28 lipca 2013

Projekt denko - lipiec 2013


Witam Was w lipcowym denku. I tym razem udało mi się zużyć kilka produktów. Oczywiście możecie o nich poczytać niżej. Wyrażam tu swoją opinię po zużyciu całego kosmetyku :) Jeśli na moim blogu znajduje się recenzja o danym produkcie, od razu możecie się do niej przenieść za pomocą hiperłącza.

  • Green Phamracy, żel Drzewo herbaciane - żele, które lubię, ale obecnie używam ich jako mydła w płynie. Fajnie, ziołowo pachną i nie wysuszają skóry, dobrze się pienią. Ale do ciała wolę inne zapachy.
  • Natural Rose body scrub, peeling różany - przygarnęłam go od Justyny, która oddawała go na zlocie. Był średni - zdzieranie średnie, kremowa konsystencja i mnóstwooo drobinek, które były WSZĘDZIE. Słabo spłukiwały się ze skóry i wanny, a poza tym były nawet na ścianach :P
  • Farmona, Sweet Secret - rewelacyjny peeling - recenzja.

  • BeBeauty, masło do ciała Afryka - jedno z moich ulubionych maseł. Kocham jego zapach i konsystencję. Skład i nawilżenie są dobre, także polecam. Gdyby były w Biedronce, to znów bym kupiła. To jest moje drugie opakowanie, a ja raczej nie wracam do tych samych kosmetyków.
  • Cien, olejek do masażu - recenzja.
  • Song of India, balsam w kostce - recenzja.

  • BabyDream, oliwka pielęgnacyjna dla mam - zużyłam ją na włosy. Dobrze się u mnie sprawdziła, jednak dość szybko się skończyła, bo dużo jej lałam na łeb. Ale za tę cenę warto i pewnie kiedyś do niej wrócę ;) Jej zapach jest zachwalany, ale jak dla mnie jest przeciętny, może nawet trochę męczący.
  • Cien, olejek do masażu - ta wersja została przeze mnie zużyta do włosów. Fajnie pachniała i dobrze się sprawdzała. Za cenę 3,99zł warto było kupić. Na pewno bym po niego sięgnęła jeszcze raz, gdyby były w Lidlu... no ale póki co nie ma.
  • Joanna, szampon Argan Oil - recenzja.
  • Alterra, maska do włosów Aloes&Granat - bardzo ją lubię! Jest to jeden z moich ulubionych produktów do włosów... chociaż chyba wolę odżywkę z tej serii - robi to samo, a jest większa i wydajniejsza. Ma ładny zapach i po niej moje włosy są miękkie i nawilżone.

  • Bielenda, Awokado, płyn dwufazowy - był ok, ale ja nie cierpię dwufazówek i ta schodziła mi baaaardzo wolno. Ten produkt jest średni - ani super, ani zły. Znam lepsze i gorsze płyny dwufazowe.
  • Pharmatheiss, krem do twarzy - recenzja.
  • Bandi, intensywnie nawilżający krem - recenzja.

  • BeBeauty, zmywacz do paznokci - dobrze mi się go używało, ładnie zmywał lakiery, ale jest dość drogi i szybko się kończy. Szkoda mi, że już nie ma Nailty, lubiłam go.
  • Ebelin, zmywacz do paznokci - nie jest to najlepszy produkt - średnio zmywa, ale jest tańszy i wydajniejszy. To już drugi zmywacz Ebelin i drugi średnio udany.
  • TheraMed, pasta do zębów - zawsze kupujemy je w Niemczech.
  • Lilibe, patyczki kosmetyczne - fajne były, na pewno do nich wrócę.


Na koniec kilka produktów, których nie będę opisywać. Kilka z nich jest już starych i idą do kosza (korektor, pomadka ochronna, wazelina, eyeliner), kilka z nich to były próbki, o których nie mogę za dużo napisać. Maska DermoPharma+ była ok, chociaż nie jestem fanką takich w formie płachty na twarz i wolę takie glinkowe.

Przy okazji informuję Was, że to mój ostatni post przed wyjazdem. We wtorek jadę na Woodstock, potem nad morze i wracam koło 12.08. Możliwe, że stworzę kilka postów, by się opublikowały, ale nie wiem, czy mi starczy czasu. Postaram się mieć foteczki z wypadów i zrobić z nimi post po powrocie :)

PRZYPOMINAM O ROZDANIU! (do 9.08.2013)

26 lipca 2013

Lovely: Turquoise wave eyeliner


Zaprezentuję Wam dziś eyeliner, który na pewno nie przypadnie do gustu każdemu. Chodzi mi o eyeliner marki Lovely o nazwie Turquoise wave. Kolor tego kosmetyku jest błękitno-turkusowy, a wykończenie metaliczne.

Opakowanie produktu nie jest zbyt wygodne. Kałamarz ciężko postawić w pionie i ogólnie jego kształt jest dość nieporęczny. Pędzelek, jak inne od marki Wibo/Lovely, przypadł mi go gustu i pozwala mi zrobić zadowalającą kreseczkę. Eyeliner nie charakteryzuje się najlepszym kryciem. Do jednolitej, kryjącej linii potrzeba minimum dwóch-trzech warstw tuszu. Trwałość oceniam jako dobrą - eyeliner nie pęka na oku, nie kruszy się, ani nie rozmazuje. Łatwo go zmyć przy demakijażu.


Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, to nie jestem ani na tak, ani na nie. Myślę, że wielu osobom ten kosmetyk nie przypadnie do gustu ze względu na metaliczne wykończenie, jednak mojej sympatii nie zyskał przez kolor. Po prostu uważam, że nie podkreśla on tak fajnie oka, jak robią to ciemne kolory typu czerń, brąz czy fiolet. Turkusowa kreska jest dobra na okres letni, ale też nie będzie pasować każdemu. Ja swoje oczu lubię w ciemnym wydaniu i ten eyeliner nie do końca mnie zadowala.


Cena: ok. 7zł      Pojemność: 2,5g      Dostępność: Rossmann - szafy Lovely


PRZYPOMINAM O ROZDANIU! (do 9.08.2013)

24 lipca 2013

Wibo: bibułki matujące


Bibułki matujące były dla mnie nowością. Nigdy ich nie miałam, nigdy ich nie wypróbowałam. Do tego czasu za bardzo nie przejmowałam się sebum na mojej twarzy. Po pierwsze nie miałam go za dużo (ale ostatnio pojawia mi się coraz częściej i mocniej), a po drugie zawsze miałam przy sobie puder, którym je niwelowałam. Dzięki ostatniemu Wibo Boxowi trafiły do mnie dwa opakowania tego wynalazku. W każdym z nich mieści się 40 bibułek.

Przyznam, że jestem bardzo zadowolona z ich działania. Bibułkę wystarczy przyłożyć do tej części twarzy, która nam się świeci, docisnąć i już. Nie mogę ich porównać z innymi, bo - jak mówię - innych nie miałam. Jednak te sprawdzają się u mnie bezbłędnie. Skóra jest zmatowiona, nie świeci się, sebum zostaje zebrane. Potem wystarczy nałożyć warstwę pudru i wszystko jest zmatowione. Czytałam, że u niektórych bibułki ścierają makijaż z twarzy. U mnie taki efekt nie występuje. Różu ani bronzera nie ma nawet jak ściągnąć, ponieważ policzki mi się nie przetłuszczają. Ilość bibułek użytych w ciągu dnia zależy od stopnia jej przetłuszczania. Niektórym wystarczy jedna czy dwie, inni będą musieli użyć kilku takich płatków przez cały dzień.

Cena: ok. 5zł      Pojemność: 40 sztuk      Dostępność: Rossmann - szafy Wibo

23 lipca 2013

Paczka od Eveline

Dostałam dziś paczkę od Eveline. Mam przyjemność brać udział w testach kilku produktów. Większość z nich jest dość uniwersalna i sprawdzi się u większości osób. Paczka podoba mi się, jestem z niej zadowolona, chociaż ciężko będzie przetestować dwa produkty nawilżające do ciała w czasie 5 tygodni.


Olejek do opalania powędruje ze mną na wyjazdy - ochrona SPF niska, bo tylko 6, ale na pewno się przyda... zresztą ja mam zamiar się nieźle opalić na ciele (i tak już jestem całkiem 'złapana'). Cieszy mnie obecność odżywki 9w1, ponieważ moja 8w1 już niedługo się skończy. Nowości jeszcze nie miałam i cieszę się na testy. Na szczęście balsam nie zawiera parafiny, co jest na +, niestety krem już ją ma. Będę go używać na stopy ;) Poza tym w paczce znalazłam dwie pomadki, o dość kontrowersyjnym wykończeniu - metaliczno-drobinkowym. No ale zobaczymy. Do tego saszetka peelingu.


22 lipca 2013

Haul: zamówienie ze sklepu Kalina + La Roche-Posay


Witam Was w moim niewielkim haulu. Zauważyłam, że ostatnio bardzo mało osób u mnie komentuje, nie wiem czy to ze względu na wyjazdy, pogodę czy po prostu  brak sympatii do mnie (na coś trzeba zwalić) :P Także zapraszam Was dziś na nowości kosmetyczne. Mam ich kilka i mam nadzieję, że zachęcą one do komentowania ;)



Na początek pokażę większe zamówienie ze sklepu Kalina. Robiłam je w czwartek, a dzisiaj jest już u mnie. Kupiłam sobie kilka rzeczy, na które od dawna miałam ochotę. Myślę, że wiele z nich jest Wam znanych... ja dopiero będę je odkrywać. Razem z przesyłką (8zł) za wszystko zapłaciłam 95,04zł. Myślę, że niewiele jak za dobre składy... coraz bardziej się w takich lubuję. Kupiłam jedną rzecz do twarzy, resztę do włosów:
  • Planeta Organica, szampon do włosów Aleppo - 17,55zł / 280ml
  • Planeta Organica, odżywka do włosów Aleppo - 18,50zł / 280ml
  • Drożdżowa maska do włosów Babuszki Agafii - 17,00zł / 300ml
  • Olejek do włosów Receptury Babuszki Agafii -13,99zł / 150ml
  • Baikal, serum do cery mieszanej i tłustej - 20,00zł / 30ml


W związku z wyjazdem, musiałam zaopatrzyć się w filtr do twarzy (wcześniej zużywałam miniaturkę Biodermy albo miałam filtry w podkładach). Wybrałam się do Super-Pharm i kupiłam zestaw koloryzującego kremu z filtrem do twarzy z gratisem w formie wody termalnej. Nie wiem, czy cena jest jakaś super korzystna, ale stwierdziłam, że jak cena będzie do 60zł, to wezmę.

Kosmetyczka na wyjazd - Woodstock & Międzyzdroje


Cześć, kochani! Do wyjazdu wciąż mam sporo czasu, ponieważ wyjeżdżamy prawdopodobnie 30. lipca, ale już teraz chciałabym Wam pokazać kosmetyczkę, którą ze sobą zabieram. Oczywiście wciąż brakuje w niej kilku rzeczy: szczoteczki do zębów, filtrów do opalania czy chusteczek nawilżanych, ale pokazuję Wam resztę.

Tak, jak w tytule - wyjeżdżamy na Woodstock (30.07-5.08), a potem od razu z Kostrzyna jedziemy do Międzyzdrojów na kolejny tydzień. Nie będzie mnie przez ten czas w internetowym światku... zostawiam kilka notek do automatycznego opublikowania, żeby coś się działo ;)

  • krem nawilżający Uriage (15ml)
  • zestaw żel + mleczko do ciała L'Occitane o zapachu werbeny (2x75ml)
  • dwie miniaturki szamponów Organicum
  • maskę do włosów Pilomax (70g)

  • żel antybakteryjny do rąk Bath and Body Works (29ml)
  • spray odświeżający do włosów KMS California (75ml)
  • CD antyperspirant
  • trzy różne kremy BB, dwa mniejsze i jeden większy
  • miniaturkę perfum Marca Jacobsa Daisy (4ml)

Jak widać, wycwaniłam się dużą ilością miniaturek (wiele z nich pochodzi z ShinyBoxa i w końcu się przydadzą), a pełnowymiarowe produkty też nie są duże. Nie zabieram ze sobą kosmetyków kolorowych, bo nie widzę sensu i potrzeby. Dwutygodniowy odpoczynek od makijażu na pewno wyjdzie mi na dobre.

PS. Przypominam o rozdaniu, w którym są do wygrania DWA oleje do włosów - KLIK.

21 lipca 2013

Balea: zgrany duet - szampon Oil Repair z olejem arganowym oraz odżywka do włosów blond


Chciałabym Wam dzisiaj opisać duet, którego używam od czasu do czasu. Staram się używać tych dwóch produktów razem, mimo że są z dwóch serii. W związku z tym, że szampon zawiera SLS, używam go głównie do oczyszczania włosów i skóry głowy raz na jakiś czas. Jeśli jesteście ciekawe, jak sprawdza się u mnie ten zestaw kosmetyków Balea, zapraszam do dalszej części postu.


Balea Professional, Oil Repair, szampon do włosów:
Szampon dobrze sprawuje się na moich włosach. Szkoda, że olej arganowy jest niemalże na ostatniej pozycji w składzie i właściwie nic nie robi. No ale nie od tego są szampony. W swojej roli specyfiku oczyszczającego sprawdza się bardzo dobrze. Poza tym nie plącze włosów i zostawia je miękkie i gładkie. Nie zauważyłam, by przyspieszał przetłuszczanie skóry głowy, ale ja i tak zazwyczaj myję włosy codziennie. Szampon charakteryzuje się przyjemnym, kokosowo-migdałowym zapachem. Tak, jak już pisałam - zawiera SLS, więc nie będzie odpowiedni dla osób, którym szkodzi lub tym, które chcą ten składnik wyeliminować ze swojej pielęgnacji.

Cena: 1,45€      Pojemność: 250ml      Dostępność: DM, drogerie internetowe



Balea Professional, Blond Spülung, odżywka do włosów blond:
Jak widać, nie jest to produkt z powalającym składem. Kupiłam ją, bo chciałam mieć jakiś kosmetyk na szybko... Wszak nie zawsze mam czas trzymać dobre składowo produkty na włosach dłużej (a szczerze powiem, że jak coś ma dobry skład to szkoda mi to spłukiwać po 3 minutach). Poza tym zauważyłam, że ta odżywka na moich włosach po prostu nie lubi zbyt długo siedzieć. Czas trzymania od 3 do 5 minut jest dla niej najodpowiedniejszy. Potem włosy mogą stać się obciążone. Mam wrażenie, że odżywka jest niewydajna. Jest bardzo leista i nawet biorąc sporo produktu, wydaje mi się, że jest go za mało. Niemniej jednak z działania jestem zadowolona - nieźle wygładza i zmiękcza moje włosy. Z szamponem tworzy duet, który bardzo dobrze zachowuje się na moich końcówkach, które stają się bardzo miękkie i przyjemne. W odżywce widać mieniące się drobinki, jednak nie zauważyłam ich wpływu na wygląd włosów blond. Nie nadają im większego błysku czy refleksów. Jeśli chodzi o zapach, to za bardzo mi się on nie podoba. Jest dość chemiczny i nie przypomina żadnego ze znanych aromatów. Ponadto utrzymuje się na włosach, ale nie przez długi czas.

Cena: ok. 2€      Pojemność: 200ml       Dostępność: DM, drogerie internetowe

Ogólnie rzecz biorąc, produkty sprawdziły się u mnie. Oba z serii Professional okazały się być lepsze od produktów do włosów ze standardowej serii Balea (używałam kosmetyków morela+mleko). Tamte nie dawały satysfakcjonującego efektu - szampon wzmagał przetłuszczanie włosów, a odżywka była bardzo niewydajna i nie powalała działaniem. Produkty Professional są trochę mniejsze i dwa razy droższe, jednak i tak nie płacimy za nie dużo (przeliczając na PLN wychodzi około 6-8zł), a u mnie sprawdzają się znacznie lepiej.
  

20 lipca 2013

Rozdanie - wygraj naturalny olej do włosów Lass Naturals IHT9


Cześć! Przygotowałam dla Was rozdanie, w którym możecie wygrać olej do włosów. Skład produktu jest przyjazny i naturalny, nie doszukacie się w nim oleju mineralnego. Wielkość produktu to aż 200ml. Produkt jest ważny do kwietnia 2014, czyli macie kilka spokojnych miesięcy na jego zużycie. Olej pachnie dość ziołowo i orientalnie, według mnie przyjemnie. Do wygrania jest nowy, nieotwierany, zabezpieczony egzemplarz.

Jeśli jeszcze nie olejowałyście włosów, to może nadarzy się okazja, by zacząć to robić. A jeśli już jesteście olejomaniaczkami, to będziecie miały szansę wypróbować jakiś nowy olej. Brzmi fajnie? Według mnie tak... więc zapraszam do zabawy! Tym bardziej, że olej zbiera pochlebnie opinie wśród blogerek kosmetycznych!

1. Organizatorem rozdania jest Agusiak747.blogspot.com. 
2. Rozdanie trwa od 20.07 do 09.08.2013, do godz. 23:59 || do 15.08. ogłoszę wyniki. 
3. Żeby wziąć udział w rozdaniu musisz mieć ukończone 18 lat lub zgodę rodzica.
4. Do wygrania są dwa oleje - wygrywają dwie osoby po jednym oleju.
5. Nagrody wysyłam tylko na teren Polski.
6. Wysyłka odbywa się za pośrednictwem Poczty Polskiej. 
  
   

By wziąć udział w rozdaniu:
  • musisz być obserwatorem publicznym bloga Agusiak747 (obowiązkowe)
  • odpowiedz na pytanie: Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk do włosów? Podaj jego nazwę i uzasadnij swój wybór :) (obowiązkowe)
  • będzie mi miło jeśli dołączysz także do mojego FB - Agusiak747 (nieobowiązkowe)
  • jeśli zasubskrybujesz mój kanał na YT będzie mi jeszcze milej :)) (nieobowiązkowe)
  • jeśli chcesz dostać wiadomość o wygranej, podaj adres e-mail w komentarzu

Dwie osoby, których odpowiedzi najbardziej mi się spodobają, staną się posiadaczami oleju.
Bądźcie kreatywne i szczere, a szczęście Wam dopisze. Powodzenia :)

19 lipca 2013

Rimmel: Apocalips 501 Stellar - lakier do ust


Produkt marki Rimmel kusił mnie od dawna. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam w internecie lakier du ust w kolorze Stellar, wiedziałam, że kiedyś będzie mój. Niestety (a właściwie stety), jakoś tak się zdarzyło, że nie kupiłam go na -40% w Rossmannie. Stwierdziłam, że poczekam do kolejnej takiej akcji, bo właściwie z zakupem mi się 'nie pali'. Natomiast na ostatnim spotkaniu blogerek we Wrocławiu, dostałyśmy właśnie te pomadki od marki Rimmel. Niesamowicie ucieszyłam się, że obdarowali nas moim wymarzonym odcieniem Stellar.

Dość już tej historii, zajmijmy się kosmetykiem. Jego kolor jest fantastyczny! Uwielbiam go... coś pomiędzy czerwienią a mocnym różem, dość niespotykany odcień. Chyba najładniejszy, jaki miałam. Pomadka ma świetny aplikator, który przy moich niedużych ustach bardzo dobrze się sprawdza. Ilość kosmetyku, która się na nim znajduje jest odpowiednia (przy tak wspaniałej pigmentacji, więcej produktu po prostu nie potrzeba), a kształt gąbeczki sprawia, że malowanie ust jest dość łatwe. Dzięki temu aplikatorowi usta wychodzą mi dość równo i nadaję im fajny kształt (mam trochę asymetryczne wargi).


U mnie pomadka odbija się na zębach, więc muszę zbierać jakimś patyczkiem produkt przy wewnętrznej stronie warg, żeby tak się nie działo. Apocalips trzyma się na ustach dość długo, jednak nie charakteryzuje się powalającą trwałością przez swoje wykończenie... po prostu nie jest matowa. Przy odciśnięciu ust na ręce czy chusteczce, większość produkt zejdzie z warg i powędruje właśnie na rękę/chusteczkę. Na pewno zostawi ślady na sztućcach i szklankach, więc nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem na wypad do restauracji czy na piwo/kawę.

Mimo wszystko polubiłam się z tym produktem. Ma nieco dziwny zapach, ale mi się on nawet podoba. Ma dziwny aplikator, który może być dla niektórych nieporęczny, a dla mnie jest super. Ma intensywny kolor, który nie odpowiada każdemu, ale ja jestem miłośniczką takich. Trwałość jest przyzwoita, jeśli nie jemy ani nie pijemy. Możliwe, że w przyszłości skuszę się na inny odcień... może bardziej dzienny typu Nova, ale niekoniecznie ;)

Cena: ok. 23zł     Pojemność: 5,5ml      Dostępność: szafy Rimmel - Rossmann, Natura itp.

18 lipca 2013

ShinyBox - lipiec 2013


Kolejny miesiąc, kolejny ShinyBox. Znów przychodzi do mnie pudełko z opóźnieniem... trudno. Pewnie mało kto zajrzy do tej notki, bo było ich już mnóstwo i każda z Was zna zawartość pudełka. Jeśli jednak interesuje Was moja opinia na jej temat, to zapraszam :) Będzie mi miło, jeśli na końcu wyrazicie swoją opinię.


Pudełko nie zaskoczyło mnie - widziałam je już u dziewczyn. Byłam tylko ciekawa, jaki kolor cieni i lakieru od Wibo mi się trafi. Na szczęście jest ok - kolory cieni całkiem w moim stylu, a lakier ma kolor malinowego koktajlu, bardzo ładny. Zaraz pomaluję nim paznokcie.

Jeśli chodzi o zawartość standardową (czyli nie gratisy), to muszę przyznać, że jest słabo. O wiele bardziej spodobało mi się pudełko czerwcowe. Śmieszne jest to, że wczoraj kupiłam filtr do twarzy z pierwszą wodą termalną jako gratis, a dziś już otrzymuję drugą... co prawda innej marki, ale zawsze ;) Będziemy testować. Kremu też chętnie poużywam - jest mały, pojedzie ze mną na Woodstock i nad morze. Tak samo z miniaturkami produktów L'Occitane. Żel już miałam i był w porządku... ciekawe, jak sprawdzi się balsam. Jeśli chodzi o produkty Grashka, to nie wpasowały się w moje klimaty. Mam już świetną bazę Sigma, a ta od Grashki jest baaardzo malutka (1,2 ml to pojemność do zużycia w 2-3 miesiące, albo nawet i mniej), oddałam ją mamie. Natomiast cień jest w brzydkim kolorze. Nie mam nic do brązów, ale ten jest w bardzo ciepłym, rudym odcieniu - takich nie noszę (mimo że rewelacyjnie podbijają mi kolor tęczówki), bo wyglądam jak naćpana.

A jaka jest Wasza opinia? Pudełko na + czy jednak na - ?

Sleek Make Up: recenzja palety cieni Au Naturel + makijaże


Przychodzę dziś z recenzją paletki Sleek - Au Naturel. Palety, która przez długi czas mnie interesowała, jednak wydawała mi się zbyt ciepłych tonach, bym ją zakupiła. Z pomocą przyszła współpraca z Alledrogeria.pl - wybrałam tę paletę do testów.

I co się okazało? Że paletka jest właśnie w 80% w chłodnych odcieniach! Także sprawi się dobrze u osób z chłodnym typem karnacji lub czującym się dobrze w chłodnych odcieniach cieni - tak jak ja :) Tylko trzeba uważać na naturę niektórych cieni, bo w opakowaniu one wydają się chłodne, a na swatchach i rozcierane na powiece mogą przybierać np. miedziany odcień (np. cień Mineral Earth) - jak dla mnie wygląda prawie jak Conker.



To nie moja pierwsza paletka marki Sleek, jednak pierwsza, którą dogłębniej opiszę na blogu. Moim zdaniem cienie zachowują się podobnie do tych z innych palet. Ale zacznijmy od opakowania, wszak nie każdy trzymał te paletki w rękach. Od razu mówię - kasetka nie jest wielkich rozmiarów, wygląda na zdjęciach na o wiele większą. Pamiętam swoje pierwsze wrażenia po otrzymaniu pierwszej zamówionej palety (Storm) - byłam zdziwiona jej niewielkim rozmiarem. Kasetka wyposażona jest w duże lusterko, które zajmuje całą przestrzeń klapy oraz dwustronną pacynkę (z której oczywiście nie korzystam, ale jest lepszej jakości niż inne aplikatory tego typu).

Cienie są dość miękkie i jakby mokre w konsystencji. Nie brak im również dobrej pigmentacji. Dobrze się ze sobą łączą. Ja osobiście lubię pracować z tymi cieniami. Jak to cienie ze Sleeka, mają w zwyczaju osypywać się. Jednak, by temu zapobiec wystarczy otrzepać dobrze pędzelek lub makijaż oczu wykonać na początku. Ja wykorzystuję dwie metody na raz... zresztą zawsze wykonuję najpierw makijaż oczu, potem twarzy - tak już się przyzwyczaiłam. Dwa najjaśniejsze odcienie pylą bardzo mocno i szybko się kończą.


Au Naturel znajdzie też zastosowanie u kobiet lubiących delikatne podkreślenie oczu, jak i zwolenniczek ciemniejszych makijaży, typu smokey eye :) Jednak o moich odczuciach co do odcieni, będziecie mogły przeczytać nieco niżej. Ja maluję się w zależności od nastroju - raz bardzo delikatnie, raz drapieżnie - nie patrząc na to, czy jest dzień czy wieczór.

Większość cieni, bo aż 8, ma wykończenie matowe. Są one słabiej pigmentowane. Pozostałe 4 to perły, jednak nienachalne - w zależności od nałożenia mogą wyglądać nawet satynowo. Paletka znajdzie zastosowanie u kobiet lubiących matowe cienie na powiekach, fanki pereł i błysku mogą nie być do końca zadowolone.

pigmentacja na przykładzie czterech kolorów
Ja, osobiście, lubię maty nad załamaniem, a błyszczące cienie na powiece ruchomej. Właśnie tak najczęściej się maluję. Kolorystka cieni zachwyca w opakowaniu, jednak w praktyce, przy robieniu makijażu, zestawienie wydaje mi się nieco niekompletne. Trudno zrobić mi delikatny, dzienny makijaż z wykorzystaniem tylko i wyłączenie tej palety. Owszem da się, jednak te makijaże są trochę bez duszy. A może dlatego, że zwyczajne dzienne nudziaki są dla mnie za nudne ;) Można zrobić też ciemniejszy dzienny, czyli taki, jaki lubię. Ale wiem, że wiele osób nie nosi tak ciemnych makijaży w ciągu dnia. Tak jak mówię - łatwiej jest mi zrobić ciemny, ciężki makijaż, który tylko delikatnie wykończę cieniami z górnego rzędu. Nie sądziłam, że będę aż tak wymagająca.

Tak, jak napisałam wyżej - można tą paletą stworzyć dzienny makijaż, jednak mi coś nie pasuje w tej kolorystce. Jeżeli ktoś bazuje na tak jasnych matach i w makijażu dziennym chce tylko delikatnie podkreślić oko, to Au Naturel sprawdzi się bez zarzutu. Ja mam ogromne problemy ze stworzeniem lekkiego looku, który by mnie w 100% zadowolił. Rzecz gustu, poczucia estetyki. A cień Bark jest moim ulubionym do brwi.



Jak będę miała, to dorzucę więcej ;)

Czy polecam? Oczywiście - jednak trzeba wiedzieć, czy poradzicie sobie z tą paletką i czego od niej oczekujecie. U mnie znajdzie idealne zastosowanie w połączeniu z innymi cieniami, jednak jako samodzielny twór nie do końca mi odpowiada. Ale jak widać, da się zrobić makijaże. Jeśli podoba Wam się i wiecie, jak będziecie jej używać - bierzcie śmiało. Może trochę pomarudziłam, ale ogółem jestem naprawdę zadowolona.

Cena: ok. 38zł      Pojemność: 12x1,1g     Dostępność: internet - Alledrogeria.pl

17 lipca 2013

Wibo: Electric Blue eyeliner


Eyeliner Wibo charakteryzuje się ślicznym, kobaltowym kolorem i cienkim, precyzyjnym pędzelkiem. Pędzelki z eyelinerów Wibo bardzo mi odpowiadają - są cienkie i niezbyt długie, dzięki czemu mogę narysować taką kreskę, z jakiej jestem zadowolona. Po prostu pędzelki eyelinerów Wibo sprawdzają się u mnie świetne.

Eyeliner jest nieźle napigmentowany i wykonanie kreseczki wzdłuż linii rzęs może się odbyć już za jednym pociągnięciem pędzelka. Gorzej jest z jaskółką, bo ona wymaga większej ilości tuszu i żeby zrównać ją z resztą kreski trzeba dołożyć 2-3 warstwy eyelinera. Electric Blue eyeliner jest dość trwały. Jeśli nie dotykacie ani nie pocieracie okolic oczu, powinien się u Was trzymać cały dzień. Jednak jeśli macie ku temu skłonność, to bardzo prawdopodobne, że przy potarciu eyeliner straci na intensywności lub po prostu wykruszy się.

Zmywanie produktu nie jest trudne. Eyeliner łatwo schodzi nawet przy użyciu żelu do mycia twarzy. Nie jest to kosmetyk wodoodporny, oporny na zmywanie. Myślę, że kolor tuszu sprawdzi się przede wszystkim u brązowookich, będzie pasował też osobom z błękitną tęczówką. Przy mojej zielonej nie wygląda jakoś rewelacyjnie, ale ja lubię niebieskie powieki (eyelinery, cienie), więc i tak będę go nosić. Co sądzicie? Dajcie znać.


Cena: ok. 8zł       Pojemność: 4g      Dostępność: Rossmann - szafy Wibo