29 kwietnia 2013

Haul: łupy z niemieckiej drogerii DM


Rzadko robię takie duże, jednorazowe haule. Oj, właściwie nie robię ich w ogóle - chyba, że jestem w Niemczech i drogerii DM. Wtedy to co innego. Od czasu do czasu namówię tatę na wyjazd do tych przyciągających kuszących drogerii i wtedy kupujemy naprawdę sporo. W DM nie byłam od sierpnia 2012, więc sporo czasu już minęło. Właściwie wszystkie zapasy z serii Alverde/Balea mi się pokończyły (zostały mi tylko 2 napoczęte peelingi), więc chciałam uzupełnić zapasy.


Kupiłam kilka żeli. W DM kupiłam 3 nowe zapachy limitowane z Balei (sztuka: 0,65€), a w Kauflandzie dorzuciłam Fa, bo kosztował w promocji 0,88€. Nie wąchałam ich jeszcze, ale domyślam się, że zapachy są apetyczne (a ten wariant Fa znam, bo miałam dezodorant - uwielbiam go!).


Musiałam się także zaopatrzyć w kosmetyki do włosów i kupiłam ich sporo. Sięgnęłam po dwa olejki Alverde, których będę używać na włosy. Seria Amaranth też mnie od dawna interesowała, bo stała się dość popularna w internecie. Podobnie było z szamponem z serii migdał-argan, więc nie mogłam przejść obok niego obojętnie.


Z Alverde kupiłam także dwie maski do włosów. Drugi raz w moich zbiorach znajduje się wersja aloes-hibiskus, ale za to winogrono-awokado jest nowością. Zainteresowały mnie również produkty do włosów z serii profesjonalnej Balea. Szampon Oil Repair często pojawia się na blogach, a odżywka do włosów blond przyda mi się przy codziennej pielęgnacji.


W moim koszuku wylądowały także inne produky. Lubię szampony dla dzieci i z chęcią wypróbuję babylove. Postanowiłam skusić się na kokosowy żel do golenia z Balei oraz na krem do stóp z dużą ilością mocznika. W końcu udało mi się kupić emulsję do mycia twarzy (ciągle o niej zapominałam). Ostatnio często zmywam i maluję paznokcie, stąd też zakup zmywacza (mój biedronkowy strasznie szybko ubywa), a ten z ebelin jest tani.


Jedyne rzeczy z kolorówki, na które miałam ochotę to dwie pomadki p2. Jedna z nich jest z serii Sheer Glam i daje pół-transparentne wykończenie (060 Fame!), druga to bardziej stonowany odcień różu, jednak jest bardziej żywy niż wydaje się w opakowaniu (043 Pont Neuf).


No i kilka rzeczy dla mojego Kuby :) Nie mógł ze mną jechać, to mu wybrałam kilka produktów ;)


Jak możecie zobaczyć, kupiłam również dwa pędzle ebelin. Jeden z nich to taki jakby flat top, tylko o wiele mniejszy, bardziej zbity i sztywny (do korektora), a drugi to pędzel do cieni, o bardzo ciekawym kształcie (do modelowania załamania powieki, cieniowania), który aż trudno mi opisać. To taka kulka, jedna bez zaokrąglenia, tylko skośnie ścięta ;)


Macie któreś z tych rzeczy? Jak się sprawują?
Czego najbardziej jesteście ciekawe? :))

Wibo Box - druga edycja - 1/2013


Przychodzę do Was z pierwszym Wibo Boxem z drugiej edycji Ambasadorek Wibo.
Paczka zawiera mnóstwo lakierów, ale znalazły się też inne rzeczy. Teraz Wam je przedstawię:


Seria Nail Obsession - pięć lakierów z blogerskiej kolekcji poprzedniej edycji Ambasadorek Wibo.


Lovely, Classic Nail Polish - nowa seria lakierów Lovely, zawierająca lakiery w dość klasycznych kolorach. Do mnie trafiło 5 egzemplarzy - bezdrobinkowe: fiolet, róż, czerwień i brąz oraz drobinkowy biały.


Lovely, Gloss Like Gel - dotrało do mnie 5 kolorów lakierów, których formuła ma przypominać lakier żelowy. Odcienie idealne na lato - część z nich jest bardziej pastelowa, inne energetyczne i intensywne. Wiele z nich ma drobinki, co na pewno da ciekawy efekt, zwłaszcza, że odcienie bazy fajnie kontrastują z innym kolorem shimmeru.


Wibo, Lip Sensation - błyszczyki do ust wzbogacone kwasem hialuronowym. Przyszły do nas odcienie: nude (bezdrobinkowy), jasny róż (bezdrobinkowy), ciemniejszy róż (drobinkowy).


Wibo, Dolls Lash Ultra Volume - rzęsy jak ta lala. Maskara ma pogrubiać, wydłużać i podkręcać rzęsy.

Lovely, False Lashes - tusz do rzęs, podobnie jak poprzednik, wielozadaniowy. Ma pogrubiać, wydłużać i podkręcać rzęsy, by wyglądały tak jak sztuczne.

28 kwietnia 2013

Kobo Professional: Colour Trends nr 9 Buenos Aires


Robiłam wczoraj imprezę urodzinową i w moje ręce wpadło kilka rzeczy. Między innymi ten lakier.


                    Marka: Kobo Professional
                    Nazwa: 9, Buenos Aires
                    Wykończenie: kremowe, bezdrobinkowe
                    Kolor: jasny róż, wpadający w odcień mauve
                    Krycie: lakier jest dobrze napigmentowany, jedna grubsza warstwa wystarcza
                    Inne cechy: lakier jest dość gęsty; nie smuży, nie bąbelkuje
                    Pojemność: 7,5ml
                    Cena: ok. 10zł


26 kwietnia 2013

Colour Alike: 484 Żegnaj laleczko


Znów trudny do uchwycenia kolor. Niuanse między różnymi czerwieniami, koralami, różami są naprawdę niewidoczne dla standardowego sprzętu fotograficznego. By uzyskać jak najbardziej oddany odcień lakieru Colour Alike, zrobiłam zdjęcia w trybie światło jarzeniowe i dzięki temu kolor zyskał trochę na różowości. Chociaż oczywiście i tak nie jest oddany, jednak widziałam, że właściwie każdy fotografujący ten kolor, ma z nim kłopot. Na moich zdjęciach lakier ma w sobie za dużo pomarańczu. Na ostatnim zdjęciu wydaje się najbardziej oddany (jest bardziej różowy).


                    Marka: Barbra, Colour Alike
                    Nazwa: 484 (Żegnaj laleczko)
                    Wykończenie: kremowe, bezdrobinkowe
                    Kolor: typowo koralowy, z nutką różu; w cieniu wydający się standardową czerwienią
                    Krycie: lakier jest dobrze napigmentowany, jednak do pełnego krycia potrzebne są 2 warstwy
                    Inne cechy: lakier nie smuży, nie bąbelkuje; pachnie ananasem
                    Pojemność: 8ml
                    Cena: ok. 8zł


21 kwietnia 2013

Projekt denko - kwiecień 2013


Kwietniowe denko już gotowe. Jestem raczej niezadowolona ze zużyć, bo jest ich wyjątkowo mało, a też nie znalazłam nic, co miałoby się niedługo kończyć. No ale napiszę kilka słów o tym, co jednak udało mi się wykończyć. Oczywiście dajcie znać, jeśli używałyście tych produktów i jak się sprawdziły ;)

  • BeBeauty, sól do kąpieli, trawa cytrynowa i bambus - tania, przyjemna, ładnie pachnąca sól. Zapach był dość intensywany, jednak - według mnie - sól nie była zbyt wydajna. Jednak kosztuje 3,75zł, a za taką cenę można przymknąć oko.
  • Alterra, peeling żurawina-figa - bardzo delikatny peeling, który wiele osób zawiódł. Ja, kupując go, wiedziałam, że do silnie zdzierających nie należy. Nadaje się dla wrażliwców i osób nie lubiących mocnego ścierania. Nie mogę powiedzieć, że nie działa, bo skóra po nim jest przyjemnie wygładzona.
  • Dove, antyperspirant Silk Dry - mam go jeszcze resztkę, jednak wyrzucam, bo męczę go od ponad roku. Nie wiem, czy jest on tak cholernie wydajny, czy po prostu go nie lubię... i nie mogę wykończyć. Średniak, na pewno nie wrócę do niego.

  • Babydream, olejek pielęgnacyjny dla dzieci - ja go używałam jako oleju na włosy. Nie powalił mnie, ale też nie rozczarował. Miał przyjemny skład i niemęczący zapach, jednak moje włosy nie do końca były z niego zadowolone. Niemniej jednak, możliwe, że jeszcze go kupię za cenę 10zł.
  • Elisse, odżywka do włosów farbowanych - pisałam o niej ostatnio. Wersja w nowym opakowaniu jest gorsza od poprzedniej, jednak jako odżywka na szybko i tak może być. Myślę, że za cenę 5zł spróbuję innych wariantów tego produktu, a na pewno się nie zmarnują.
  • Organicum, szampon do włosów przetłuszczających się - miniaturka/próbka szamponu, która i tak wystarczyła na długo. Mam kilka takich próbek i bardzo lubię te szampony. Są super wydajne, napakowane hydrosolami, świetnie się pienią i dobrze wpływają na włosy. Za cenę 38zł, mogłabym kupić pełnowymiarowe opakowanie i może to kiedyś uczynię.

  • Ziaja, krem do skóry naczynkowej - kupiła go moja mama i zużyła połowę... potem przestała używać, więc żeby się nie zmarnował, postanowiłam go wykończyć. Nie jestem zadowolona z tego kremu. Co prawda ostatnio używałam produktów do skóry naczynkowej i może dzięki temu moja cera wygląda lepiej, jednak nie zauważyłam większego działania produktu Ziaja. Ani specjalnie nie działał na rumień, ani nie nawilżał... może ma jakiś wpływ na naczynka, ale je jednak wolałabym kupić np. Rilastil, z którego byłam super zadowolona.
  • p2, profi time! - podkład bardzo mocno kryjący i matujący. Dla mnie był o wiele za ciemny, mimo że nie jestem bardzo blada. Mat był dla mnie wręcz za mocny. Resztę oddałam mamie, ona takie lubi.
  • Revlon, ColorStay - mój ulubiony podkład. Zostało mi go jeszcze na 2-3 użycia, ale już daję do denka. Numer 110 był przydatny na przedłużającą się zimę - rozjaśniałam nim wiele za ciemnych podkładów.

  • Ebelin, zmywacz do paznokci - kupiłam go w sierpniu w Berlinie. Na początku bardzo ładnie zmywał. Potem pompka zaczęła się zacinać, a zmywacz też się pogorszył. Raczej nie polecam, chyba, że bardzo szybko wykańczacie takie produkty.
  • blend-a-med, 3D white, fioletowa wersja - przyjemna pasta, o mocno miętowym smaku, jednak nie 'wypalająca' jamy ustnej. Wybielenia nie zauważyłam, bo moje zęby są jasne same w sobie i nie zwracam na to uwagi.

20 kwietnia 2013

Golden Rose: Fantastic color, nr 124


Kolor trudny do uchwycenia dla aparatu. Wychodzi zbyt czerwony. Szczerze mówiąc jest taki, jak buteleczka na pierwszym zdjęciu, a ostatnie zdjęcie najlepiej oddaje jego kolor. Śliczny, intensywny, malinowo-buraczkowy róż. Dość mocno napigmentowany, bo pierwsza, grubsza warstwa bardzo ładnie kryje (druga potrzebna jest tylko dla wzmocnienia intensywności). Nawet bez top coatu bardzo ładnie się błyszczy.

Cena: ok. 6zł      Pojemność: 12ml      Dostępność: wyspy Golden Rose, internet, małe drogerie

19 kwietnia 2013

Delikatny wiosenny makijaż: liliowo-fioletowo-brązowy

kliknij, aby powiększyć

Twarz: 3 różne podkłady, puder ryżowy Mariza, bronzer W7 Double Act, róż Sleek Pomegrante
Oczy: bardzo różne cienie, bez sensu wypisywać, tusz Lovely Pump Up
Usta: błyszczyk Lumene nr 26 / Brwi: set do brwi Catrice
   

18 kwietnia 2013

Porównanie 3 odżywek do paznokci - NailTek, Eveline, Wibo


W tym poście chciałabym przedstawić swoją opinię na temat trzech, dość popularnych, odżywek. Myślę, że większość z Was słyszała chociaż o jednej z nich. Oczywiście Wasze zdanie może się znacząco różnić od mojego.
   
NailTek, Foundation II - moja druga buteleczka tego specyfiku. Pierwszej używałam dobre 1,5 roku temu i wtedy sprawdzała się u mnie świetnie, bardzo mocno utwardzała paznokcie i zapobiegała ich rozdwajaniu. Jednak jakiś czas później przestała tak dobrze działać. Owszem, wciąż chroniła płytkę paznokcia, ale nie utwardzała go tak dobrze (a ja mam swoje paznokcie miękkie, potrzebuję utwardzenia, by móc je zapuścić). I tak jest do dziś, mimo że miałam ok. rok przerwy. Używam jej od czasu do czasu, by nie męczyć płytki jedną odżywką, jednak obecnie nie spełnia moich oczekiwań.
   
Eveline, 8w1 Total Action - początkowo robiła furorę na blogach/YT, jednak potem wiele dziewczyn cierpiało z jej powodu. Mi po pierwszej buteleczce nic nie było, odżywka działała u mnie rewelacyjnie (tak jak NailTek na początku). Po wykończeniu pierwszej butelki, zamówiłam powyższego NailTeka i kupiłam odżywkę Wibo, o której kilka cm niżej. Jednak stwierdziłam, że Eveline działa u mnie najlepiej i otworzyłam buteleczkę, którą miałam w zapasie. W przeciwieństwie do NailTeka ta odżywka niezmiennie utwardza mi paznokcie i na tym najbardziej mi zależy. Paznokcie są w niezłym stanie, nie rozdwajają się. Od czasu do czasu staram się użyć czegoś innego, żeby nic złego mi nie zrobiła, ale obecnie to jedyna odżywka na której mogę zapuścić paznokcie.
   
Wibo, Diamentowa siła - najsłabsza odżywka z trzech przedstawionych tutaj. Nie utwardza za bardzo paznokci, a jeśli to robi, to za słabo dla mnie. Nabłyszcza płytkę, bo jest przezroczysta i na pewno ją zabezpiecza. Nie wpływa negatywnie na stan paznokci, ale ja nie byłabym w stanie używać jej non stop. Po prostu niewiele by mi dała, a paznokcie nadal miałabym miękkie i krótkie. Używam jej czasami nawierzchniowo i całkiem fajnie się sprawdza.

Obecnie moje paznokcie wyglądają tak, co dla mnie jest już sporą długością
(zazwyczaj mam paznokcie krótsze niż opuszek, także tutaj mają z 4mm więcej):

Miałyście którąś z powyższych odżywek? A może przetestowałyście wszystkie z nich?
Jaka jest Wasza opinia? Zgadzacie się z moją, czy macie inne zdanie?

Oriflame: krem uniwersalny + błyszczyk do ust


Kiedy chodziłam do podstawówki/gimnazjum w szkołach aż roiło się od konsultantek (a raczej ich córek) i katalogi Avon czy Oriflame były nieodłącznym elementem przerw. Obecnie nie mam dostępu do tych marek, na co właściwie nie narzekam. Dostałam ostatnio propozycję (od Dominiki) na przetestowanie kilku produktów i chętnie ją przyjęłam, by zobaczyć, co tam słychać u kosmetyków katalogowych.

Część rzeczy, które dostałam mi się podoba, część nieszczególnie. W dzisiejszej recenzji zobaczycie kremik uniwersalny oraz błyszczyk. Krem do rąk znajdzie się w notce o kremach do rąk (którą planuję), a eyeliner oraz tusz do rzęs pojawią się w osobnej recenzji.

Oriflame, krem uniwersalny o zapachu kokosowym - jedna z najpopularniejszych rzeczy z Oriflame. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej żadnego z nich nie miałam. Moja wersja jest o zapachu kokosowym. Gdy okręcam słoiczek czuję słodką woń kokosa przypominającą ciasteczka kokosowe czy kokosanki. Oczywiście nie za bardzo odpowiada mi opakowanie. Słoiczek jest mały i wąski, a poziom produktu znajduje się dość nisko - więc żeby nic nie wchodziło pod paznokcie, produkt musimy nabierać wierzchnią stroną płytki. Ja ten produkt stosuję tylko do ust i uważam, że jest przeciętny. Sprawdzi się u osób nie mających większych problemów ze suchością/pękaniem ust. Kremik warto kupować w promocji, bo wtedy jest o wiele tańszy - kosztuje koło 10zł.

Cena: ok. 25zł      Pojemność: 4g     Dostępność: konsultantki Oriflame, internet


Błyszczyk, Sparkle in Paris, Sheer pink - o tym, że nie jestem fanką błyszczyków wie chyba już każdy, kto regularnie czyta mojego bloga lub przegląda kanał YT. Nie ukrywam, że nie jestem fanką tej formy podkreślania ust, a już w szczególności, kiedy mam do czynienia z błyszczykiem właściwie bezbarwnym, naładowanym drobinkami. Dokładnie takim jak Sheer pink. Nie wyznaję transparentnych błyszczyków, bo mam niesymetryczne usta, które wolę naprawić jakimś kryjącym produktem. No ale oczywiście przetestowałam i mogę Wam powiedzieć, że: błyszczyk ma ładny, owocowy zapach; ma okropny, chemiczny (niczym Ajax) posmak; jest naładowany drobinkami, przez co mocno rozświetla usta. O wiele bardziej podoba mi się nałożony na pomadkę (dodaje jej blasku) niż solo. Nie utrzymuje się długo (ok. 1h) i po zejściu zostawia na ustach same drobinki, co nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Nie zauważyłam, by wysuszał usta, ale też ich nie nawilża. Ja nie lubię takich błyszczyków, ale wiem, że są osoby, które lubią - im produkt mógłby przypaść do gustu. Najbardziej w tym produkcie podoba mi się mała pojemność oraz aplikator w formie szpatułki.
(Na zdjęciu: błyszczyk solo / położony na szminkę)

Cena: ok. 29zł      Pojemność: 5ml      Dostępność: konsultantki Oriflame, internet


Jeśli chcesz zostać klubowiczką Oriflame i zamawiać kosmetyki na własne potrzeby 
z 30% rabatem zapraszam na stronę: www.my.oriflame.pl/domcia

17 kwietnia 2013

Isana: krem do ciała Granat & Figa - jak sprawdził się na włosach?


Być może pamiętacie, że jakiś czas temu kupiłam sobie figowo-granatowy krem do ciała marki Isana. Nie zamierzałam go używać zgodnie z przeznaczeniem, tylko na włosy. Kremy Isana są polecane do tego rodzaju pielęgnacji włosów dzięki swoim składom i zawartym w nich olejkom.

Poza tym od dawna mam lenia na olejowanie, robię to naprawdę rzadko i stwierdziłam, że kremowanie może być szybszą i bardziej wygodną alternatywą dla olejków właśnie. Wiem, że najbardziej polecana wersja dla tej czynności to shea + kakao, jednak ja - ze względu na edycję limitowaną - skusiłam się na kompozycję granat + figa.

Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Ethylehexyl Stearate, Xanthan Gum, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Butylene Glycol, Punica Granatum Fruit Extract, Ficus Carica ( Fig) Fruit Extract, Panthenol, Cococ Nucifera Oil, Phenoxyethanol, Acrylates C/10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Sodium Ceteryl Sulfate, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone.


Zapach kremu jest zupełnie inny, niż się spodziewałam. Myślałam, że będzie przypominał granatową serię do włosów Alterry lub produkty Pharmatheiss Granatapfel. Jednak nawet koło nich nie stał. Nie mówię, że woń jest brzydka, jednak oczekiwałam czegoś ładniejszego. Mianowicie pachnie, przynajmniej dla mnie, jak odżywki do włosów popularnych marek - typu Pantene, L'oreal itp. - taki odżywkowy zapaszek.

Konsystencja kosmetyku jest bardzo rzadka i lekka. Nie używałam go dużo do ciała, ale jestem pewna, że produkt jest niesamowicie wydajny, bo potrzeba go niewiele, by posmarować skórę. Na włosy idzie go zdecydowanie więcej, ponieważ nie najlepiej się go na nie nanosi - z olejami jest zdecydowanie łatwiej. Nakładanie tych dwóch różnych substancji bardzo się od siebie różni - olej sunie po włosach, szybko się wchłaniając (jeśli są suche i tego potrzebują), natomiast krem nakłada się opornie i mam wrażenie, że moje włosy wcale z niego nie piją.


Uczucie na włosach, po kilku godzinach noszenia, także jest inne. Po oleju włosy są miękkie, nadal elastyczne, można nimi operować, natomiast przy kremie Isana produkt zastyga na włosach, tworząc 'skorupkę', którą nieprzyjemnie się nosi.

Będąc w połowie 500ml słoika, muszę stwierdzić, iż nie widzę większych efektów kremowania. Włosy nie są tak nawilżone i wypielęgnowane jak przy olejach. Jedyną pozytywną stroną kremowania, którą zauważyłam jest fakt, iż moje końcówki pozostają dłużej miękkie (zazwyczaj na drugi dzień po myciu są bardziej sztywne i suche). Wydaje mi się, że nie jest to metoda skuteczna przy moich włosach, jednak widziałam, że wiele dziewczyn chwali ten sposób pielęgnacji. Mam jeszcze zamiar 'doprawić' figowo-granatowego towarzysza jakimś olejkiem i sprawdzić, jak będzie działał w takim zestawieniu.

Cena: 9,99zł      Pojemność: 500ml      Dostępność: tylko drogerie Rossmann