30 czerwca 2015

MAKIJAŻ: Bywają nudziaki, są i... fioleciaki :)


Po ostatnich prezentowanych przeze mnie delikatesach, przyszedł czas na trochę mocniejszy makijaż. Niestety obecnie maluję się rzadko, najczęściej w kolorach neutralnych lub bez cieni, ale postanowiłam zmalować coś w moim ulubionym kolorze... fioletu, oczywiście. Wiem, że jestem nudna :( Ostatnio widać u mnie same nudziaki i fioleciaki, ale cóż.

Tym razem bardzo mocno skupiłam się na mojej opadającej powiece, chciałam ją jak najładniej zamaskować, co u mnie wiąże się z dość mocnym wyciąganiem cienia w górę, ale chyba się udało. Oczywiście mojej opadającej powieki na zdjęciach za bardzo nie ma, bo zawsze staram się je zrobić tak, żeby było widać makijaż, a nie moją fałdę mongolską ;P

TWARZ:
Max Factor, Face Finity, 47 nude + Astor, Perfect Stay, 100 Ivory
MAC, Pro LongWear, korektor NC20
NYX, Taupe (bronzer)

OCZY:
Essence, Go glam, nr 16 (jasny fiolet na górnej i dolnej powiece)
MySecret, Pearl Touch, 107 (pośredni fiolet na dolnej powiece)
Catrice, Velvet Matt, 040 Al Burgundy (zewnętrzny kącik, przyciemnienie)
Alverde, 10 Dark Aubergine (załamanie powieki i wyżej)
Rimmel, Extra Super Lash

BRWI:
Catrice, eyebrow set

USTA:
Bourjois, Rouge Edition Velvet, 10 Don't pink of it


24 czerwca 2015

ShinyBox - czerwiec 2015 || BIRTHDAY EDITION + rozdanie!


Otrzymałam właśnie czerwcowe pudełko ShinyBox. Czerwiec to miesiąc, w którym SB obchodzi swoje urodziny, tym razem już trzecie. Z tej okazji (chyba) wszyscy niecierpliwie tuptali nogami, żeby dowiedzieć się, jakie cuda skrywają się pod pokrywką pudełeczka. Im większe oczekiwania, tym większe rozczarowanie. Niestety.

Niestety i tym razem (poprzednio było podobnie) pudełeczko za bardzo mnie nie przekonuje. Jest lepsze niż miesiąc temu, ponieważ niemalże wszystkich produktów w przyszłości użyję, ale na pewno nie jest to poziom, którego oczekiwałoby się od pudełka noszącego miano urodzinowego.


Zatem do rzeczy - opiszę każdy produkt i przedstawię swój stosunek do niego. Zacznijmy od peelingującego żelu pod prysznic Dove (prezent dla zamówień subskrypcji). Niby rzecz zwykła, dla niektórych aż za bardzo, ale ja się całkiem cieszę z obecności takich produktów. W końcu żele pod prysznic kończą się szybko, a po te z Dove nie sięgam w drogerii, więc miło będzie przetestować. Kolejny produkt to mgiełka do twarzy i ciała Apis, która będzie musiała swoje przeleżeć w szafce do czasu otwarcia. Mam obecnie w użyciu 2 toniki i jeden powąchany, więc to one będą miały pierwszeństwo. Mgiełka ma dość dobry skład, więc chętnie będę z niej korzystać w przyszłości. Następny jest krem do rąk z The Secret Soap Store. Lubię tę markę. Krem ma bardzo dobry skład i jestem pewna, że będzie świetnym, treściwym nawilżaczem w porze jesienno-zimowej, na taką też go zostawię. Niestety jest to dodatek dla członkiń klubu VIP, więc nie znajdziecie go w każdym pudełku. Peeling algowy marki LillaMai to produkt niepełnowymiarowy, a miniaturka o pojemności 50ml. Jest to mała ilość, więc myślę, że starczy na 1-2 użycia. Znam ten produkt, ponieważ mamy go w sprzedaży w sklepie Helfy (gdzie pracuję) i peeling ten lubi spleśnieć, więc radzę go szybko zużyć po otwarciu (ma bardzo naturalny skład) ;)

Z drugim zdjęciem wiąże się niespodzianka na końcu postu.
Serum do rzęs
Magiclash
miało być hitem tego pudełka. Fakt, jest to całkiem fajny produkt, a przynajmniej ma taki być. Ja się nie zachwycam, ponieważ dopiero co wykończyłam Revitalash (które dostałam w ShinyBox w ubiegłym roku), a mam jeszcze dwie inne odżywki do rzęs, które są od niedawna otwarte. Kolejny produkt to masełko do skórek Silcare, czyli coś zupełnie dla mnie zbędnego. Nie mam problemów ze skórkami, nie są przesuszone, nie są przerośnięte, więc niestety nie skorzystam z dobrodziejstw tego kosmetyku. Ostatnia rzecz to cień do powiek firmy Glazel, w nietrafionym - dla mnie - szaro-srebrnym kolorze. Mam nadzieję, że to ostatni produkt tej marki, jaki znalazł się w pudełkach, bo cienie Glazel są w nich obecne non stop, a tak naprawdę nikogo nie cieszą.

Do pudełka dorzucono jeszcze próbki dwóch kremów BB, których nie omieszkam nie spróbować - zobaczymy, co to za cudaki :)


Ta edycja pudełek została wyprzedana, więc nie zakupicie ich już na stronie ShinyBox. Nie martwcie się jednak, ponieważ przygotowałam do Was rozdanie - możecie wygrać serum do rzęs, masełko do paznokci i cień do powiek na moim FB - Agusiak747.

Mogę Wam też zaproponować zakup kolejnego pudełka - lipcowego, które możecie nabyć za 49zł tutaj - KLIK. Zaczął się sezon ślubny i do tego ma też nawiązywać lipcowe pudełko ShinyBox.



Link do rozdania: KLIK.

21 czerwca 2015

Batiste: Który suchy szampon wybrać? Moje odczucia względem zapachów.


Suchych szamponów Batiste używam już od 2 lat. Sprawdzają się w sytuacjach awaryjnych, kiedy budzimy się z nieoczekiwanym smalcem na głowie (np. po użyciu nowego, napakowanego silikonami szamponu) lub musimy gdzieś szybko wyjść, a nasze włosy nie wyglądają zbyt świeżo.

W ciągu 2 lat zdążyłam przetestować kilka zapachów i dzisiaj chciałabym pokrótce podzielić się z Wami odczuciami, co o nich myślę. Wiele z tych zapachów miałam dawno temu, będę opisywać je z pamięci, więc nie spodziewajcie się długich opisów ;) Nie używałam wersji przeznaczonych do różnego koloru włosów, ponieważ jestem blondynką i jasny nalot mi nie przeszkadza. Poniższe zdjęcie jest poglądowe, ponieważ obecnie wersji jest więcej, co chwilę pojawiają się nowe zapachy ;)

  • ORIGINAL - wersja podstawowa, ale nie bezzapachowa. Myślałam, że zapach będzie neutralny, jednak można w nim wyczuć woń cytrusów. Według mnie zapach całkiem przyjemny, nie męczący i raczej uniwersalny.
  • BLUSH - wszyscy zachwycali się tym zapachem, myślałam, że będzie taki kobiecy i kwiatowy. Okazało się, że przypomina mi (niezbyt lubiany przeze mnie) rosół ;) Jestem chyba jedyną osobą, której ta wersja zapachowa kojarzy się z niedzielną zupą. Do tej wersji nie wrócę, bo po prostu mi się nie podobała.
  • CHERRY - zapach słodki, mocno owocowy, jednak nie wiem, czy bym zgadła, że akurat wiśniowy. Niemniej jednak przyjemny, najsłodszy z całego arsenału tych, które miałam.
  • TROPICAL - mocna nuta kokosowa, zapach nie należy do najlżejszych. Myślę, że dla niektórych mógłby być trochę duszący.
  • LACE - pierwsza wersja, po jaką sięgnęłam. Zapach dość ciężki, ale kobiecy, wyrafinowany. Przypominał mi trochę perfumy na wieczór. Raczej nie dla wrażliwców.
  • ORIENTAL - pamiętam, że był to bardzo delikatny zapach. Miał być kwiatowy, ale był tak lekki, że praktycznie go nie czułam. Powinien być dobry dla osób, które chcą w miarę neutralnego zapachu.
  • XXL VOLUME - nie ma konkretnego zapachu, ale można powiedzieć, że pachnie lakierem do włosów pomieszanym z czymś słodkim. Dzięki zawartości lakieru, dodaje włosom objętości, ale równocześnie ciężej go wyczesać.


Ze wszystkich tych szamponów byłam zadowolona. Bardzo dobrze odświeżają moje włosy na kilka dobrych godzin i dodają trochę objętości. Jeżeli chodzi o uniesienie włosów najlepiej sprawdza się XXL Volume, ale ciężko go wyczesać, nawet palcami.

Chcę wypróbować pozostałych wersji zapachowych, ponieważ nie widzę większego sensu pozostawiania przy jednej ;) Najczęściej Batiste dorzucam przy okazji w ramach zakupów w drogeriach internetowych lub na Allegro, bo można je tam dostać już za niecałe 12zł, co jest atrakcyjną ceną. Jeden szampon starcza mi na kilka miesięcy, ponieważ używam go kilka razy w miesiącu.

Jakie są Wasze ulubione wersje szamponów Batiste? Czy moje opisy zapachów oddają choć trochę to, co Wy w nich czujecie? :)

10 czerwca 2015

ULUBIEŃCY: Kremy łagodzące do naczynkowej, wrażliwej skóry


Cera naczynkowa nie należy do najłatwiejszych w pielęgnacji. Jest cienka i wrażliwa, a co za tym idzie, nie każdy kosmetyk jej przypasuje. Nie można także zapominać, że poza tendencją do pękających naczynek, taka cera posiada również inne cechy - przesusza się, przetłuszcza itp.  Dzisiaj chciałabym pokazać i opisać dwa kremy, których używam przez ostatnie miesiące i które się u mnie naprawdę dobrze sprawdzają.


TOŁPA, ROSACAL, REGENERUJĄCY KREM WZMACNIAJĄCY NA NOC
Przy pierwszych zastosowaniach tego kremu nie było kolorowo - bałam się, że będzie mnie podrażniał, ponieważ po zaaplikowaniu lekko szczypała mnie skóra twarzy. Po kilku dniach problem minął i nie pojawił się do dziś. Największą zaletą tego kremu jest jego wyciszające działanie. Jestem nim naprawdę zachwycona. Rano, po przebudzeniu, moja skóra jest ukojona, a rumień znacząco wyciszony. Jak wiadomo, moja skóra mocno się czerwieni, a po zastosowaniu tego kremu jest naprawdę znacznie lepiej z jej kolorytem i nie muszę zużywać horrendalnych ilości podkładu ;)

Na temat właściwości uszczelniających naczynia krwionośne się nie wypowiem, ponieważ nie da się tego ot tak zobaczyć - zwłaszcza u mnie, ponieważ nowe naczynka nie pękają mi często, tylko mam bardzo cienką skórę przez którą je widać ;) Nie jest to krem tłusty i ciężki, więc myślę, że u wielu osób sprawdziłby się także na dzień. Warto jednak wspomnieć, że - moim zdaniem - krem nie powala pod względem nawilżenia. Nie powiem, że jest marne, ale nie jest też rewelacyjne. Używam kremu co jakiś czas, by dać trochę ulgi moim naczynkom, jednak co kilka dni muszę zaaplikować coś mocniejszego (np. olejek).

Składniki aktywne: kompleks arniki, kasztanowca, oczaru, bluszczu, dziurawca i winorośli, wzmacniający ekstrakt z perełkowca japońskiego, uelastyczniający ekstrakt z białego hibiskusa, przeciwzmarszczkowy ekstrakt z drzewa arganowego, łagodzący kompleks wody morskiej i ekstraktu z nasion dyni, ekstrakt z soi, masło shea

Krem można kupić za ok. 36-43zł w cenie regularnej.


DERMIKA, HYDRATIC, EMULSJA DO NAWILŻANIA I ŁAGODZENIA, NA DZIEŃ I NA NOC
Emulsję tę otrzymałam w jednym z ShinyBoxów. Początkowo myślałam, że to balsam do ciała w małej wersji - to wąskie opakowanie mnie jakoś zmyliło ;) Okazało się jednak, że jest to przyjemny, bardzo łagodny krem do twarzy. Emulsja ma zagadkowe, ale jakże trafne zastosowanie - do nawilżania i łagodzenia. Z przyjemnością jej używałam, kiedy moja skóra była lekko podrażniona i wiele kosmetyków jej nie odpowiadało, na wiele reagowała pieczeniem.

Okazało się, że w takim przypadku jest strzałem w dziesiątkę, chociaż mocno przesuszonej podrażnieniem skórze nie daje silnego nawilżenia, za to doskonale ją łagodzi i uspokaja. Co innego, kiedy skóra wraca do normy (moja jest tłusta) - wtedy nawilżenie jest optymalne, a skóra jakby taka zwarta, jędrna, utrzymana w ryzach. Bardzo lubię to uczucie. Trafione jest także oznaczenie, że jest to produkt do stosowania zarówno na dzień, jak i na noc. Moim zdaniem jest wystarczająco lekki, by użyć go pod makijaż, a zarazem na tyle treściwy, że nie czujemy niedosytu aplikując go wieczorem.

Skład: Aqua, Suqlane, Glycerin, Zea Mays Oil, Dicaprylyl Carbonate, Cetearyl Olivate, Peg-4 Olivate, Persea Gratissima Oil, Canola Oil, Capryli Trigliceride, Sorbitan Olivate, Glyceryl Polymethacrylate, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Laminaria Ochroleuca Extract, Glycoproteins, Sodium Hylaluronate, Yeast Extract, Propylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Aleuritic Acid, Phenoxethanol, Methylisothiazolinoen, Disodium EDTA.

Krem można kupić za ok. 40zł w cenie regularnej.


A Wy, macie problemy z naczynkami? Jakich kremów używacie, by uspokoić rumień? :)


8 czerwca 2015

INSPIRED BY Kasia Tusk - zawartość pudełka i moja opinia


Cześć! Właśnie wróciłam z tygodniowego urlopu w Boszkowie i w domu czekało na mnie pudełko Inspired By. Wybrałam boxa Kasi Tusk, ponieważ zainteresowały mnie perfumy, które miały znaleźć się w pudełku. Stwierdziłam także, że zapewne będzie to dość kosmetyczne pudełko, a jednak takie najbardziej mnie interesują.

Inspired By to nowa kolekcja pudełek, których zawartość ma być komponowana przez różnego rodzaju znane osobistości - blogerki, aktorów, sportowców. W tym poście zobaczycie owoc pierwszej edycji boxów - jestem ciekawa, czy w kolejnych będzie równie dobrze. Pudełka (już nawet rozmiarowo) są większe, mają w sobie więcej produktów, ale oczywiście też są droższe (box Kasi Tusk kosztuje 169zł + przesyłka 10zł). Czy warto? Przeczytajcie moją opinię, obejrzyjcie zdjęcia i zdecydujcie sami. Namiary na stronę, gdzie można kupić pudełko znajdują się na końcu notki.



Jak już wspomniałam - wybór na to pudełko padł z racji obecności perfum Marka Jacobsa - Daisy Dream. Nie wąchałam ich, nie wiedziałam czego oczekiwać, a w związku z tym, że nie przepadam za klasycznym zapachem Daisy wybór był dość ryzykowny. Jednak opłacił się, Daisy Dream to zapach delikatniejszy, bardziej kobiecy, niestety niezwykle ulotny (przynajmniej ze skóry). W gronie moich zapachów rzadko goszczą te z wyższej półki, więc ciesze się, że Daisy Dream zasiliła moja kolekcję.


Kolejne produkty to Carmex (wersja w słoiczku), a także tusz do rzęs i pomadka marki Astor. Zaczynimy od tego pierwszego - mimo że jest ogólnodostępny i kosztuje niewiele, to cieszę się na jego obecność. Wierzcie lub nie, ale nigdy nie miałam wersji balsamu Carmex w słoiczku. Skończyło się na dwóch w tubce, a ten jest podobno znacznie lepszy. Zobaczymy.

Maskara do rzęs marki Astor nosi nazwę Big & Beautiful Eternal Muse. Boję się dużej szczoteczki, nie przepadam za takimi. Tusz pewnie poczeka trochę na swoją kolej, jednak fajnie, że się znalazł w pudełku, ponieważ sama bym po niego nie sięgnęła. Zresztą podobnie jest z pomadką w kredce Soft Sensation LipColor Butter, w kolorze 008 Hug Me. Kolor jest ładny - połączenie różu z brzoskwinką, raczej dzienny. Ma w sobie złote drobinki, ale mi to zbytnio nie przeszkadza.


Następny kosmetyk to pianka do włosów zwiększająca objętość marki Goldwell. Nie używam takich produktów, ale może do czegoś się przyda. Mam nadzieję, że faktycznie doda włosom objętości i utrzyma push-up ;) Zamiast pianki można było dostać kurację do włosów Moroccanoil. W sumie nie wiem, co lepsze, a co gorsze. Trafiła mi się pianka, narzekać nie będę. Ostatni produkt z kosmetyków to peeling do twarzy Love Me Green. Marka jest mi znana, używałam już od nich kremu i był w porządku. Jestem ciekawa jak sprawdzi się peeling i czy w ogóle będę mogła go używać na moją delikatną skórę.


W pudełku znalazła się również książka - Lekcje Madame Chic. Jestem osobą, która gustuje raczej w kryminałach, ale jak coś innego nagle wpadnie do mojej kolekcji - nie pogardzę. Już widzę, że jest to poradnik z gatunku lekkich, łatwych do przeczytania. Nie przepadam za takimi książkami, mam wrażenie, że są wypchane oczywistościami, ale przekonamy się, może czymś mnie zaskoczy.


Wracając do pytania zadanego na początku - czy warto? Ja uważam, że tak, mimo że pudełko jest dość drogie i otrzymujemy tylko 7 produktów, kiedy do niedawna była mowa o 8. Oczywiście zależy to od Waszych preferencji - mnie skusiły przede wszystkim perfumy (i to one robią to pudełko, nie ma się co oszukiwać... inne rzeczy to po prostu dodatki, ale wcale nie najgorsze) :) Jeśli jesteście zainteresowani otrzymaniem pudełeczka Kasi Tusk, lub innej znanej osobistości (np. Ewy Chodakowskiej lub Anny Wendzikowskiej) odsyłam na stronę Inspired By - KLIK. Nie każde pudełko kosztuje 169zł - najlepiej sami spójrzcie na cenę tego, które Was interesuje :)