29 września 2014

YouTube: zapraszam na kilka nowych filmów - każdy znajdzie coś dla siebie :D

Hej! Dziś chcę Wam tylko podać linki do moich najnowszych filmów na YouTube, a jest ich kilka. Od jakiegoś czasu nagrywam co kilka dni i stwierdziłam, że może komuś przyda się coś, co omawiam w filmach.










25 września 2014

Apis, Bogactwo Miodu: Nektar do ciała, nawilżająco-wygładzający


W dzisiejszym poście przedstawię Wam nektar do ciała od firmy Apis. Jeśli chodzi o tę markę, to jakiś czas temu używałam arbuzowego kremu do twarzy, który był naprawdę fajny, duży i tani. Teraz przyszła pora na recenzję balsamu, który otrzymałam w tym samym czasie. Ciekawi mojej opinii na jego temat? Zapraszam do dalszej części postu :)

Balsam, przez producenta nazwany nektarem, mieści się w 200ml-owej tubce ze średnio twardego plastiku. Czas, jaki mamy na zużycie produktu po otwarciu to 6 miesięcy. Skład jest naprawdę niezły, na pozycjach 3-6 mamy aż trzy oleje (słonecznikowy, winogronowy i arganowy), na dalszych pozycjach widać ekstrakt z miodu, mleko kozie i mleczko pszczele. Niestety, bardzo rozczarowałam się zapachem tego nektaru. Przyzwyczajona do tego, że kosmetyki mleko+miód pachną pięknie, napaliłam się na ten aromat... i niestety bardzo się zawiodłam. Zajeżdża mi jakimiś skarpetkami, obtoczonymi proszkiem do prania, może lekko miodowymi. Nie podoba mi się ten zapach, ale na szczęście na skórze nie utrzymuje się długo, po godzinie już go nie czuć.



Pewnie jesteście ciekawi, jak ma się sprawa z działaniem. Otóż jest to zwyczajny, lekki i szybko wchłaniający się produkt, dający bardzo delikatne nawilżenie skóry. Uważam, że jest ono na tyle delikatne, że nadaje się tylko dla osób ze skórą normalną, bez skłonności do przesuszania (czyli taką jaką mam ja). Gdybym miała w zwyczaju smarowanie się takimi kosmetykami rano, to najpewniej używałabym go właśnie na dzień. Sama bym po ten produkt nie sięgnęła, ponieważ lubię cięższe konsystencje (głównie masła do ciała), ale jeśli ktoś preferuje lekkie balsamy o delikatnie nawilżającym działaniu to ten jest w porządku.

Cena: ok. 17zł      Pojemność: 200ml      Dostępność: Apis Cosmetics
  

22 września 2014

Apteczka Babuszki Agafii: Aktywne serum na porost włosów


Serum na porost włosów od Babuszki Agafii ciekawiło mnie od dawna. Lubię rzeczy z tej firmy, a serum jest wyjątkowo popularne. Swego czasu widywałam je regularnie na wszelakich blogach. Żeby dokonać prawidłowych i rzetelnych wniosków, stosowałam je regularnie - codziennie lub co dwa dni (producent zaleca 2-3 razy w tygodniu). Kuracje podzieliłam sobie na dwa etapy - do zużycia połowy butelki, potem dwa tygodnie przerwy i zużycie opakowania do końca.

Naczytałam się, że serum pachnie colą, ale ja po otwarciu skojarzyłam ten zapach z cytrynowym płynem do mycia naczyń i moim zdaniem jest to w 100% właśnie ten aromat. Niestety, ale coli tu nie wyczuwam, a uważam, że jej zapach jest o wiele przyjemniejszy. Kolor cieczy jest pomarańczowo-brązowy. Opakowanie zostało wyposażone w atomizer. Jest to niezłe rozwiązanie, ponieważ nie trzeba się bawić w wylewanie produktu na dłoń, można od razu spryskać skórę głowy. Po zużyciu mniej więcej połowy wcierki, zauważyłam, że atomizer lubi się czasami zacinać.

Niestety, ani po pierwszym, ani po drugim etapie używania mgiełki, nie zauważyłam większych efektów. Co prawda nie mierzyłam włosów przed i po (bo po prostu tego nie robię, a mimo wszystko większy wzrost włosów można zobaczyć gołym okiem, bez mierzenia), ale nie zauważyłam, by moje włosy rosły szybciej czy na głowie pojawiły się babyhair. Widziałam, że opinie na temat tego serum są podzielone - u niektórych działa super, u niektórych nie. Niestety znalazłam się w tej drugiej grupie. Niemniej jednak cieszę się, że mogłam wypróbować ten kosmetyk na własnej skórze, szkoda tylko, że nic mi nie dał. Produkt na pewno mi nie zaszkodził - skóra nie była podrażniona, ani swędząca. Powiedziałabym raczej, że serum nawilżyło i odżywiło skalp, ale bez działania na porost włosów. Radziłabym nakładać to serum przy olejowaniu włosów lub jakiś czas przed myciem włosów (np. kilka godzin/kilkadziesiąt minut), ponieważ może przetłuszczać skórę głowy, a po świeżym myciu jednak tego nie chcemy.

Skład: Althaea Officinalis Extract (Prawoślaz), Shizandra Chinensis Officinalis Oil (Cytryniec chiński), Panax Ginseng Extract (Żeń-szeń), Mellissa Officinalis Leaf Oil (Melisa), Arctium Lappa roqt Extract (Łopian), Urtica Dioica Extract (Pokrzywa), Betula Alba Extract (Ekstrakt z kotków brzozowych), Yeast Extract (Drożdże piwne), Capsicum Anuum Fruit Extract (Papryka ostra), Climbazole (Klimbazol), Allantoin, Pantothenic Acid, Neolone.

Cena: ok. 25zł      Pojemność: 150ml      Dostępność: sklepy internetowe, np. Skarby Syberii

20 września 2014

ShinyBox - wrzesień 2014



Wiecie, że ambasadorką ShinyBoxa jestem już od dwóch lat?! :) Właśnie we wrześniu 2012 otrzymałam swoje pierwsze pudełko. Od tego czasu wiele się zmieniło. Jak teraz patrzę z perspektywy czasu, tamte pudełka były naprawdę słabe, mało atrakcyjne. Na szczęście ShinyBox poszedł do przodu i teraz pudełka (również z zewnątrz) są o wiele ciekawsze.

W tym miesiącu pudełko nosi nazwę Be Original. Hmmm... nie wiem, czemu. Tym razem w ShinyBoxie znalazły się trzy pełnowymiarowe produkty i dwie miniaturki. Według mnie te miniaturki mogłyby robić za jedną pozycję na liście kosmetyków z pudełka, a miejsce piątego produktu mogłoby być zastąpione czymś innym.


Na poniższych zdjęciach widzicie pełną zawartość wrześniowego pudełka. Pierwszy od lewej jest korektor pod oczy od firmy Grashka. Początkowo wydaje się dziwny, ponieważ ma chropowatą warstwę wierzchnią i kolor wydaje się być ciemny, jednak na skórze wygląda całkiem sympatycznie. Następnie otrzymaliśmy tusz do rzęs od Etre Belle. Tusz kosztuje ok. 100zł (chociaż widziałam go na stronach za ok. 16€), jednak czytałam, że nie jest rewelacyjny. Chętnie wypróbuję na sobie, może moim rzęsom się spodoba, miejmy nadzieję. Dwa kolejne kosmetyki to szampon i żel peelingujący z Balneokosmetyki. Sama obecność tych produktów jakoś mnie nie zachwyca, ale jak są, to na pewno przetestuję, może doczekają następnego lata i jakiegoś wyjazdu, bo są to małe pojemności. Ostatnia rzecz - w przypadku mojego pudełka - jest to krem do rąk marki Biloliq. Na deficyt kremów do rąk nie narzekam, więc na razie sobie postoi i poczeka, ale może okazać się fajnym produktem. Zamiast niego można było otrzymać balsam do ciała tej samej firmy. Ja jednak cieszę się z tej opcji, ponieważ balsamów do ciała mam jeszcze więcej niż kremów do rąk. W boxie znalazłam jeszcze 6 próbek różnych kosmetyków, które ciągle przewijają się po kolejnych pudełkach.


Jeżeli jesteście zainteresowani kupnem wrześniowego ShinyBoxa, to mam dla Was zniżkę, dzięki której cena pudełka spadnie o 20%. Zamiast 49zł płacicie 39zł - przy zamówieniu na stronie (KLIK) wystarczy wpisać kod AGUSIAK20.

Jeśli jednak ta wersja średnio Wam się podoba, a mieliście ochotę na edycje z czerwca, lipca lub sierpnia, to teraz możecie je kupić za 26zł! Kod zniżkowy to SHINYPROMOCJA. Ja osobiście skusiłabym się na pudełko czerwcowe (na to zwłaszcza!) i sierpniowe, bo były naprawdę udane.


19 września 2014

Haul: Beauty UK, Collection, Hairstore, StrefaUrody


Hej! Znów piszę post o zdobyczach, ale trochę mi się tego uzbierało i postanowiłam, że Wam pokażę. Wczoraj spotkałam się z kuzynką i kolegą, którzy wyjechali na dwa miesiące do Anglii. Prosiłam Karolinę, żeby kupiła mi coś z MakeUp Revolution, jednak nie napotkała ich szafy. Postanowiła, że kupi mi coś innego. Nie wiedziałam co, więc prezent był dla mnie niespodzianką. Otrzymałam paletkę Beauty UK 04 Galaxy. Sama bym jej pewnie sobie nie kupiła, a jest naprawdę śliczna. Karolina uznała, że weźmie wersję z fioletami, bo takie odcienie właśnie lubię :D Cieni jeszcze nie macałam... zawsze mam przed tym opór, kiedy paletka jest nowa. Dostałam też szminkowy balsam do ust w formie kredki z firmy Collection. Jest to seria Galactica, a kredka to 01 Pink Rush. Chcecie post z paletką i makijażami? :D



Druga sprawa to paczka od hairstore.pl. Do testów otrzymałam szczotkę z włosiem dzika. Nigdy takiej szczotki nie miałam i byłam bardzo ciekawa, jak się będzie u mnie sprawdzać. Używam jej dopiero 4 dni, ale jak będę mieć już wyrobione zdanie, na pewno przeczytacie o niej na blogu. W ramach gratisu otrzymałam też zestaw Schwarzkopf - szampon, maskę i serum. Szampon (miniaturkę) i serum już kiedyś miałam z ShinyBoxa. Wtedy z szamponu nie byłam za bardzo zadowolona, mówiłam, że moje włosy są chyba zbyt zniszczone dla tego szamponu i że je wysusza. Jestem ciekawa, jak sprawdzi się teraz, w końcu minęło już 1,5 roku od tamtej recenzji.



Od portalu StrefaUrody otrzymałam dużą paczkę, w celu wykonania makijażu kosmetykami, które można otrzymać w ich sklepie. Miałam wybrać sobie produktu, którymi będę mogła zrobić pełny makeup. Makijaż wykonałam, niestety do części kosmetyków mam sporo zastrzeżeń, inne znów są naprawdę w porządku. Używałam ich tak naprawdę dopiero kilka razy, ale jeśli chcecie, to za jakiś czas dam Wam znać, na co warto się skusić, a na co nie. Co Wy na to? :)


17 września 2014

Golden Rose, Classics: konturówka do ust, nr 306


W dzisiejszym, krótkim poście chciałabym Wam opisać konturówkę do ust, którą niedawno dorwałam na stoisku Golden Rose. Jest to popularny produkt z serii Classics, a ja posiadam nr 306, który też jest dobrze znany. Postanowiłam ją kupić, ponieważ uwielbiam intensywne róże na ustach, a poza tym nigdy nie miałam konturówki do ust, dodatkowo ten kosmetyk kosztuje 4,90zł.

Jak mówiłam - dzisiaj będzie krótko. Konturówka jest dość miękka i wyrysowanie konturu ust nie powinno być dla nikogo problemem. Dodatkowo jest dość woskowa, więc nakładanie jest przyjemne i idzie gładko. Samo wypełnienie całych ust też nie jest żadnym problemem właśnie dzięki tej miękkości i woskowości (niektóre konturówki są twarde i tępe, przez co ciężko cokolwiek namalować). Mimo że konturówka daje na ustach efekt matowy, to przy pocieraniu warg czuć jednak lekki poślizg i usta nie wydają się suche. Na moich ustach trzyma się ładnie kilka godzin (jak to produkty matowe), jednak po jakimś tłustszym jedzeniu trzeba nanieść poprawki. Ten odcień wygląda bardzo ładnie w połączeniu z pomadką Golden Rose Velvet Matte nr 04. Nie wylewa się poza kontur ust i nie rozmazuje. Nie zauważyłam, żeby przesuszała.

Kolor konturówki to intensywny róż, ale nie aż tak neonowy, jak się tego spodziewałam. Jeśli znacie pomadkę w odcieniu BARDZO neonowego różu, to dajcie koniecznie znać :)


Cena: 4,90zł     Pojemność: ?     Dostępność: stoiska Golden Rose, internet

15 września 2014

Love2Mix Ogranic: krem do biustu z efektem push-up


Krem do biustu od Love2Mix Ogranic postanowiłam kupić, kiedy skończył mi się słynny produkt Eveline o takim samym zadaniu. Eveline zdecydowanie mi się przejadł (zużyłam 3 tubki) i postanowiłam sięgnąć po coś innego. Kosmetyk Love2Mix Organic mieści się w słoiczku typowym dla np. maseł do ciała. W opakowaniu znajdziemy 250ml gęstej, treściowej i ładnie pachnącej substancji.

Zapach kremu jest owocowy, trochę przypomina mi jogurt o smaku owoców leśnych. Na pewno jest przyjemny. Konsystencja to też plus, ponieważ jest gęsta, nie przelewa się przez palce. Ciepło skóry i dłoni sprawia, że łatwiej rozprowadzić produkt na ciele. Jeżeli chodzi o działanie, to na pewno nie będę go oceniać pod względem push-up, ponieważ wiadomo, że masaże i nawilżanie biustu sprzyja jego kondycji i wyglądowi. Krem Love2Mix Organic dobrze nawilża skórę biustu i o to głównie mi chodziło, kiedy decydowałam się na zakup. Ponadto przyjemna, owocowa woń unosi się w trakcie masażu, co czyni go jeszcze przyjemniejszym. A najprzyjemniejsze w masażu jest przede wszystkim to, że wykonuje mi go głównie mój chłopak. I uważam, że powinnyśmy zaprzęgać swoich panów do takiej roboty, bo płyną z tego obopólne korzyści. Chłop będzie miał z tego radość, a my przyjemność z masażu, nawilżenie skóry i darmowe badanie piersi. Chyba przyznacie mi rację? :D



Jestem zadowolona z tego kremu. Jest duży, bardzo wydajny i w rozsądnej cenie. Poza tym nie zauważyłam żadnego nieporządnego wysypu wyprysków w okolicach biustu, do czego moja skóra dekoltu niestety bywa skłonna. Jeśli nie podoba się Wam zawartość parabenów w składzie tego typu produktów, to ten ich nie posiada. Jak najbardziej mogę polecić.

Cena: ok. 20zł      Pojemność: 250ml       Dostępność: sklepy internetowe, np. Skarby Syberii
  

12 września 2014

MAKIJAŻ: Kolorowy makijaż w szary dzień


Dawno nie pokazywałam kolorowego makijażu. Jakoś szybciej i bezpieczniej jest się pomalować w neutralnych barwach i tak też czyniłam przez ostatni okres czasu. Z Wojtkiem jesteśmy ze sobą już prawie pół roku, a tak naprawdę w kolorowym makijażu widział mnie tylko raz (chodzi mi tutaj o multi-kolorowe). Dlatego też postanowiłam wczoraj, że spróbuję stworzyć coś kolorowego. Oczywiście nie mogłam sobie odmówić fioletu ;) Makijaż miał być matowy, ale w końcu wyszło tak, że dodałam trochę błysku, żeby przejścia były ładniejsze. Na przybliżeniach widać najlepiej, że całość jest dość spójna i ładnie się ze sobą łączy, co nie do końca ukazują zdjęcia całej twarzy.

Niestety światło na większości zdjęć jest zbyt ciepłe, potem przestawiłam na ustawienia automatyczne i na komputerze okazało się, że było dobrze, ale na aparacie wyglądało to strasznie i niestety zrobiłam tylko dwa takie zdjęcia.




TWARZ:
p2, Feel Natural concealer, 005
Max Factor, Face Finity, 47 nude
Mariza, puder ryżowy
Sleek, Pomegrande (róż)

OCZY:
Sleek: Ultra Mattes V2 (fioletowy i morski), Showstoppers (koralowy)
Kobo, Golden Rose
Inglot, AMC 115
Inglot, Matte 358
Lovely, Fast Dry eyeliner
Grashka, maskara wydłużająca

BRWI:
Catrice, eyebrow set

USTA:
Wibo, Eliksir, 05

 

7 września 2014

Rozmowy w lesie, czyli pierwszy filmik z moim chłopakiem na YouTube :)


Witam Was serdecznie. Co prawda dzisiaj nie przychodzę ani z recenzją, ani prezentacją żadnego kosmetyku, ale jednak pozostajemy w klimacie makijażowym. Otóż wraz z moim chłopakiem postanowiliśmy nagrywać od czasu do czasu filmy, w których będziemy rozmawiać na różne tematy. Jako pierwszy przyszedł mi temat Makijaż w liceum i ogólnie męskie zdanie na temat make-upu. Serię nazwaliśmy Rozmowy w lesie, bo właśnie w takim miejscu odbywać będą się nasze pogawędki. Ja już nie przedłużam. Zapraszam Was serdecznie do oglądania. Pierwszy film to część właściwa, natomiast druga - to bloopersy :)



W komentarzach tutaj lub po filmem dajcie znać, jak Wam się podoba. Będzie nam też łatwiej, jeśli podacie przykładowe tematy, na które możemy sobie porozmawiać ;)
  

5 września 2014

Duży haul wakacyjny

Witajcie! Dzisiaj pokażę Wam duży haul. Produkty te zdobyłam w ciągu kilku dobrych tygodni, niektóre rzeczy były kupione nawet na początku lipca. Kilka rzeczy, które Wam pokażę kupiłam sobie sama, kilka pochodzi z wymiany, a reszta to gifty ze zlotu. Zapraszam!


Na sam początek pokażę Wam, co kupiłam sobie ostatnio. Jakieś 2 tygodnie temu byłam na stoisku Golden Rose, żeby kupić koleżance prezent w postaci pomadki. Zobaczyłam, że akurat mają na stanie dość popularną konturówkę do ust nr 306 i postanowiłam ją wziąć. Prawdę mówiąc myślałam, że kolor będzie bardziej neony, ale i tak jestem zadowolona z tego zakupu - niedługo możecie spodziewać się recenzji, bo zdjęcia już mam. Kredka kosztowała 4,90zł.

Wczoraj również byłam w Magnolii, postanowiłam, że kupię sobie zachwalany przez Hanię (digitalgirl) korektor z Kobo (ponieważ mój p2 niedługo się skończy), który kosztował 16,99zł. Podeszłam też na stoisko Golden Rose raz jeszcze i tym razem kupiłam pomadkę dla siebie i dla mamy. Dla siebie wybrałam odważny, fioletowy odcień 125, natomiast dla mamy różowy, dzienny 110 (nie ma na zdjęciu). Pomadki kosztują 9,90zł. Przy okazji, postanowiłam podskoczyć do MACa po próbki podkładów. W końcu chciałam wypróbować, czy warto. Wzięłam po próbce Studio Fix i Pro LongWear, a kolor jaki mi doradzono na teraz to NC20.


Na początku lipca, kiedy w Biedronce pojawiły się suche szampony Batiste i skarpetki złuszczające Purederm, kupiłam sobie właśnie taki zestaw. U mnie w sklepie była dostępna tylko jedna wersja szamponów i była to właśnie Original (może wcześniej były inne, ale ja byłam na zakupach pod koniec oferty). Jak widzicie, ciągle mam ją zapakowaną, bo w użytku mam jeszcze Blush. Z mamą kupiłyśmy sobie także po dwie pary skarpetek złuszczających i po jednym opakowaniu już zużyłyśmy. Mama jest zadowolona z efektów i rzeczywiście widzę, że pięty ma o wiele lepsze. Natomiast u mnie średnio to poszło, ponieważ zrobiłam sobie zabieg w złym czasie. Kilka dni po zastosowaniu skarpetek pojechaliśmy nad jezioro i piasek w wodzie sprawił, że chyba za szybko mi się ta skóra złuszczyła i efekt był marny. Skóra zeszła mi wszędzie, tylko nie z pięt, na których mi głównie zależało (jak chyba każdemu). Mam nadzieję, że druga para już się dobrze zaopiekuje moimi stopami ;)


Kolejne rzeczy to zdobycze z wymiany, która odbyła się na zlocie blogerek. Przygarnęłam kilka rzeczy, które mi się spodobały. Zaczynając od góry, od lewej: woda toaletowa Oriflame Rock'n'passion. Zapach mocny, dość ciężki, jak dla mnie typowo wieczorowy lub zimowy. Następnie przygarnęłam olej do włosów Oilmedica, który zresztą już kiedyś miałam i nawet recenzowałam na blogu. Bardzo lubię oleje i nie mogłam odpuścić temu. Chwyciłam także za paletkę Technic. Mam dwie pozostałe wersje kolorystyczne (czyli multi-kolorową i fioletową), a ta nie ciągnęłam mnie na tyle, bym miała ją kupić. Przy okazji te kolory się bardzo powtarzają, niby są inne, ale tak naprawdę na oku wyglądają identycznie i moim zdaniem to najmniej udana paleta Technic.

Spodobały mi się też dwa tusze do rzęs. Pierwszy to Rimmel Wonder'full, który nie zbiera zbyt pochlebnych opinii na blogach. Ja już go używałam dwa razy i jak dla mnie jest przeciętny, ale nie tragiczny. Drugi to Ingrid Bad Girls. Ostatnia rzecz to rozświetlacz Essence, o nazwie SWAAAAG! Ja rozświetlacza nie mam i w związku z tym, że daje on naprawdę delikatny efekt, postanowiłam go przygarnąć. Już używałam i jestem całkiem zadowolona.


A na koniec zostawiłam prezenty od sponsorów ze spotkania blogerek, na którym byłam niespełna tydzień temu. Pojawiło się sporo kremów, a ostatnio narzekałam, że właśnie wszystkie mi się kończą... teraz mam ich łącznie 8 :P Oczywiście kosmetykami podzieliłam się z mamą i teściową, dlatego nie ma ich wszystkich na zdjęciach. Jeżeli jesteście zainteresowane recenzjami którychś z tych produktów, to proszę dajcie znać :)

2 września 2014

Wakacyjne spotkanie blogerek we Wrocławiu 30.08.2014 - relacja, duuuużo zdjęć ;)

Cześć! Niedawno, w sumie kilka dni temu, we Wrocławiu odbył się zlot blogerek. Organizowały go Milena z Marzeną, które z Wrocławia nie są :D i ogólnie większość dziewczyn, które pojawiły się nie spotkaniu nie mieszkają w tym mieście. Kiedy dowiedziałam się, że takie spotkanie ma się odbyć, oczywiście się zgłosiłam. Zostałam wybrana jako jedna z 10 dziewczyn, bo 2 organizatorki oczywiście miały zapewnione miejsce. Łącznie było nas 12.

Kiedy zobaczyłam listę blogerek, które pojawią się na spotkaniu, byłam dosyć zaskoczona, bo tak naprawdę kojarzyłam tylko kilka osób (i to głównie dlatego, że 3 dziewczyny znałam już z innych zlotów) i cieszyłam się, że będę mogła poznać inne blogerki (na poprzednich zlotach widywałam się raczej w podobnym towarzystwie). Zlot odbył się w herbaciarni K2, w której już byłam kiedyś na zlocie, a także prywatnie z chłopakiem na gorącej czekoladzie.



Początek spotkania planowany był na godzinę 13:15, ja akurat przyszłam na czas (w końcu jestem z Wrocławia, a dodatkowo wiedziałam, gdzie dokładnie jest herbaciarnia), ale kilka dziewczyn dołączyło koło 14:00 i wtedy, już w pełnym składzie, oficjalnie zaczęłyśmy pogaduchy. Dziewczyny zrobiły przypinkę dla każdej uczestniczki - moim zdaniem są bardzo ładne, estetyczne i pozostaną fajną pamiątką (jak każda przypinka/plakietka ze zlotów).

Każda z nas zamówiła sobie coś do picia. U mnie oczywiście była to gorąca czekolada. K2 serwuje bardzo słodkie, gęste i ciepłe czekolady. Tym razem wzięłam wersję z syropem piernikowym. Była bardzo dobra, ale wersja z miętowym chyba pozostaje moją ulubioną. Te czekolady są bardzo słodkie i słyszałam, że nie każdemu to pasuje. Potem zamówiłam piwo bezalkoholowe, żeby się orzeźwić, a wracaliśmy z chłopakiem motocyklem, więc musiałam postawić na coś bez procentów.



Muszę Wam powiedzieć, że na zlocie bawiłam się naprawdę świetnie. Mimo że wyjątkowo mało gadałam (przynajmniej mam takie wrażenie), to było super, ponieważ dziewczyny zapewniły nam dobrą zabawę w postaci trzech gier integracyjnych. Na początek każda z nas dostała kartkę z adresem swojego bloga. Miałyśmy napisać kilka słów o sobie, a następnie podać kartkę osobie po prawej. Każdy miał napisać coś na temat dziewczyny, której kartkę miało się przed sobą. Ja na swojej znalazłam same miłe rzeczy i po przeczytaniu ich wszystkich można było ujrzeć banana na mojej twarzy. Rzadko otrzymuję komplementy od obcych osób i było to dla mnie niesamowicie miłe.


Potem bawiłyśmy się w rysowanie. Każda z nas losowała karteczkę z imieniem jakiejś innej osoby ze zlotu. Za zadanie miałyśmy narysować tę osobę, a następnie pokazać rysunek, by reszta zgadła, kto to. Organizatorki trochę ułatwiły nam zadnie, ponieważ wydrukowały kartki z zarysem twarzy, zatem musiałyśmy dorobić w sumie tylko włosy i makijaż. Dziewczyny przyniosły też kredki, flamastry i pisaki, żebyśmy miały czym wykonać nasze dzieła ;)

Patrycja wylosowała mnie i właśnie pokazuje kartkę z moją podobizną :D
ja wylosowałam Marzenę :)

Następnie dziewczyny zorganizowały mini konkurs, w którym do wygrania były dwa wiaderka soli do kąpieli po 5kg. Reszta otrzymywała paczuszkę 1kg. Do konkursu przystąpiły te zachłanne bestie, które chciały aż 5kg tegoż kosmetyku :D Ja nie brałam udziału, ponieważ 'byliśmy motocyklem' i widziałam, że nie załadowałabym takiej ilości do kufra :P

W międzyczasie nastąpiła mała wymiana kosmetykami, które się u nas nie sprawdzają/zalegają na półkach itp. :D Przyznam, że wzięłam sobie kilka ciekawych rzeczy. Po jakimś czasie organizatorki zaczęły wręczać nam upominki. Było tego sporo, ale na szczęście wszystko zmieściło się do kufra ;D



Ze spotkania wyszłam jakoś koło 17:15. Zbierało się na deszcz, a chcieliśmy go uniknąć i akurat kiedy podjechaliśmy pod dom zaczęło kropić. Bardzo dobrze się bawiłam i poznałam wiele ciekawych osób. Szkoda, że tylko 3 nas są z Wrocławia. Mam jednak nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczymy się w tym samym lub podobnym składzie.

A na koniec pokażę Wam zdjęcia grupowe. Na drugim, z tyłu, jest Wojtek, bo akurat po mnie przyjechał.


Lista blogerek:

http://being-mila.blogspot.com/ Milena (Mila) - organizatorka
http://kosmetycznieinaczej.blogspot.com/ Marzena (Enka) - organizatorka
http://www.kroliczekdoswiadczalny.pl/ Joanna
i oczywiście ja :)