcza skórę i na niej zostaje, a wraz z nim maleńkie drobinki korundu. Raczej proponuję dodawać korund do olejków lub żeli pod prysznic.
  • Nasiona chia + słoiczek - bardzo lubię! Lubię nasiona chia, a ostatnie opakowanie właśnie się skończyło. Do tego dochodzi cudny słoiczek (plastikowy), który idealnie nadaje się do przygotowania takiego śniadania do pracy czy na uczelnię.
  • Olejek zapachowy do kominka Magnolia - niestety, nie jestem zadowolona. Nie pachnie kwiatowo, tylko kremowo-brzydko jak środek na komary. Nie przepadam za takimi zapachami, bo trochę mnie przytłaczają. Powędruje do koleżanki.


Te trzy edycje niestety nie zrobiły na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Były w porządku, poznałam kilka bardzo fajnych produktów. Kosmetyki, których jeszcze nie zdążyłam użyć na pewno z biegiem czasu zostaną wykorzystane. Jestem też po dwóch najnowszych edycjach pudełek (majowej i czerwcowej) i są moim zdaniem o wiele lepsze. Ciekawe, jaka będzie lipcowa. Na pewno zrobię Wam kolejny post z podsumowaniem maj-czerwiec-lipiec, a potem robię sobie niestety przerwę od tych pudełek, bo mimo że jestem z nich raczej zadowolona, to jednak wolę przeznaczyć pieniądze na coś innego ;)


13 komentarzy:

MADAME LIPSTICK pisze...

Calkiem fajne pudeleczko ;)
Chetnie bym wyprobowala figowa maseczke.
Pozdrawiam

Alieneczka pisze...

Nie są złe, ale nie zamówiłabym ich ... Wolę Shinybox, BeGlossy...
Teraz wzięłam lipcowe Naturalnie z pudełka, na próbę ;)

Agusiak747 pisze...

A ja właśnie zupełnie już nie biorę pod uwagę tych tańszych boxów. Shiny i tak dostaję, chociaż zawartości ostatnio niestety bardziej rozczarowują niż zaskakują. Ostatnia była całkiem fajna ;) Mnie NzP trochę kusi, a trochę jednak nie, bo tych produktów jest jakoś tak mało :(

Dorota pisze...

Bardzo podoba mi się zawartość tego pudełka, Apisu też bym nie chciała :)

Veronica B. pisze...

Zawsze jest właśnie tak w przypadku tych pudełek, że nie do końca kobiety są z nich zadowolone.

Czajma pisze...

Mnie na początku jeszcze kusiły te różne pudełeczka, ale teraz wolę chyba sama wybrać na co chcę wydać pieniądze ;)

Kamila JK pisze...

Ciekawy box, ale jakoś nie bardzo mnie kręcą.

Not too serious blog pisze...

Bardzo fajne takie trzy miesięczne zestawienie :)

Ola S. pisze...

Ja miałam tylko marcowe pudełeczko i spośród tych trzech pudełeczek uważam, że było najlepsze. A eliksir Mokosh jest całkiem fajne - trochę bałam się zapachu, ale jest miły, orzeźwiający. :)

Unknown pisze...

to jedno jedyne pudełko które faktycznie mnie interesuje Lutowe było super:)

Agusiak747 pisze...

każdy lubi co innego :) ja lubię dostawać te pudełka, bo są dla mnie niespodzianką :)

Agusiak747 pisze...

:) mi akurat najmniej przypadło do gustu. mam nadzieję, że peeling je wyratuje ;)

Agusiak747 pisze...

na pewno to pudełko wygląda najbardziej kolorowo :)