Witajcie. Dzisiaj pokażę Wam zawartość ShinyBoxa, którego otrzymałam wczoraj. Jest to pudełko listopadowe o nazwie Think pink, któremu przyświeca akcja mająca na celu walkę z rakiem piersi i przypominane kobietom o regularnych badaniach.
Moje pudełeczko było ciężkie - chyba najcięższe ze wszystkich, jakie do tej pory otrzymałam. W standardowej wersji w pudełku znajdziemy 6 produktów, w tym jeden gratis. Ja, jako ambasadorka, dostałam także paczuszkę z nowościami od marki Wibo oraz krem do twarzy. A teraz sami spójrzcie, co znalazło się w październikowym ShinyBox.
Najcięższym i zarazem pierwszym pełnowymiarowym produktem jest płyn micelarny Biały Jeleń. Użyłam go już wczoraj do demakijażu i muszę przyznać, że dobrze zmył mój makijaż. Myślę, że się polubimy. Natomiast nie podoba mi się jego zapach - pachnie takim płynem do podłóg, jest to mdlący zapach. Następny produkt, wpisujący się w tematykę pudełka, to krem-żel do biustu, szyi i dekoltu od marki Norel. W pudełku znalazła się wersja o pojemności 75ml. Na pewno znajdzie u mnie zastosowanie, jednak prawdopodobnie będę go używać do szyi i dekoltu, gdyż do biustu mam obecnie dwa produkty. Kolejna jest odżywka do paznokci Paese. Mi trafiła się wersja witaminowa. Akurat od jakiegoś czasu namiętnie maluję paznokcie (i już znacznie je zapuściłam), więc na pewno się nie zmarnuje. Najbardziej zaskakującym dla mnie kosmetykiem z pudełka jest puder do oczyszczania twarzy Yasumi. Pierwszy raz spotykam się z taką formą produktu do mycia twarzy. Na pewno intensywnie przetestuję, zwłaszcza, że jest to kosmetyk pełnowymiarowy. Ostatnia rzecz to miniaturka pomadki Isa Dora - moja jest w kolorze 148 Red rush i ma pojemność 2,5g.
W moim pudełku znalazła także krem do twarzy marki Lichtena o pojemności 25ml. Pierwszy raz spotkam się z tą firmą i wcześniej raczej o niej nie słyszałam. To kolejny krem wędrujący do moich wielkich kremowych zapasów. Niestety ma w składzie parafinę i to dość wysoko, bo na 6-stym miejscu, jednak mam zamiar dać mu szansę w okresie zimowym. Wtedy parafina będzie pełnić funkcję ochronną, a moja skóra raczej nie ma tendencji do zapychania, więc mam nadzieję, że mnie nie wypryszczy. Pożyjemy, zobaczymy.
Kolejna rzecz to wspomniany wcześniej gratis w postaci chusteczek zmywających lakier Jelid. W kartoniku znajduje się 25 podwójnych listków z chusteczkami, czyli łącznie mamy ich 50. Każda chusteczka ma starczyć na 10 paznokci. Pomysł fajny, jestem ciekawa jak się sprawdzi i jeszcze dzisiaj zobaczę, jak sobie radzą. Na pewno warto mieć coś takiego w torebce, gdy nagle odpryśnie nam lakier i nie mamy ochoty na to patrzeć ;)
Paczuszka z nowościami od Wibo została dołączona tylko dla ambasadorek. Uważam, że jest świetna, mimo że mamy tutaj tylko 4 produkty. Ah, przypomina mi się bycie ambasadorką Wibo - dostawałyśmy podobne paczki, a często nawet gorsze, więc ta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. W jej skład wchodzą: tusz do rzęs Boom Boom, zestaw trzech pudrów do konturowania twarzy (mamy bronzer, puder i... coś w stylu bronzero-różu), małą paletkę cieni Silk Wear (ja mam zestaw nr 4 i moje kolory to: beż, złoto, róż i brąz, czyli bardzo dzienne) oraz pomadkę Glossy Temptation (mi trafił się nr 5 i jest to kolor baaaardzo podobny do pomadki Eliksir również w nr 5, jednak tamta ma bardziej kremową konsystencję).
Jeśli ktoś jest zainteresowany tym pudełkiem, odsyłam na stronę ShinyBox, gdzie można je dostać za 59zł (z przesyłką).
Jeśli ktoś jest zainteresowany tym pudełkiem, odsyłam na stronę ShinyBox, gdzie można je dostać za 59zł (z przesyłką).